Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 10 czerwca 2012

Rozdział XXV


Rozdział XXV


Panicznie spoglądałam na zegarek. Mieliśmy dwudziesto minutowe spóźnienie i nadal staliśmy w korku. Już wyobrażałam sobie zawiedzioną minę Anny. Chciałam do niej zadzwonić, ale oczywiście zapomniałam wziąć telefon z domu.
-Spokojnie. Przecież nic się nie stanie jak chwilę na nas poczeka – mówił Louis i w międzyczasie podał mi swój telefon z wybranym numerem Anny, jakby czytał mi w myślach. Czekałam, aż odbierze wsłuchując się w lecącą muzyczkę. Nie odbierała. Zadzwoniłam jeszcze kilka razy.
-Pierwsze, co kurwa zrobię jak ją zobaczę to rozkaz, żeby zmieniła tą popierdoloną piosenkę! – powiedziałam ze wściekłością. Tomlinson tylko się śmiał i spokojnie prowadził samochód. 
 Po setnej próbie nawiązania kontaktu z ciocią poddałam się. 
-Boooże, może lepiej zawróćmy. Pewnie jest już na maksa zdenerwowana – burknęłam pod nosem. 
   W żółwim tempie docieraliśmy do celu. Postanowiłam jeszcze raz zadzwonić do coci. Jak tylko usłyszałam melodyjkę, miałam ochotę rzucić telefonem.
-Halo? – głos Anny skrócił moje cierpienie.
-Boże! Ciociu! Moja kochana ciociu! – zaczęłam przepraszającym tonem, a Lou znowu zaczął się śmiać – już za chwilę będziemy! Przepraszam cię bardzo, że musisz tyle na nas czekać.
-Kochanie dopiero wylądowaliśmy. Przyjeżdżajcie szybko. Muszę kończyć. Do zobaczenia! 
Odetchnęłam z ulgą.
-No i po co było tak dramatyzować? – zaczął Louis.
Już chciałam coś powiedzieć na swoją obronę, ale miał rację.
-Musiało być tak jakoś bardziej dramatycznie! – znalazłam wymówkę.
-Jak zawsze – pokręcił głową i wypiął mi język. 
  W końcu dotarliśmy na miejsce. Mieliśmy problem z odnalezieniem Anny. Wszędzie było pełno ludzi. W końcu ujrzałam wysoką szatynkę w krótkiej, turkusowej sukience. 
Ciocia mocno nas wyściskała i ruszyliśmy z powrotem do samochodu. Anna rozgadała się na dobre. Widać było, że jest szczęśliwa. Od dawna nie widziałam jej tak uśmiechniętej i zadowolonej. Wyjazd bardzo jej pomógł. Od razu poprawił mi się nastrój.
-Nie uwierzycie, ale spotkałam cudownego mężczyznę! – opowiadała z prędkością karabinu maszynowego.
-No to już wiadomo czemu masz taki dobry humor – wtrąciłam się jej.
-Jak myślisz, spodobałam mu się? – kontynuowała dalej Anna, nawet nie zwracając uwagi na to co powiedziałam.
-Hola, hola! Może opiszesz nam swojego księcia? – wtrąciłam się po raz kolejny.
-Brunet, 1.90m, piękne, zielone oczy, powalający uśmiech i do tego ta klata! – rozmarzyła się.
Nie wytrzymaliśmy o po prostu wybuchnęliśmy śmiechem.
-Przepraszam bardzo, uważacie, że nie mam szans? – na twarzy Anny pojawił się dziwny grymas.
-Oczywiście, że nie! Wręcz przeciwnie – zaczęłam się tłumaczyć – dziwne, że nie zobaczyliśmy go z tobą. 
-Powiedział, że jak najszybciej mnie odwiedzi – szczebiotała.
 Opowieść o cudnym, tajemniczym mężczyźnie nie miała końca. Anna opowiadała nam o ich każdej wspólnej kolacji, każdym spacerze, a także nie pogardziła krótkim streszczeniem niejednej gorącej nocy.
  W takiej miłej atmosferze dotarliśmy na miejsce.
-A i jeszcze jedno! – przypomniałam sobie – zmień tą zajebiście wkurwiającą piosenkę podczas nawiązywania połączenia. Jeśli chcesz, żeby ten twój facet chciał do ciebie kiedykolwiek zadzwonić.
-Okej! – powiedziała przez ramię, chyba nawet nie słuchając tego co mówię. 
-Koniec męczarni – wyszeptał z ulgą Lou i złapał mnie w talii – ale teraz, po opowieściach twojej cioci mam ochotę na bardzo gorącą noc.
-Zobaczymy co da się zrobić – powiedziałam ze śmiechem i czule go pocałowałam – nie pogardziłabym.
-W takim razie… - zaczął i wziął mnie na ręce. Nie miałam zamiaru mu się wyrywać. „Przeszliśmy” przez salon gdzie siedziało całe zgromadzenie. 
-Cześć wam! – krzyknął Harry, a ja w odpowiedzi mu odmachałam. 
Chwilę później byliśmy już w pokoju. Louis przywarł mnie do ściany i namiętnie całował. 
Trzeba przyznać, że ten człowiek zawsze wie czego pragnę.


_______
Mam nadzieję, że się podoba. :)
Liczę na kom. 
xxx

sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział XXIV




Rozdział XXIV

*Oliwka*

Wstałam chwilę później, kiedy Lidka i Lou wyszli z domu. Przez kilka poprzednich dni prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiałyśmy. Miałam nadzieję, że jak wrócą z powrotem do domu, będziemy miały okazję spędzić wspólnie czas. W powolnym tempie ubrałam się i jako tako ogarnęłam włosy. Zeszłam na dół, skąd dochodził cudowne zapachy i śmiechy chłopaków.
-Cześć wszystkim – powiedziałam kiedy tylko ich zobaczyłam.
-Cześć! – krzyknęli chórem, a Niall podszedł do mnie i dał buziaka w policzek.
-Mam nadzieję, że nie masz planów na dziś? – zapytał z nadzieją w głosie.
-Jak na razie nie. Masz zamiar to zmienić?
-Jak najbardziej – przytaknął i znowu dał mi buziaka, a potem poszedł do chłopaków. 
  Zjadłam śniadanie i dołączyłam do nich.
-Tak w ogóle to gdzie nasze zakochańce? – zapytałam bo tak naprawdę nie miałam pojęcia. Brak rozmów z Lidką zaczął coraz bardziej doskwierać. 
-Pojechali po Annę. Miała wrócić później, ale nastąpiła zmiana planów – wyjaśnił mi Liam. 
-A wiesz może o której najwcześniej będą w domu? –dopytywałam dalej.
-Nie mam pojęcia, ale pewnie za jakieś dwie, trzy godziny. 
Siedzieliśmy całą gromadką w salonie i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Czas płynął wolno, a my miło spędzaliśmy czas. 
-Czemu ja nie mam dziewczyny? – palnął nagle Zayn, a my spojrzeliśmy na niego lekko zdziwieni. Tylko Harry nie zwracał na nic uwagi, pisał sms’y i słodko się uśmiechał – no popatrzcie na niego! Zakochał się po uszy. Może byś nam łaskawie przedstawił tą pannę?! 
-W sumie to… Nie mielibyście nic przeciwko gdyby dzisiaj do nas przyszła? – odparł Loczek odrywając się od telefonu.
-Według mnie to świetny pomysł – powiedziałam, a reszta zgodnie mi przytaknęła.
-A my w tym czasie pójdziemy na spacer – szepnął mi Niall.
-Ten pomysł też bardzo mi się podoba – odpowiedziałam mu równo cicho. 
-Dobra. Alice będzie za godzinę – krzyknął radośnie Hazza i pobiegł się wystroić. 
   Po jakimś czasie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Styles natychmiastowo znalazł się przy wejściu i zaprosił dziewczynę do środka. Chwilę później na naszych oczach pojawiła się… Alice!
-Ali? – Zayn zrobił zdezorientowaną minę.
-Tak. Ja i Alice jesteśmy razem. – powiedział dumnie Harry, a potem wszyscy zaczęliśmy ich ściskać. 
Szczerze mówiąc nie znałam zbytnio tej dziewczyny, ale na pierwszy rzut oka wydawała się bardzo miła. No i trzeba przyznać, że twarz miała jak z obrazka. Nic dziwnego, że Harry zwrócił na nią uwagę. Według mnie tworzyli słodką parę. 
-Okej. No to miło było, ale ja i Oliwka uciekamy! Do zobaczenia – pożegnał się Niall i wyszliśmy z domu.
Było strasznie gorąco. Nie zaszliśmy daleko, a już powitało nas stado fanek. O dziwo, zostałam poproszona o autograf i wspólne zdjęcia. Naprawdę, bardzo mnie to zszokowało, ale i ucieszyło. 
-Proszę, pojawiajcie się częściej z Niellem! Tak słodko razem wyglądacie! – powiedziała mi śliczna, czarnowłosa dziewczyna. 
-Możesz być tego pewna – odpowiedziałam jej i posłałam szczery uśmiech. 
Kiedy już udało nam się uwolnić od fanek udaliśmy się do kawiarni, żeby móc trochę odetchnąć. Po jakimś czasie postanowiliśmy powoli kierować się w stronę domu.
-Mam coś dla ciebie – powiedział blondyn łapiąc mnie w pasie. – zamknij oczy.
Posłusznie zamknęłam oczy i poczułam jak zakłada mi coś na szyję. 
-Już - powiedział po chwili.
Szybko otworzyłam oczy. Na szyi miałam śliczny srebrny wisiorek z dużym sercem. Przyjrzałam się bliżej. Były na nim wyryte nasze imiona. Spojrzałam na chłopaka ze łzami w oczach. 
-Niall, nie trzeba było – powiedziałam i mocno się w niego wtuliłam.
-Pamiętaj, że bardzo mocno cię kocham. Niezależnie od tego, czy dzieli nas kilka kroków, czy tysiące kilometrów – powiedział Horan i pocałował mnie – i nie płacz, bo zaraz sam się rozpłacze.  
Staliśmy wtuleni na środku chodnika z dobre kilka minut. W końcu dalej się przytulając, ruszyliśmy w stronę domu.


____
Zapuściłam się strasznie z rozdziałami, i daawno nie dodawałam.!
Więc muszę to zmienić. Rozdział ani za ciekawy... i za długi zbytnio też nie. ogółem według mnie jest NIEUDANY! no, ale musiałam przerwać jakoś tą przerwę. :DD
Pooozdrawiam wszystkich czytających <3