Łączna liczba wyświetleń

sobota, 31 marca 2012

Rozdział XI



Rozdział XI



Powoli otworzyłam oczy. Ukazała mi się rozpromieniona twarz Louisa.
-Która godzina? – zapytałam zaspanym głosem.
-Około dziesiątej. – powiedział i wpatrywał się we mnie.
-No to chyba już czas wstawać, co? -stwierdziłam i chciałam się podnieść, ale Lou był szybszy i złapał mnie w tali.
-Nie, proszę cię! Tylko nie to! – nie zdążyłam dokończyć, bo Louis zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się śmiać. Po chwili z impetem otworzyły się drzwi od sypialni i wszedł Zayn.
-Siema Lou! O, cześć Lidka. –powiedział i mi pomachał.
-Siema –powiedziałam przez śmiech. Chwilę później do pokoju wpadł Niall.
-Ej, ja też chce! – krzyknął i rzucił się na łóżko zgniatając mi przy okazji rękę. W jego ślady poszedł Zayn, a później też Liam i Harry, którzy niespodziewanie się zjawili.
-Okej. Koniec tego. Czuję się lekko zgnieciona –powiedziałam z naciskiem na ostatnie słowo. – Niall, mógłbyś się może przesunąć?
Nie zdążył nawet nic zrobić, bo został zepchnięty przez Louisa.
-Mógłbyś być trochę bardziej delikatny! –powiedział obrażony.
-Ty też! Jak zobaczę chociaż jednego siniaka na jej ciele to nie ręczę za siebie! – powiedział surowo, a mi tylko chciało się z nich śmiać. Wymknęłam się z pokoju. Wzięłam ze sobą ciuchy i poszłam się przebrać. Później zeszłam do kuchni. Po chwili usłyszałam za sobą kroki. To był mój, nieogarnięty Louis. Przytulił mnie mocno.
-Mam nadzieję, że ten głupek nic ci nie zrobił?
-Oczywiście, że nie –powiedziałam i zaczęłam się śmiać. – po za tym, byłeś obok. Jak mogło mi się coś stać?
-No właśnie! To było takie głupie pytanie. - wykręcał się.
-A właśnie. Ja też cię kocham. –szepnęłam mu na ucho.
-Na taką odpowiedź liczyłem. –powiedział i pocałował mnie. Staliśmy tak chwilę przytulając się i całując.
-Aww, jak słodko. –skomentował przechodzący obok Harry.
-Żebyś wiedział. –rzucił Louis.
-Przesuńcie się! Jestem głodny –krzyknął Niall. – jest tu coś smacznego?
-Oj, poosuń się! – powiedział Hazza. – idź. Teraz w kuchni panuję ja.
Rozeszliśmy się a Harry został z Liamem w kuchni. Poszłam na górę po telefon. Nagle dostałam olśnienia.
-Mój boże. Oliwka! –krzyknęłam i złapałam się za głowę.
-O co chodzi? –zapytał Louis.
-Oliwka przyjeżdża. Dziś. Za 4 godziny! –zbiegłam szybko po schodach i ruszyłam w stronę reszty chłopaków. –chodźcie tu szybko! Mam do was wielką prośbę.
Chłopaki zebrali się szybko obok mnie.
-Za 4 godziny przylatuje moja przyjaciółka, Oliwka. Musimy szybko coś zorganizować.
-Ładna? –zapytał Malik.
-Oczywiście, że ładna! –powiedziałam. – ale przejdźmy do rzeczy. Macie jakiś pomysł?
-Może zrobimy imprezę? –zaproponował Liam.
-O tak! Chcę imprezę! –krzyknął Harry i zaczął tańczyć po całym pokoju. Zaczęliśmy się śmiać.
-Musimy się podzielić obowiązkami. Mamy mało czasu –powiedział Lou. –zaprosimy Davida, no nie?
Wszyscy przytaknęliśmy zgodnie. Zaczęliśmy dzielić się pracą. Nagle zadzwonił mój telefon.
-Halo? –powiedziałam i zakazałam chłopakom odezwać się w jakikolwiek sposób. – co?! Co ty mówisz?! Dobrze, czekam z niecierpliwością.
-Co się stało? –zapytali wszyscy.
-Mamy problem. Oliwka będzie za półtorej godziny. –powiedziałam z przerażeniem. –wyrobimy się?
-O to się nie martw! Oczywiście, że się wyrobimy. – powiedział optymistycznie Niall.
-Chodź, jedziemy na lotnisko, bo zanim tam dojedziemy to ona już będzie na miejscu. –powiedział Lou. –jest tylko jeden problem. Harry, dasz kluczyki? Mój samochód stoi przecież na parkingu. –przypomniał sobie i przewrócił oczami.
-Okej, trzymaj. –powiedział Harry i rzucił mu kluczyki. – nie zabijcie się.
-O to nie musisz się martwić. –rzucił Louis i wybiegliśmy z domu. Zapakowaliśmy się do auta.
-Czemu nie jedziesz? –zapytałam. –sam stwierdziłeś, że możemy nie zdążyć.
Lou nic nie odpowiedział tylko przysunął się do mnie i pocałował.
-No, teraz możemy jechać. –powiedział rozpromieniony.
-Głupek.
-Tak, ja też cię kocham. 

_______
No i jest kolejny rozdział ;>
Jeśli się podoba to naprawdę, prosze o komm. xd
Kolejny rozdział będzie prawdopodobnie jutroo :D

niedziela, 25 marca 2012

Rozdział X



Rozdział X


Po wejściu do domu, od razu skierowałam się w stronę „mojego” pokoju. Wskoczyłam na łóżko i wyjęłam telefon. Chciałam porozmawiać z Bartkiem. Strasznie mi go brakowało. Nie odezwałam się do niego odkąd przyjechałam. Wybrałam numer i zadzwoniłam.
-Halo? –odezwał się ledwo słyszalny Bartek. Było strasznie głośno i prawie go nie słyszałam. –kto mówi?
-Jak to kto mówi? To ja, Lidka. –powiedziałam. W słuchawce słyszałam jakiś kobiecy głos.
-Kochanie, kto to? Kończ tą rozmowę i wracaj do nas.–całkowicie zbiło mnie to z tropu.
-Możesz mi wytłumaczyć co się tam dzieje? –czułam, że zaraz wybuchnę złością. Kto to był? Gdzie ty jesteś?!
-Sory mała, nie powinno cię to obchodzić. Daj mi w końcu święty spokój. Już mi się znudziłaś.
Do oczu napłynęły mi łzy. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
-Słucham? Jak to ci się znudziłam? –powiedziałam drżącym głosem. –co ty w ogóle mówisz? A te wszystkie wspólnie spędzone dni, spacery, pocałunki?
-Muszę przyznać, że to było naprawdę bardzo zabawne. –zaczął się śmiać.
-Jeszcze kilka dni temu mówiłeś, że mnie kochasz! –zaczęłam krzyczeć i płakać. W słuchawce usłyszałam tylko śmiech.
-Musisz się chyba jeszcze wiele nauczyć. – odparł i się rozłączył. Odłożyłam powoli telefon i zalałam się łzami. Nie mogłam uwierzyć, że te wszystkie jego słowa były kłamstwem. Wybiegłam z pokoju i potykając się o wszystko co możliwe zbiegłam po schodach. W mgnieniu oka przeszłam przez salon, w którym siedział Louis.
-Co się dzieje? –spytał od razu. Nie odpowiedziałam. Wybiegłam z domu trzaskając drzwiami. Biegłam na oślep. Łzy leciały mi strugami. Kiedy byłam już dość daleko, zwolniłam. Dotarłam nad wodę i weszłam na długi, ciągnący się obok pomost. Przykucnęłam na samym końcu. Nie mogłam się uspokoić. Płakałam i cała się trzęsłam. Miałam dość. Nagle usłyszałam za sobą kroki. To był Louis. Usiadł obok mnie i mocno mnie przytulił. Nic nie mówił, tylko czekał, aż się uspokoję.
-Już dobrze –powiedział w końcu i pocałował mnie w czoło. – nie płacz.
-Czemu wszystko mi się jebie? – powiedziałam przez łzy. Jedyne co mnie wtedy pocieszało to to, że mogłam mocno wtulić się w Louisa. On głaskał mnie po głowie i uspakajał. Nagle sięgnął po coś.
-Marchewkę? –zapytał z nadzieją. Popatrzyłam na niego i pojawił mi się uśmiech. Chwilę później nie mogłam opanować śmiechu.
-Wiedziałem, że to pomoże. – powiedział w międzyczasie.
Chwilę później ogarnęliśmy się i powiedziałam Louisowi o mojej rozmowie z Bartkiem. Zauważyłam, że strasznie się wkurzył.
-Nie przejmuj się nim, zwykły dupek. –pocieszał mnie. – nie rozumiem, jak mógł zrobić coś takiego. Przyrzekam, że tylko jak go zobaczę…
-Spokojnie! –przerwałam, kładąc palec na jego ustach. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę. To była najdłuższa i najpiękniejsza chwila w moim życiu. Zaraz potem Louis nachylił się i pocałował mnie. Tylko kiedy jego usta dotknęły moich, poczułam dreszczyk na całym ciele. Zarzuciłam mu ręce na szyję i pocałowałam czule.
-Dziękuję. – powiedziałam po chwili i wtuliłam się w niego.
-Za co? – zapytał i przyciągnął mnie mocniej do siebie.
-Za to, że jesteś tak cudownym chłopakiem i zawsze jesteś przy mnie. – odpowiedziałam i ponownie go pocałowałam. Siedzieliśmy wtuleni jakiś czas. Było coraz później i powoli robiło się chłodno.
-Chodźmy już. Zaczyna się robić zimno, obiecałem, że będziesz pod najlepszą opieką, więc nie możesz mi tu teraz chorować. – powiedział Louis i wziął mnie za rękę. Szliśmy powoli napajając się swoją obecnością. W końcu doszliśmy do domu. Zaczęliśmy się całować, a z salonu wparował Harry.
-Nareszcie jesteście. – powiedział i uśmiechnął się znacząco do Louisa. – wiedziałem, że tak będzie. Jak już skończycie to chodźcie coś zjeść.
-Okej, idź już sobie. – powiedział Louis i znowu mnie całował.
-Chodź już, Hazza się wkurzy. – powiedziałam po chwili i poszłam do kuchni. Po jak zwykle pysznym jedzeniu przygotowanym przez Loczka, chciałam wziąć prysznic. Poszłam na górę, a w drodze do łazienki zgarnęłam „louisową” bluzkę, którą miałam na sobie rano.

*Louis*
-Od początku wiedziałem, że tak będzie! –krzyczał radośnie Harry. – Ale to nie zmienia faktu, że mnie zdradzasz. –dodał i zrobił obrażoną minę.
-Przepraszam, to silniejsze ode mnie. –odpowiedziałem i usiadłem przed TV. – Mam nadzieję, że mi to wybaczysz?
-O ile o mnie nie zapomnisz. – powiedział i rzucił się na kanapę obok mnie. – tak w ogóle to po co tu siedzisz?
-A co według ciebie powinienem robić? – spytałem.
-Widzę, że muszę cię jeszcze dużo nauczyć. No idź do niej! –powiedział udając załamanego Harry.
-Wiem co mam robić! –krzyknąłem i poszedłem na górę. Po cichu wszedłem do pokoju i czekałem na nią nie zapalając światła. Nagle drzwi się otworzyły. Podszedłem do niej, zanim zapaliła światło i złapałem w talii.
-Ślicznie wyglądasz. Zresztą to żadna nowość. – powiedziałem ciągnąc ją w stronę łóżka. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Chwilę później nachylałem się nad nią i wpatrywałem w te niebieskie oczy.
-Od razu mi się spodobałaś. Tak słodko wyglądałaś w kawiarni. Przerażona i cicha. –powiedziałem, a Lidka zaczęła się śmiać. – po prostu, uwielbiam cię.
-Ja ciebie też. –odpowiedziała cicho i delikatnie pocałowała. Leżałem obok niej i głaskałem po włosach. Po jakimś czasie zasnęła. Przykryłem ją kołdrą i po cichu wymknąłem z pokoju. Wziąłem szybki prysznic i jak najszybciej wróciłem do pokoju. Chciałem być przy niej. Tak słodko wyglądała podczas snu. Położyłem się obok niej.
-Czekałam na ciebie. –wyszeptała i wtuliła się we mnie. Patrzyłem jak powoli zasypia.
-Kocham Cię. – nachyliłem się i pocałowałem na dobranoc.

piątek, 23 marca 2012

Rozdział IX


Rozdział IX


Poszliśmy chyba w każde możliwe miejsce. W końcu Lou zaprowadził mnie do ślicznego parku. Jak zwykle zaczęliśmy się wygłupiać. Ludzie patrzyli się na nas jak na idiotów, ale szczerze mówiąc miałam to gdzieś. Po jakimś czasie doszliśmy do małego jeziorka. Stanęliśmy na małej górce przy brzegu.
-Zobacz! –krzyknęłam do Louisa, a gdy się odwrócił popchnęłam go w stronę wody. Nie przewidziałam jednak, że złapie mnie za rękę i poleciałam razem z nim. Wpadliśmy do zimnej wody.
-Osz ty! –krzyknął Tomlinson i zaczął mnie ochlapywać wodą. Zaczęliśmy znowu bawić się jak dzieci. Jakiś czas później zrobiło mi się już zimno. Postanowiliśmy już wyjść. Sporo czasu minęło zanim udało nam się wygrzebać na brzeg. Trzęsłam się z zimna.
-Widzę, że komuś tu zimno? –uśmiechnął się Louis i przytulił mnie mocno.
-Nie no co ty –powiedziałam. – to wszystko przez ciebie! Ty miałeś tam wpaść. Beze mnie.
-Masz za swoje –zaśmiał się. –dobra chodź i już nie marudź.
Ruszyliśmy ścieżką wzdłuż jeziorka. Mieliśmy całe mokre ubrania, ale opłacało się. Dotarliśmy do ulicy i kierowaliśmy się na parking. Nagle usłyszałam jakieś piski. Odwróciłam się i zobaczyłam kilka fanek, który podbiegły do mojego towarzysza.
-Nie mogę w to uwierzyć! To Louis Tomlinson! –piszczała jedna z nich i odepchnęła mnie z olbrzymią siłą. Zaraz rzuciły się na Louisa prosząc o autografy i zdjęcia. Dziewczyn było coraz więcej i nie mogłam się dostać do przyjaciela. Jedna z wpychających się w tłum fanek spojrzała na mnie.
-Suka. Nigdy więcej nie spędzisz ani jednej chwili z moim idolem. On jest tylko i wyłącznie mój. Zapamiętaj to sobie. –syczała i zaraz przyłączyły się do niej kolejne. Spojrzałam na nie żałośnie.
-Aha. To bardzo ciekawe. – powiedziałam i nie zwracałam na nie uwagi. – Louis! Możesz tu przyjść –krzyknęłam i spojrzałam w jego stronę. Szukał mnie wzrokiem. Wyciągnęłam rękę, ale chyba się nie spostrzegł. Nie mogliśmy do siebie dojść. Dzieliło nas kilkanaście, jak i nie kilkadziesiąt wrzeszczących fanek. Nagle poczułam, że ktoś jeszcze mocniej mnie popchnął, że o mało się nie przewróciłam.
-Powiedziałam ci coś! Spierdalaj! – krzyczała mi w twarz psychiczna dziewczyna. – popatrz na siebie! Mój Louis nigdy nie zagadałby do takiego pustaka ja ty.
-Haha, tylko nie zamieniaj nas rolami –spojrzałam na nią, na jej zjarane na solarze ciało i wytapetowaną twarz. – patrzyłaś dziś w lustro? Wydaję mi się, że jednak nie, bo coś się dzieje z twoją twarzą. A teraz zostaw mnie w spokoju i idź poprawić makijaż. –powiedziałam, ale dziewczyna stała przede mną rozwścieczona i o mało co nie rzuciła się na mnie z pięściami. Była jednak zbyt nieudolna i szybko udało mi się ją ominąć. Stwierdziłam jednak, że nie uda mi się dotrzeć do Louisa. Przeszłam przez ulicę i wyciągnęłam telefon. Szybko wykręciłam numer Harrego
-No hej! Co tam u was? – powiedział radośnie.
-Hm. Jest tragicznie. Mógłbyś podjechać pod park? Louis jest otoczony fankami i już mam tego dosyć.
-Okej, zaraz będę. Musisz się do tego przyzwyczaić. Dziewczyny gwiazd mają ciężkie życie. –zaśmiał się i rozłączył, a mi w uszach brzęczały jego ostatnie słowa. Odwróciłam się w stronę Louisa. Zobaczyłam, że te fanki zachowywały się coraz gorzej. Całowały go, rzucały się na niego. Przyjrzałam się bliżej i zobaczyłam, że był tam też ten pustak. Louis był wyraźnie wkurzony. Odepchnął ją od siebie. Z wściekłością podeszłam do nich i złapałam go za rękę.
-Chodź, idziemy stąd.
-Gdzie ty byłaś?! – krzyknął Lou. –nigdzie nie mogłem cię znaleźć.
-Te panie wyraźnie mnie nie zaakceptowały. –powiedziałam i spojrzałam na nie. – zresztą, mam to gdzieś. Zadzwoniłam po Hazzę. Zaraz powinien tu być.
-O, to dobrze. A teraz trzeba stąd uciekać. Wskakuj. –powiedział i zaczął się śmiać. Za chwilę byłam już na jego plecach. Min tych dziewczyn nie dało się opisać. Ze śmiechu prawie spadłam. W końcu postawił mnie na ziemi.
-Jesteś głupi. –powiedziałam ze śmiechem.
-Też cię kocham. – odparł i spojrzał jak na nikogo innego. Nagle rozległo się trąbienie samochodu i zepsuło tą wspaniałą scenkę. Wskoczyliśmy do samochodu.
-Mój samochód odbierzemy kiedy indziej… - spojrzał zirytowany na obstawiony przez fanki samochód. Ruszyliśmy do domu. Nagle poczułam ciepło. Louis niezdarnie złapał mnie za rękę i nie puścił jej dopóki nie dojechaliśmy.

Rozdział VIII


Rozdział VIII
 Obudziłam się z samego rana. Chciałam jak najszybciej znaleźć się przy cioci. Wstałam i założyłam lóźną bluzkę, prawdopodobnie Louisa. Wyszłam po cichu z pokoju i chciałam dotrzeć do łazienki. Kierowałam się w stronę jednych z drzwi, które mogłyby do niej prowadzić. Nagle usłyszałam, że ktoś wbiega po schodach. Nie zdążyłam się odwrócić, a przede mną stanął Lou.
-Ładnie wyglądasz. –uśmiechnął się. Zrobiło mi się głupio.
-Przepraszam, nie miałam przy sobie swoich rzeczy, a chciałam tylko przejść do łazienki no i jakoś tak wyszło. – powiedziałam od razu rumieniąc się.
-Właśnie wracam z mieszkania twojej cioci… -podał mi torbę, którą trzymał w ręce.- zgadywałem, że to twoja. Była jeszcze nie rozpakowana więc…
-Tak to moja, dziękuję ci bardzo! –odpowiedziałam i wzięłam torbę.
-Jeśli chcesz to mogę pojechać z tobą do szpitala. –zagadał szybko.
-Mógłbyś? Właśnie chciałam poprosić o to któregoś z was… Muszę szybko dowiedzieć się co z ciocią. –powiedziałam, a wydarzenia z poprzedniego dnia uderzyły we mnie z podwojoną siłą. Louis chyba to zauważył i od razu powiedział:
-No to co? Za dwadzieścia minut jedziemy?
-Okej. Dziękuję jeszcze raz za rzeczy. –uśmiechnęłam się i poszłam do łazienki. Po jakimś czasie wyszłam z niej, a na dół sprowadziły mnie niesamowite  zapachy. Zajrzałam do kuchni i zobaczyłam cudownie przyrządzone naleśniki. Przy stole siedział już Niall i zajadał się nimi.
-Jak się spało? – powiedział Harry, który bawił się właśnie w kucharza.
-No muszę przyznać, że całkiem dobrze – odpowiedziałam.
-A jak z, no wiesz. Z ciocią?
-Właśnie zaraz mamy jechać ją odwiedzić. –powiedziałam, a Harry zrobił dziwną minę. – my, w sensie, że ja i Louis. –dokończyłam, a Harry się uśmiechnął.
-W każdym razie nikogo nie wypuszczę bez moich rozpływających się w ustach naleśnikach. –uśmiechnął się szeroko i kazał mi usiąść coś zjeść.
-Ej, ej! Nie za dużo tej skromności? –zapytał  ironicznie Louis wchodząc do pomieszczenia. – nie przechwalaj się tak już. Chcę dostać coś jadalnego. Nie przypalonego.
Po pysznym posiłku zaczęliśmy się zbierać do drogi. Chciałam już jak najszybciej dowiedzieć się o stanie cioci. Louis i Harry stali obok mnie i jak zwykle się wygłupiali. W pewnej chwili Louis potknął się i poleciał w moją stronę.
-Noo, proszę ciebie. Co ja tu widzę. –powiedział od razu Harry pogwizdując.
Zaczęłam się śmiać, a Tomlinson chyba się troszkę zawstydził. Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w stronę samochodu. W trakcie jazdy mało się do siebie odzywaliśmy. Serce waliło mi mocniej za każdym razem, jak tylko na niego spojrzałam. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Wchodząc do szpitala od razu rozglądałam się za doktorem, który wczoraj przyjął ciocię. Zobaczyłam go na końcu korytarza i szybko podbiegłam.
-Panie doktorze, wczoraj przywieziono tu moją ciocię. Została pobita. Jak się czuje? – powiedziałam wszystko za jednym zamachem. Doktor popatrzył na mnie chwilę i w końcu powiedział:
-Wszystko jest pod kontrolą, ale twoja ciocia musi zostać tutaj jeszcze kilka dni na obserwacji. Jest jeszcze trochę osłabiona więc dobrze jej to zrobi.
-A… mogłabym ją zobaczyć?
-Oczywiście –odparł szybko doktor. – zaprowadzę cię. Poszłam za nim. Pokiwałam Lou, żeby się do mnie dołączył, ale stwierdził, że lepiej będzie jak poczeka. Po chwili doszłam już do sali, w której była Anna. Weszłam do środka i po prawej stronie zobaczyłam ją zmęczoną w szpitalnym łóżku.
-Ciociu! –krzyknęłam radośnie i podbiegłam do niej.
-Witaj kochanie –odpowiedziała lekko osłabionym głosem Anna. –jak się cieszę, że cię widzę.
-Nigdy więcej nie rób mi czegoś takiego! –rozkazałam surowo. – jak tylko wrócimy do domu musimy poważnie porozmawiać. Teraz będę zawsze przy tobie.
Wiedziałam, że to nie jest najlepszy moment na rozmowę o zdarzeniu z poprzedniego dnia, więc postanowiłam cierpliwie czekać, aż Anna opuści szpital. Usiadłam obok niej i zaczęłyśmy rozmawiać.
-Przepraszam cię. Wiem, jestem strasznie nieodpowiedzialną osobą. Gdybym tylko mogła sprawić żebyś zamieszkała gdzie indziej niż w moim mieszkaniu. Boję się, że nie jesteś tam bezpieczna.
-Nie musi się pani martwić –powiedział Lou, który właśnie wszedł na salę. –jest pod najlepszą opieką. Mieszka u nas i biorę za nią całkowitą odpowiedzialność.
Anna zrobiła wielkie oczy. Dobrze wiedziała kim jest chłopak, z którym rozmawia, bo wielokrotnie o nim mówiłam. Uśmiechnęła się szeroko.
-No to bardzo się cieszę! Dziękuję bardzo, że mnie odwiedziliście. –powiedziała i spojrzała na mnie znacząco. –nie chcę wam już zabierać czasu. Po za tym za chwilę mam badania. Dziękuję jeszcze raz.
Pożegnaliśmy się i wyszliśmy ze szpitala. Tak strasznie cieszyłam się, że ciocia jest w dobrym stanie.
-No to co? Może wyskoczymy sobie gdzieś? –spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
-Baaardzo chętnie! – odpowiedziałam i dostałam niespodziewanego buziaka. 

niedziela, 18 marca 2012

Rozdział VII


Rozdział VII

Po chwili usłyszeliśmy kroki. Do mieszkania weszli ratownicy i szybko zabrali ciocię do szpitala. Ruszyliśmy za nimi. Ciągle nie mogłam powstrzymać łez. Wiedziałam, że to moja wina. Nie powinnam zostawiać cioci samej. Louis starał się mnie opanować, ale bezskutecznie. Ciągle dzwoniły nasze komórki, lecz ani ja, ani Louis nie zwracaliśmy na to uwagi. Dojechaliśmy do szpitala. Nie mogłam się tam odnaleźć. Szukałam kogokolwiek, kto mógłby powiedzieć mi co się dzieje z ciocią. W końcu dotarłam do lekarza, który przyjął Annę.
-Co z moją ciocią? –powiedziałam przez łzy.
-Na razie nie mogę nic powiedzieć. – odpowiedział lekarz. – wiadomo tylko tyle, że została pobita i nie wygląda to najlepiej, ale proszę się nie martwić.
Usiadłam w korytarzu i myślałam o cioci. Tak bardzo żałowałam tego, że nie dowiedziałam się dokładnie kim był ten facet. Byłam pewna, że to on pobił ciocię, ale nie widziałam dlaczego. Mijały minuty, a lekarza nie było. Coraz bardziej obawiałam się o zdrowie cioci. Łzy spływały mi po policzkach.
-Nie płacz już. – powiedział Louis, który właśnie usiadł obok mnie i mocno mnie przytulił. – to nie jest twoja wina. Nie mogłaś tego przewidzieć.
-Mogłam! Gdybym nie była taka głupia i nie zostawiała cioci samej do niczego by nie doszło. –po tych słowach znowu się załamałam i zaczęłam strasznie płakać. Louis nic nie mówił. Przytulał mnie tylko i czekał, aż się uspokoję. Było coraz później. Nie miałam już siły na łzy. Nagle pojawił się lekarz i oznajmił krótko, że ciocia musi zostać jeszcze kilka dni w szpitalu. Nie pozwolono mi jej zobaczyć, ale nawet nie chciałam patrzeć w jakim jest stanie… Kazano nam wrócić do domu i przyjść następnego dnia. Poszliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Byłam załamana. To dopiero pierwszy dzień pobytu, a już dzieje się coś złego. Miałam wielką ochotę zakończyć ten dzień. Podróż dłużyła się i czułam, że zaraz zasnę. W końcu dojechaliśmy, ale to nie było osiedle cioci
-Przenocujesz u nas. Nie pozwolę ci tam wrócić. –powiedział troskliwie Louis i zaprowadził mnie do środka. Kiedy otworzył drzwi, wszyscy się zbiegli, aby dowiedzieć się o co chodzi. Nie miałam ochoty tłumaczyć cokolwiek i komukolwiek.
-Dajcie jej na razie spokój. Ma za sobą ciężki dzień. –powiedział Lou, a chłopaki posłuchali się go. – chodź, zaprowadzę cię do sypialni.- zwrócił się do mnie.
Weszłam za nim po schodach i ruszyłam w kierunku jednych z drzwi, które otworzył. To był jego pokój.
- Połóż się i odpocznij. Spotkamy się jutro rano. Dobranoc –przytulił mnie mocno raz jeszcze i wyszedł z pokoju. Rozejrzałam się zaspanym wzrokiem. Przypomniało mi się, że przecież nie mam przy sobie żadnych ciuchów. Wszystko zostało w mieszkaniu cioci. Zdjęłam ubrania i w bieliźnie wskoczyłam do łóżka. Nareszcie mogłam odpocząć. Wyczerpana zasnęłam po kilku minutach.

*Louis*
Zszedłem powoli ze schodów. Strasznie współczułem Lidce. Nie zna tu nikogo innego, prócz cioci. To był dla niej naprawdę ciężki dzień. Myślałem o niej jeszcze chwilę, ale zaraz zaatakowali mnie chłopcy.
-Ej, co się stało? – zapytał od razu Harry.
-No właśnie. Ona była w strasznym stanie. –dodał Zayn.
-Jej ciocia została pobita… Znaleźliśmy ją w mieszkaniu na podłodze. Jest teraz w szpitalu –odpowiedziałem.
Nastała chwila ciszy. Nikt nie wiedział co odpowiedzieć.
-Szkoda jej… Naprawdę fajna dziewczyna. Od razu mi się spodobała. –powiedział Harry.
-Mi też. –dodałem cicho. Było już późno więc rozeszliśmy się do sowich pokoi. Poszedłem do siebie. Otwierając drzwi przypomniało mi się, że jednak ten pokój jest już zajęty. W łóżku ujrzałem zmęczoną, śpiącą Lidkę. Przyglądałem się jej jeszcze chwilę. Wyglądała uroczo. W końcu wyszedłem i powoli zamknąłem drzwi.
-Znajdzie się tu miejsce dla mnie? – powiedziałem błagającym głosem wchodząc do Hazzy. Nie czekając na odpowiedź wpakowałem się do jego łóżka. Zamyśliłem się chwilowo.
-Podoba ci się, co? – powiedział nagle Loczek.
-Kto?
-No ona. Nie ukryjesz tego przede mną. –powiedział i uśmiechnął się. –może przeżyję tą zdradę.
Nic nie odpowiedziałem. Może i miał rację. 

______
Mam nadzieję, że się podoba . ;) 
Jbc to koomentarze, komentarze, komentarze ! :)

Rozdział VI

Rozdział VI

Po telefonie, trochę oszołomiona poszłam do cioci.
-Mogłabym wyjść o 18? – zapytałam patrząc na smutną kobietę.
-Oczywiście, że tak. Cieszę się, że tak szybko udało ci się z kimś zaprzyjaźnić. – odpowiedziała i próbowała się uśmiechnąć.
-Ale… Na pewno dasz sobie radę? Nie chcę cię widzieć w takim stanie!
-Oczywiście, że dam. Nie musisz się o mnie martwić. – rzekła i nareszcie zobaczyłam ten śliczny uśmiech.
Wróciłam do pokoju i popatrzyłam na zegarek. Miałam pół godziny. Założyłam koszulę, ciemne rurki i conversy. Poszłam do łazienki, żeby poprawić włosy i makijaż. Po piętnastu minutach byłam gotowa. Wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Spojrzałam na telefon, który właśnie zawibrował. Dostałam sms’a od Oliwki.
,, Jak tam u ciebie kochana? Mam nadzieję, że jakoś beze mnie wytrzymujesz. Tęsknie.” Odpisałam szybko i powoli kierowałam się w stronę wyjścia.
-Postaram się wrócić jak najszybciej. – powiedziałam do Anny.
-Jeżeli będziesz przed północą będzie dobrze. –odpowiedziała i zniknęła w kuchni.
Wyszłam z mieszkania i skierowałam się do windy. Za chwilę znalazłam się na dole i wyszłam z bloku. Było pięć po osiemnastej, ale nigdzie nie mogłam dostrzec Davida. Nagle usłyszałam dźwięk klaksonu samochodu. Odwróciłam się i w dużym, czarnym samochodzie zobaczyłam chłopaka. Pomachał mi i podjechał.
-Okej, możesz mi teraz powiedzieć gdzie jedziemy? –zapytałam pakując się do samochodu.
-Chciałbym żebyś poznała moich przyjaciół. Sądzę, że od razu bardzo cię polubią. –odpowiedział i ruszył. Zajęliśmy się rozmową. Nawet nie zorientowałam się, kiedy David podjechał pod małą kawiarenkę i zaparkował auto. Wysiedliśmy i skierowaliśmy się w stronę budynku.
-Zawsze się tu spotykamy. Oprócz nas nie ma tu chyba tłumów klientów, ale jest naprawdę bardzo przytulnie. –powiedział David i uśmiechnął powalająco. Weszliśmy do środka. Rozejrzałam się i…
-O ja pierdole. –powiedziałam do siebie. Przy stoliku w kąciku zobaczyłam pięć znanych mi osób. Nagle jeden z chłopaków siedzących tyłem odwrócił się. Zobaczyłam twarz Nialla. W jednej chwili ogarnęła mnie panika.
-David, chodź może jednak. – pociągnęłam go w stronę wyjścia.
-Czekaj, czekaj! – powiedział i zawrócił się. – No siema głodomorze. –usłyszałam po chwili. Odwróciłam się i zobaczyłam, że David wita się z Niallem. Zamurowało mnie. Totalnie mnie zamurowało. David popatrzył na mnie i powiedział.
-To jest Lidka. Poznaliśmy się dzisiaj w parku, ale mogę chyba przyznać, że jesteśmy dobrymi znajomymi.-uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. – no a tych panów to chyba znasz. – dodał.
-Tak. Znam – wydukałam.
Chwilę później dosiedliśmy się do chłopaków, a ja zajęłam miejsce naprzeciwko Lou. Moi towarzysze rozgadali się na dobre. Nie wiedziałam czy mam dołączyć do konwersacji, więc siedziałam cicho. Przechodziły mnie ciarki za każdym razem jak patrzyłam na Louisa. Był taki cudowny. Co chwila na niego patrzyłam. W końcu zatrzymałam na chwilę wzrok. Wtedy on odwrócił się i zorientował, że go obserwuję. Uśmiechnął się i zapytał:
-A tak właściwie to od dawna jesteś w Anglii?
-Nie. Dzisiaj przyleciałam. – powiedziałam i poczułam, że się rumienie. Zwykła wymiana zdań doprowadzała mnie do szaleństwa.
-No to chyba muszę pokazać ci wszystkie najciekawsze miejsca tego miasta. –powiedział i znowu się uśmiechnął.
Coraz bardziej zaczęłam się rozkręcać. Chłopaki byli naprawdę bardzo zabawni i cudownie spędzało mi się z nimi czas. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Nagle poczułam wibrację telefonu. Zadzwoniła ciocia. Nawet nie zdążyłam odebrać, bo się rozłączyła. Od razu wiedziałam, że jest coś nie tak.
-Musze szybko wrócić do domu! – powiedziałam z paniką. Spojrzałam na Davida. Niestety był on już po kilku piwach. Nie zastanawiając się wybiegłam z kawiarni. Nie wiedziałam zupełnie w którą stronę mam się udać.
-Co się dzieje? –usłyszałam zatroskany głos Louisa.
-Muszę wrócić do domu. Natychmiast! Co złego dzieje się z ciocią. –odpowiedziałam a do oczu napłynęły mi łzy.
-Wsiadaj –powiedział chłopak i ruszył do jednego z samochodów. Podbiegłam do niego i wskoczyłam do samochodu. Podałam Louisowi dokładny adres i ruszyliśmy. Całą drogę próbowałam dodzwonić się do cioci. Nie odbierała. Nie mogłam powstrzymać łez. Po jakimś czasie dojechaliśmy na miejsce. Pędem wybiegłam z samochodu i ruszyłam w kierunku bloku. Nie chciało mi się czekać na windę i zaczęłam wbiegać po schodach. Po chwili dogonił mnie Lou. Dotarliśmy na szóste piętro a drzwi mieszkania cioci były uchylone. Otworzyłam je i zobaczyłam leżącą na podłodze ciocię. Nie mogłam powstrzymać płaczu. Podbiegłam do Anny nie wiedząc co robić. Nie reagowała na nic. Tomlinson natychmiast zadzwonił po karetkę. Mijały minuty, a ciocia ciągle nie odzyskała przytomności. Nie mogłam pojąć co zaszło w mieszkaniu. Rozejrzałam się po pokoju. Potłuczone szklanki, rozrzucone przedmioty. Doszło do mnie, że ciocia została napadnięta. Była cała potłuczona, a miejscami leciała jej krew. Od razu domyśliłam się, kto jej to zrobił. 

piątek, 16 marca 2012

Rozdział V


Rozdział V

O 3.00 zadzwonił budzik. Szybko wstałam i zaczęłam się ogarniać. Byłam strasznie przejęta tym wszystkim! Anglia, Anglia, Anglia… Jedyne słowa, które mi wtedy towarzyszyły. Po raz setny sprawdziłam walizki wszystkie rzeczy. W końcu byłam gotowa do wyjazdu.
-Na pewno wszystko masz? –upewniała się mama.
-Mam taką nadzieję. – odparłam i zamyśliłam się. Po kilkunastu minutach byliśmy już na lotnisku. Wzięłam swoje rzeczy i pożegnałam się ze wszystkimi. Po wszystkich kontrolach usiadłam w samolocie, a chwilę poźniej rozpoczął się lot. Przez to, że musiałam tak wcześnie wstać, oczy same mi się zamykały i w końcu zasnęłam. Znowu śniło mi się One Direction. Dzięki temu znacznie poprawił mi się humor.
W końcu dolecieliśmy na miejsce. Udało mi się wyjść i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że jestem w Anglii. Z bananem na twarzy szukałam kobiety podobnej do tej ze zdjęcia, które dostałam. Nagle zauważyłam ją w tłumie i szybko „podreptałam” w jej kierunku.
-Cześć kochanie! –usłyszałam słodki głos cioci. – od razu wiedziałam, że to ty! Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę z twojego przyjazdu. –powiedziała i przytuliła mnie.
-Ja również ciociu. W końcu mam okazję cię poznać.
Rozmawiając odebrałyśmy i wyruszyłyśmy. Po jakimś czasie podjechała po nas taksówka i pojechałyśmy do domu. Szybko znalazłyśmy się na słonecznym osiedlu. Weszłyśmy do jednego z bloków i wjechałyśmy windą a szóste piętro. Zaraz znalazłam się w pięknym mieszkaniu cioci.
- Twój pokój jest na wprost – powiedziała Anna i uśmiechnęła się. – mam nadzieję, że ci się spodoba.
Zdjęłam buty i podążyłam we wskazanym kierunku. Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju. Był naprawdę śliczny. Biało – czerwone i duże, miękkie łóżko bardzo mi się spodobały.
- No i jak? Podoba ci się? – powiedziała ciocia, która właśnie weszła do pokoju.
-Jest przepiękny, naprawdę strasznie mi się podoba.
-No to się cieszę. A teraz chodź, na pewno jesteś bardzo głodna. – odparła i poszłyśmy do kuchni.
Po pysznym posiłku postanowiłam trochę pobiegać, a przy okazji rozejrzeć się po okolicy. Dowiedziałam się od Ani gdzie mogę znaleźć park i po trzydziestu minutach wyszłam. Dotarłam do parku, oczywiście kilka razy gubiąc się i odnajdując, i strasznie chciało mi się z tego powodu śmiać. W końcu jednak poradziłam sobie. Włożyłam słuchawki w uszy i rozpoczęłam bieg. Nuciłam pod nosem jedną z piosenek One Direction i kompletnie odleciałam… Zapatrzyłam się na dwójkę zakochańców i wpadłam na kogoś.
-O jeju, przepraszam, przepraszam bardzo! – zaczęłam szybko. – naprawdę przepraszam, to przez nie uwagę.
- Okej, okej. – uśmiechnął się przystojny blondas z ciemnymi oczami, na którego wpadłam. – w sumie to jest jeden plus. Mogłabyś w ramach wynagrodzenia dotrzymać mi towarzystwa?
-Hm… No w sumie to czemu nie? – chwilę się zawahałam, no ale co tam. Zaczęliśmy rozmawiać i okazało się, że ten chłopak jest naprawdę świetny. Cały czas się wygłupiał i bardzo dobrze mi się z nim rozmawiało. Dowiedziałam się też, że ma na imię David. W dziwny sposób nasza rozmowa potoczyła się tak, że zaczęliśmy mówić o One Direction, a David cały czas w dziwny sposób się uśmiechał.
-Ej no, powiedz w końcu dlaczego się tak dziwnie uśmiechasz? –zapytałam, bo już nie mogłam wytrzymać. – rozumiem, że możesz ich nie lubić, ale nie zmienisz tego, że ja ich uwielbiam.
-Nie mam zamiaru tego zmieniać – powiedział i znowu zaczął żartować.
Minęło już przynajmniej półtorej godziny i postanowiłam powoli zbierać się do domu. Na prośbę Davida podałam mu swój numer, pożegnaliśmy się i rozeszliśmy. Kiedy byłam już pod drzwiami mieszkania, usłyszałam krzyki. Z impetem weszłam do środka i ujrzałam zapłakaną ciocię i dziwnego typa, który na nią krzyczał.
-Co tu się do cholery dzieje?! –spojrzałam na faceta z obrzydzeniem. – zostaw ją w spokoju i wynoś się!
Mężczyzna spojrzał tylko na mnie i zaczął się śmiać.
- Wynoś się, nie chce cię tu nigdy więcej widzieć! – krzyknęłam jak najgłośniej mogłam.
Typek skierował się w kierunku wyjścia, a po chwili było słychać tylko huk zamykanych drzwi.
-Kto to był? – podeszłam do cioci i przytuliłam ją.
-Nie ważne, nie przejmuj się nim. – odpowiedziała Anna i wytarła łzy. – jak było na treningu?
-W porządku… -odrzekłam i usłyszałam dźwięk dzwonka. – przepraszam, muszę odebrać. – powiedziałam i ruszyłam do pokoju.
-Cześć to ja, David. O 18 bądź gotowa do wyjścia. Nie pytaj o szczegóły. Dowiesz się później. Mogę powiedzieć tylko tyle, że będziesz mi za to dziękować. 

poniedziałek, 12 marca 2012

Rozdział IV


Rozdział IV 

Minął tydzień, a ja i Oliwka dalej nie miałyśmy ze sobą kontaktu. Stało się to naprawdę męczące. Nie mogłam uwierzyć, że pokłóciłyśmy się przez chłopaka. Chciałam to skończyć jak najszybciej. Sięgnęłam po telefon i wykręciłam numer Oliwki. Nie odebrała. Zadzwoniłam drugi raz. Znowu cisza. Odłożyłam telefon i włączyłam komputer. Było mi strasznie smutno. Nie nawiedziłam kłócić się z Oliwką, ale uwielbiałam kiedy się godziłyśmy. Miałam nadzieję, że nastąpi to jak najszybciej. Zalogowałam się na twitterze. To co tam zobaczyłam totalnie mnie zaskoczyło. Louis Tomlinson. Louis Tomlinson odpisał mi. Automatycznie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Kilka słów a cieszyłam się jak głupia. Chociaż na chwilę zapomniałam o Oliwce. Znacznie poprawił mi się humor. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam po schodach i wyjrzałam przez okno. Bartek.
-Hej! Co ty tu robisz? – powiedziałam otwierając drzwi.
-Stęskniłem się! – odpowiedział i mocno mnie przytulił. Poszliśmy do mojego pokoju. Jak zwykle chwilę później rozpoczęła się bitwa na poduszki. Po jakimś czasie uspokoiliśmy się. Bartek co chwila mnie przytulał i całował. Jednak wydawało mi się, że coś jest nie tak. Nie chciałam tego po sobie pokazać. Nagle zadzwonił telefon Bartka. Po krótkiej rozmowie rzucił do mnie:
-Muszę już iść. Starzy znowu coś chcą. – powiedział i wybiegł z pokoju. Po chwili usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Poczułam się dziwnie. Wydawało mi się, że Bartek nie był ze mną do końca szczery. Nigdy nie wychodził tak gwałtownie.
Zadzwonił mój telefon.
-Halo?
-Cześć… Dzwoniłaś do mnie. – usłyszałam przygaszony głos Oliwki.
-Tak, dzwoniłam. – odpowiedziałam i zamilkłam. – słuchaj, chciałam cię przeprosić. Zachowałam się jak idiotka. Jak zwykle zareagowałam  zbyt gwałtownie.- dodałam po chwili.
-Też chciałam cię przeprosić. Miałaś rację. Nie znam Bartka i nie powinnam go tak oceniać.
Nic nie odpowiedział.
-Chyba miałaś rację… - powiedziałam cicho.
-Zrobił ci coś? – zapytała z oburzeniem moja przyjaciółka.
-Właściwie to sama nie wiem. Dziwnie się dziś zachowywał.
-Zobaczymy co da się zrobić. Wezmę się za niego –powiedziała entuzjastycznie Oliwka. – nikt nie ma prawda skrzywdzić mojej przyjaciółki.
Po tych słowach zrobiło mi się strasznie miło.
-Mam takie ogromne szczęście, że jesteś moją przyjaciółką – powiedziałam, a w oku zakręciła mi się łezka. – kocham cię.
-Ooo, ja ciebie też – zaśmiała się.
Wszystko powróciło. Znowu zaczęłyśmy śmiać się i rozmawiać o głupich rzeczach, plotkować i poruszać ważne tematy. Strasznie mi tego brakowało.
-Hmm… Oliwka. Muszę powiedzieć ci coś ważnego –zaczęłam niepewnie.
-No dawaj. W sumie ja też mam ci coś do powiedzenia, ale nie jestem pewna czy mogę tak przez telefon. No, ale już mów, nie przerywam ci.
-No więc… W wakacje wyjeżdżam. Za granicę. Nie ,mogę już tego odwołać. Walizki spakowane, a bilety zakupione. – zrobiło mi się przykro. – przepraszam, że nie powiedziałam ci wcześniej.
-Lidka… Boże święty! – wykrzyknęła Oliwka. – Matko, gdzie jedziesz ?
-Em… Do Anglii – powiedziałam niepewnie. Całkowicie nie rozumiałam co ją tak cieszy – 1 licpa.
W słuchawce usłyszałam krzyk Oliwki.
-Lidka! Ja pierdole! Jesteśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie! – krzyknęła radośnie. – też jadę do Anglii, co prawda trzy tygodnie później. Ale porazisz sobie beze mnie. Wiem to.

_________
No to i 4 rozdział, dziękuję Oliwceee za pospieszanie, haha <3

Rozdział III


Rozdział III

-To wspaniale! –powiedziała mama i uśmiechnęła się. – Ale pamiętaj proszę! Anglia wcale nie jest bezpieczna, a już na pewno nie dla kogoś takiego jak ty.
-Mamo, czy możemy porozmawiać o tym jutro? – przerwałam. – jestem bardzo zmęczona.
-Oczywiście kochanie –odparła rodzicielka i przytuliła mnie. – dobranoc.
-Dobranoc – odpowiedziałam, ale nie wiem czy ktokolwiek usłyszał moje słowa.
Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Dalej trapiła mnie rozmowa z Oliwią. Wiem, że zareagowałam zbyt gwałtownie, ale starałam odsunąć od siebie tą myśl. Nie wiedziałam co robić. Zbliżała się 1.00, a ja dalej rozmyślałam nad Bartkiem. Może to co usłyszałam od Oliwki to prawda…
Oczy same mi się zamykały. W końcu dałam za wygraną i zasnęłam.

     * Padał straszny deszcz i nie widziałam praktycznie nic. Wielkie miasto i dużo ludzi z każdej strony.
-Gdzie ja jestem? Gdzie ja kurwa jestem!? – krzyczałam i biegłam przed siebie. Popychałam ludzi nawet nie zwracając na nich uwagi. Ciągle biegłam. Nagle zahaczyłam o nierówną płytę chodnikową i przewróciłam się uderzając głową o ziemię. Leżałam dłuższą chwilę z potwornym bulem. Poczułam, że ktoś mnie podnosi. Nie miałam siły się temu opierać. Dotarło do mnie, że ktoś niesie mnie na rękach. Otworzyłam oczy i zobaczyłam znajomą twarz.
-Louis Tomlinson? – powiedziałam zszokowanym, zachrypniętym głosem.
Chłopak popatrzył na mnie i zobaczyłam ten cudowny uśmiech.
-Witaj śpiąca królewno! – powiedział kochanym głosem. – myślałem, że już się nie obudzisz.
-Co tu się dzieje? – zapytałam lekko zdezorientowana i dotknęłam bolącej głowy. – Au… moja głowa.
-Spokojnie, zaraz przestanie cię boleć. Przynajmniej mam taką nadzieję. –powiedział i znowu się uśmiechnął.
-Ja chcę wiedzieć co tu się dzieje! – powiedziałam dosyć głośno. – I tak w ogóle postaw mnie na ziemię, umiem chodzić.
Louis zrobił ostrożnie to o co go poprosiłam. Czułam, że moje nogi są jak z waty. Przytrzymując się Tomlinsona szłam naprzód.
-Jak ci na imię? – odezwał się nagle.
-Lidka. – rzuciłam szybko – mogę wiedzieć gdzie idziemy?
-Oczywiście, że możesz! Idziemy do nas. Do mnie, Harrego, Niella, Liama i Zayna.
Przewrócił oczami i dodał:
-Pewnie znasz nas zespół?
-Oczywiście że znam! – uśmiechnęłam się.
Nagle zdałam sobie sprawę, że przede mną wznosi się cudowna, duża villa.
-Wy tu mieszkacie? –zapytałam z niedowierzaniem.
-Tak. Chodź szybko. –powiedział Lou i otworzył mi drzwi.
To co zobaczyłam w środku było takie piękne.
-Ja pierdole… - wykrztusiłam tylko.
Zauważyłam, że w moją stronę zbliża się Liam.
-Dobrze się czujesz? –spytał kiedy stał już przy mnie.
-Czuje się fatalnie… Boli mnie głowa – przyznałam.
-Usiądź. Zaraz coś wymyślę.
Weszłam do salonu gdzie zastałam kolejnych członków zespołu.
-Siemano! –wykrzyknął Niall i pomachał mi.
-Chłopaki, to jest ta dziewczyna, którą znalazłem. Ma na imię Layla. Nie, chwila… Coś pomieszałem. –spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem.
-Lidka. – uśmiechnęłam się. – ale może być i Layla.
Nagle pojawił się Liam  ze szklanką wody i lodem. Kazał przyłożyć mi go do głowy. Poczułam ulgę, ale wiedziałam,  że będę mieć siniaka. Siedzieliśmy chwilę w salonie i w końcu chłopaki rozeszli się. Zostałam tylko ja i Louis.
-Dziękuję za pomoc. –powiedziałam. – naprawdę nie wiem co by się ze mną stało gdybyś nie zareagował.
-Okej, nie ma sprawy –odparł Lou.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy, a ja ukradkiem spoglądałam w jego stronę. Niestety zauważył to. Wstał i podszedł do mnie. *

-MIAUUU! – odezwał się Simba i o mało nie spadłam z łóżka.
-Simba! Ty głupku – krzyknęłam zaspanym głosem i zaczęłam się z nim drażnić. – nigdy ci tego nie wybaczę! Dlaczego akurat w tym momencie? 

________
xxx.

niedziela, 11 marca 2012

Rozdział II



Rozdział II


Zamurowało mnie.
-W Anglii? – spytałam z niedowierzaniem. – ale rozmawiałaś z rodzicami Oliwki i Bartka? Zgodzili się na to?
-Nie nie rozmawiał z ich rodzicami – odpowiedziała mama, a jej słowa bardzo mnie zdziwiły. – ciocia Anna zadzwoniła do mnie ostatnio. Od zawsze bardzo chciała cię poznać. W końcu to moja siostra. Powinna wiedzieć jak wyglądasz i jak się zachowujesz. Zaproponowała, że z wielką przyjemnością zaopiekuję się tobą.
-Czekaj! – przerwałam jej. – czy ktoś pytał mnie o zdanie? Przecież to ja powinnam podjąć decyzję.
Byłam coraz bardziej podenerwowana.
-Stwierdziłam, że bardzo się ucieszysz. Ostatnio ciągle gadasz o tym całym zespole… - zrobiła minę jakby nie mogła sobie czegoś przypomnieć.
-One Direction. – dopowiedziałam i chwilę się zastanowiłam. – no ale jak sobie to wyobrażasz? Miałabym pojechać tam sama? Mamo, a moja przyjaciółka!? Nie chcę, aby została tu sama. Nie chcę jechać bez niej!
-Dużo na ten temat z tatą rozmawialiśmy. Na początku nie chciałam, abyś jechała tam sama, ale ostatnio w dość dużym stopniu pokazałaś, że jesteś odpowiedzialna. Po za tym, ciocia będzie cię pilnować jak oka w głowie. Zawsze taka była. Zastanów się jeszcze – mama uśmiechnęła się i powoli opuściła mój pokój.
Całkowicie nie wiedziałam co mam robić. Z jednej strony nie chciałam tam jechać. Nie umiem zbyt dobrze języka angielskiego, co przerażało mnie najbardziej. Wakacje bez Oliwki? Setki kilometrów, które by nas dzieliły… Nie wyobrażam sobie tego. Z drugiej strony zawsze chciałam tam pojechać. Zobaczyć jak tam jest. Przy okazji poznałabym ciocię osobiście i może spotkałabym ich…
Z dumania wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu.
-Halo?
-No hej, jak tam dzień spędzony beze mnie? –spytała Oliwka.
-W sumie to… cudownie – przypomniałam sobie o Bartku. – spotkałam się z Bartkiem.
Usłyszałam westchnięcie Oliwki.
-Nie uwierzysz! Pamiętał o naszej rocznicy i dał mi śliczną bransoletkę – spojrzałam na rękę i zaczęłam bawić się bransoletką.
-Słodkie – powiedziała Oliwka nie przyjemnym tonem. – Lidka… Ja naprawdę uważam, że on nie jest dla ciebie! To drań, zwykły drań
-Dlaczego tak go osądzasz!? Całkowicie go nie znasz – zaczęłam na nią krzyczeć – on jest dla mnie naprawdę ważny!
-Nie znam go, ale znam dużo dziewczyn, które skrzywdził.
-Nikogo nie skrzywdził! – byłam coraz bardziej wściekła. – gdyby chciał mnie skrzywdzić już dawno by to zrobił!
-Przecież wiesz, że to nie prawda! Zrozum to w końcu! On chcę cię tylko wykorzystać, mieć kolejną zaliczoną laskę.
-Dosyć! Zamknij się w końcu! Nie chcę tego słuchać! – wykrzyknęłam ze złością i łzami w oczach, które nagle się pojawiły. – Miałam nadzieję, że będziesz się cieszyć moim szczęściem! A i chciałabym ci jeszcze powiedzieć, że koniec planowania wakacji. Wyjeżdżam!
Rozłączyłam się i rzuciłam telefonem z całej siły. Zaczęłam płakać. Łzy cisnęły mi się do oczu, chociaż wcale tego nie chciałam. Po kilku minutach opanowałam się, zeszłam na dół, do mamy.
-Podjęłam decyzję. Chcę tam pojechać 

_______________________
No i jest drugi rozdział. :D
Była wena, mam nadzieję, że się podoba .:))

Akcja powooli się rozkręca, ^^ Mam już wenę na dalsze rozdziały, jeżeli ktoś wgl chciałby to czytać, to proszę napisać w komentarzu.
Moje GG - 34004607

Rozdział I


  Rozdział I

Dwa tygodnie do wakacji. Dwa głupie tygodnie, które ciągną się w nieskończoność. Mam już serdecznie dość szkoły, poprawek i nauczycieli. Na szczęście istnieje jeszcze Oliwia. Bez niej już dawno bym zwariowała.
-Już się nie mogę doczekać! – powiedziała siadając obok mnie na ławce.
-Ja też, uwierz. Mam nadzieję, że nie zmarnuję ani jednej minuty wakacji!
-Ze mną nie jest to możliwe i chyba dobrze o tym wiesz! – dodała Oliwka i uśmiechnęła się.
Zadzwonił dzwonek i poszłyśmy do klasy. Czas na ostatnią, piątkową lekcję.
   Na szczęście upłynęła szybko i wszyscy wybiegliśmy z klasy w dzikim tempie.
-No to zaczynamy piątkowe popołudnie – krzyknęła Oliwka i wyszłyśmy ze szkoły.
Jak zwykle zaczęłyśmy się śmiać, a ludzie parzyli na nas jak na idiotki. Po chwili do Oliwki zadzwonił telefon. Po jej reakcji zauważyłam, że to już koniec naszego wspólnego popołudnia.
-Halo? – powiedziała moja przyjaciółka słodkim głosem. Strasznie mnie to rozbawiło więc odsunęłam się na bok i zajęłam telefonem.
- Mamo no proszę cię! Przecież miałam wyjść dziś po szkole z Lidką – usłyszałam po chwili zdołowany głos Oliwki – Dobrze… Już idę. Będę za 15 minut.
- Co jest? – podeszłam do niej.
- Musze wracać do domu… Przepraszam cię.
- Oj nie ma sprawy! – uśmiechnęłam się i przytuliłam przyjaciółkę – Odprowadzę cię, bo i tak nie mam nic innego do roboty.
Całą drogę rozmawiałyśmy i zanim się zorientowałam, już byłyśmy pod domem Oliwki.
-No to do usłyszenia! – przytuliłam ją i zaczęłam kierować się w stronę domu.
Założyłam słuchawki i włączyłam muzykę. Leciało „More Than This”. Uwielbiam One Direction, a zwłaszcza Louisa. Strasznie chciałabym być na ich koncercie. Rozmyślałam jeszcze chwilę i nagle poczułam wibrację.
-Halo? – odebrałam telefon i od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-No hej słońce! Strasznie się za tobą stęskniłem. – usłyszałam cudowny, męski głos.
-Bartek ! Jeju, nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym się teraz z tobą spotkać.
-No to dobrze, bo właśnie chciałbym zaprosić cię na spacer. Mam chwilę wolnego czasu i chce go dobrze wykorzystać – odpowiedział. – no więc jak? Spotkamy się?
-Tak oczywiście! – krzyknęłam z entuzjazmem. – Będę czekać na naszej ławce w parku. Do zobaczenia.
Rozłączyłam się i zmieniłam kierunek wędrówki. Bartek to najukochańszy i najzabawniejszy chłopak jakiego znam. Ostatnio miał problem ze zdrowiem, więc cieszyłam się podwójnie, że mogę go w końcu zobaczyć. Po dwudziestu minutach dotarłam do miejsca spotkania. Już z daleka zauważyłam mojego, jak zwykle świetnie wyglądającego chłopaka. Podbiegłam do niego od tyłu i stanęłam na palcach, aby móc zamknąć mu oczy. Po chwili stałam już wtulona w jego ramiona.
-Ślicznie wyglądasz – powiedział i czule mnie pocałował.
-Ty też niczego sobie – odparłam spoglądając na niego. – nawet nie wiesz jak brakowało mi tych naszych spotkań. Nie pozwalam ci już nigdy więcej chorować!
Przeszliśmy kawałek, a później usiedliśmy przy małym jeziorku.
-Uwielbiam to miejsce. Przypomina mi nasze pierwsze spotkanie… - zamyśliłam się chwilę. – no właśnie! Pierwsze spotkanie! To było dokładnie cztery miesiące temu. Dlaczego mi nie przypomniałeś? –spojrzałam na Bartka, który najwyraźniej był z siebie zadowolony. - od początku wydawało mi się, że coś ukrywasz.!
-Miałem nadzieję, że zrobię ci niespodziankę –odparł i zrobił smutną minę – z tej okazji chciałbym ci powiedzieć, że bardzo, ale to bardzo cię kocham.
Po tych słowach znowu mnie pocałował. To było takie miłe i kochane.
-A i jeszcze coś! –dodał chłopak i wyjął z kieszeni śliczną bransoletkę, na której zawieszone było małe, złote serduszko z wyrytym jego imieniem.
-Jeju Bartek! Nie trzeba było – krzyknęłam – ty mój kochany głupku.!
Po chwili bransoletka znajdowała się już na mojej ręce, a my kierowaliśmy się w stronę mojego domu. To był naprawdę cudowny dzień i na zawsze go zapamiętam. W końcu doszliśmy na miejsce.
-Dziękuję ci jeszcze raz za ten dzień i śliczny prezent. –powiedziałam do Bartka i przytuliłam go.
Dostałam buziaka na pożegnanie i weszłam do domu.
-Już jestem! –rzuciłam od progu i podreptałam do pokoju.
Po chwili pojawiła się w nim mama.
-Mam dla ciebie dobrą wiadomość – powiedziała i uśmiechnęła się. – tegoroczne wakacje spędzisz w Anglii.


___________________________________
No więc pierwszy rozdział. Jeżeli się spodobało, proszę o komentarze ;)