Łączna liczba wyświetleń

piątek, 28 września 2012

Rozdział XXVII




Rozdział XXVII


Przekraczając próg klubu, Harry, Zayn, Liam, Niall, Oliwka i Lidka rozglądali się za jakimś wolnym „kącikiem”. Nie długo później Zayn przyniósł drinki. Na jego twarzy dalej nie było widać cienia uśmiechu, a myślami błąkał zupełnie gdzie indziej. Niall zaprosił Oliwkę do tańca, a Liam spokojnie siedział i rozmawiał z grupką ludzi, która do niego podeszła. Lidka siedziała obok Malika i próbowała za pomocą czarodziejskich umiejętności przywrócić u niego uśmiech. Harry za to zdążył już poznać i zatańczyć z wieloma zakochanymi w nim bez opamiętania dziewczynami. Nie przywiązywał jednak do żadnej z nich większej uwagi, ponieważ ciągle myślał o Alice. Brakowało jedynie Tomlinsona, który zapewniał, że duchem bawi się razem z nimi.

Atmosfera powoli zaczynała się rozluźniać. Zayn coraz częściej śmiał się a nawet dał się porwać w wir tańca. Niall nie opuszczał swojej dziewczyny nawet na krok, co i tak wcale jej nie przeszkadzało. Lidka natomiast przechwyciła aparat i klubowe wnętrze rozjaśniał błysk flesza. Wszyscy bawili się doskonale przy świetnej muzyce. Po upływie dwóch godzin zdążyli się wystarczająco upić, ale dalej nie mieli ochoty wracać do domu.


W końcu jednak, po upływie około 5 godzin towarzystwo postanowiło zabrać się w drogę powrotną, która oczywiście nie odbyła się w ciszy. Aparat znowu błyskał fleszem, wszyscy śmiali się i śpiewali. W stu procentach każdy z podróżujących miał bardzo dobry humor.

Po jakimś czasie cała gromada wysiadła z samochodu i ścieżką ruszyła do drzwi. Oczywiście zaczęły się pytania gdzie znajduje się klucz, kto go wziął i rozpoczęły się natychmiastowe poszukiwania, ale niestety bez skutków. Nagle w drzwiach przekręcił się klucz i otworzyły się na oścież. W środku stała na wpół przytomna Anna.
-5.40. Bardzo dobry czas na powrót do domu – powiedziała sennie i ruszyła z powrotem do swojego pokoju. – cieszę się, że widzę was wszystkich w całości.
Towarzystwo wdzięczne wybawicielce starało zachowywać się jak najciszej, żeby mogła z powrotem zasnąć. Oni również szykowali się do łóżek tylko, że droga tym razem zajmowała dużo dłużej, zwłaszcza zacięta walka z kilkunastoma schodkami prowadzącymi na kolejne piętro. Po upadku Niallera i kolejnej porcji niepowstrzymalnego śmiechu, można uznać, że każdy dotarł szczęśliwie do swojej sypialni.

Lidka wzięła szybki orzeźwiający prysznic. Strasznie dokuczała jej samotność. W duchu miała nadzieję, że kiedy wróci wyczerpana, w łóżku będzie czekał na nią Louis i powita ją cudownym, gorącym pocałunkiem. Prawda była jednak taka, że nikogo nie było w łóżku i będzie musiała spać sama. Z szafy wyjęła swoją ulubioną bluzkę Louisa i założyła ją na siebie. Mogła przynajmniej czuć go przy sobie. Szybko wskoczyła pod kołdrę. Było jej strasznie zimno, a oczy zmykały się mimowolnie.

Niall nie miał zamiaru tak szybko kończyć tego dnia. Bez opamiętania całował Oliwię.
-Trzeba ten dzień zakończyć w jak najbardziej przyjemny sposób – powiedział w przerwie między pocałunkami zdejmując jej bluzkę.

Zayn był zbyt pijany i zmęczony, żeby przypomnieć sobie o tym, jak beznadziejnie rozpoczął ten dzień. Pragnął tylko zakończyć go szybko i przyjemnie. Tak przyjemnie, jak spędził poprzednie pięć godzin.

Liam szybko wskoczył pod prysznic a potem równie szybko pod miękką pościel, a oczy same mu się zamknęły.

Harry pomimo niezbyt dobrego stanu nie zapomniał o Ali. Otrząsnął się i zadzwonił do niej. Nie przemyślał jednak dobrze tej decyzji. Niektórzy normalni ludzie już spali, w tym ona. Jednak i tak ucieszyła się z telefonu. Loczek cieszył się z tej rozmowy jak dziecko. Zapewnił dziewczynę, że wolałby z nią przetańczyć na dyskotece.
-Kocham Cię, dobranoc – pożegnał się.
-Dobranoc kochanie – usłyszał w odpowiedzi cieniutki, zaspany głos.
Z uśmiechem na twarzy otulił się kołdrą po czubek nosa.

*Louis*
Nareszcie powrót do domu. Tak, miałem wracać dopiero jutro za kilka godzin, aż wzejdzie słońce, ale za bardzo się za nimi stęskniłem, za Lidką. Dojechałem. Powoli otworzyłem drzwi i szybko ruszyłem na górę. Otworzyłem drzwi do naszej sypialni. Lidka leżała skulona, a w ręce ściskała telefon. Od razu zrobiło mi się głupio. Pewnie czekała, aż zadzwonię lub napiszę co ze mną.

Szybko wskoczyłem do łóżka i przytuliłem Lidkę.
-Jesteś w końcu – powiedziała cicho spoglądając na mnie.
W odpowiedzi pocałowałem ją. Brakowało mi jej, chociaż nie widzieliśmy się zaledwie kilkanaście godzin. Uzależniła mnie sobą.
-Tęskniłem za tobą. Bardzo – powiedziałem, przyciskając ją mocniej do siebie, żeby poczuć jej ciepło. Wtuliła się we mnie i zamknęła oczy.
-Nie zostawiaj mnie więcej – wyszeptała ledwo słyszalnym głosem.
-Obiecuję, zawsze będziesz przy mnie. I zawsze będziesz bezpieczna.
Spojrzałem na nią. Zasnęła. Wyglądała tak bezbronnie. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby stało jej się cokolwiek, a mnie nie byłoby przy niej. Nigdy.


____________
Tak więc po dwóch miesiącach powracam do pisania ;))
Dziękuję bardzo Wiktorii, która mnie do tego zmotywowała najbardziej! 
DZIĘKUJĘ xxx
A co do rozdziału - przyznaje, że mi się podoba. 
Komentarze ;)) 
xxx


sobota, 28 lipca 2012

Rozdział XXVI




                        PRZECZYTASZ? - SKOMENTUJ! 




Rozdział XXVI


*Zayn*


W sobotę wczesnym rankiem budzik zerwał mnie na nogi, chociaż w planach miałem długie wylegiwanie się w łóżku. Powolnie wstałem. Od razu stwierdziłem, że ten dzień nie będzie zaliczał się do udanych…


Po porannym prysznicu poszedłem na śniadanie. Wszyscy jeszcze spali. Z żadnego pokoju nie słychać było jakichkolwiek głosów. To dobrze, bo nie miałem ochoty na rozmowy. Powoli w zamyśleniu dostałem do kuchni. Lodówka świeciła pustkami. Bez zastanowienia założyłem bluzę i wyszedłem do sklepu. Nie zanosiło się na upały, wręcz przeciwnie. Niebo wyglądało jakby miało zacząć… właśnie. Kilka kropel spadło mi na twarz. Mogłem pomyśleć choć chwilę i wziąć taksówkę. Ale może to i lepszy pomysł? Będę miał czas na bezsensowne przemyślenia i nikt mi nie będzie przeszkadzał. Po jakiś dziesięciu minutach drogi dotarłem do niewielkiego marketu. Deszcz zdążył mnie już wystarczająco zmoczyć. W środku powitało mnie ciepło. Starsza pani zza lady posłała mi fałszywy uśmiech. Ruszyłem znaleźć coś nadającego się na śniadanie. Przeszukiwałem półki z nadzieją, że znajdę coś na co miałbym ochotę. Poczułem ostre ukłucie w bok. 
-Może byś łaskawie uważał! – powiedziałem z poirytowaniem, nie mając pojęcia do kogo. 
-Chyba nic ci nie będzie – warknęła dziewczyna nawet na mnie nie patrząc.


Zdecydowałem się w końcu co wziąć i poszedłem do kasy. Wszędzie były kolejki. Miałem ochotę znaleźć się znowu w swoim łożku, nie w nie mającej końca kolejce. Na samym końcu zauważyłem kasę gdzie było tylko kilka osób i szybko się do niej udałem. Jako ostatnia stała tam ta dziewczyna, z którą przed chwilą odbyłem nieprzyjemną wymianę zdań. Spojrzała na mnie lodowatym spojrzeniem. Przynajmniej mogłem zobaczyć jej twarz. Szybko zapłaciła, założyła kaptur i wyszła pozostawiając mnie samego.
Zapłaciłem i niechętnie ruszyłem w stronę wyjścia. Po otwarciu drzwi uderzył we mnie silny podmuch wiatru. Nie widziałem sensu w powrocie pieszo do domu. Nie miałem ochoty na kolejną porcję deszczu. Najlepszym pomysłem wydał mi się „telefon do przyjaciela”. 
-Harry? Słuchaj, mam problem. Możesz po mnie przyjechać? Pada deszcz i nie mam jak wrócić do domu.
-Przykro mi stary. Jestem z a j ę t y – powiedział z naciskiem na ostatnie słowo.
-A… okej – odpowiedziałem z rezygnacją.
-Spróbuj zadzwonić do Louisa.
No tak. Alice została na noc. Harry nie opuściłby jej na pięć minut. Gdybym ja miał z kim spać zapewne nie stałbym jak ostatni debil w deszczu usiłując wrócić do domu.
-Louis mógłbyś po mnie przyjechać? – powiedziałem od razu jak usłyszałem jego głos w słuchawce.
-Jak na razie nie masz na mnie co liczyć.
-Kurwa czy ja kogoś jeszcze interesuje?! – wykrzyczałem.
-Spokojnie! Naprawdę przyjechałbym po ciebie, ale jestem w drodze do Doncaster… 
-Dobra, poradzę sobie. Cześć.
Nie miałem na kogo liczyć. Jak zawsze. Poddałem się. W sumie… deszcz nie był aż tak strasznie ulewny, powoli przechodził. Postanowiłem w końcu iść na piechotę, może trochę ochłonę. Łóżko było moją motywacją. Za dziesięć (może nawet mniej) minut będę mógł rzucić się na nie i mieć wszystko gdzieś.


~ Powoli docierałem do celu. Powoli, bo mimo wszystko pogoda nie nadawała się na spacerowanie. W końcu dostrzegłem nasz dom, a po kilku minutach znajdowałem się już w środku. Szybko udałem się do swojego pokoju. Zegarek wskazywał dopiero 8.47. Czas uciąć sobie krótką drzemkę.


*Oliwka*


Około jedenastej Lidka wpadła do mojego pokoju.
-
Chodź! Mam ochotę pospacerować.
-Dziecino, ja mam ochotę zjeść pyszne śniadanie, a następnie powylegiwać się przed telewizorem – odparłam lekko zaspanym tonem.
Lidka zrobiła proszącą minę.
-A nie możemy się przejść, wstąpić do kawiarni, przejść się znowu i wrócić. Będziemy najedzone, zadowolone i potem uwalimy się na kanapie i obejrzymy jakiś dobry film. Co ty na to?
-Jesteś głupia. 
-Dobra to idziemy! – wybiegła zadowolona z pokoju. – Za pięć minut na dole!


Chwilę później wyszłyśmy z domu. Wszędzie roznosił się zapach deszczu. Niebo powoli się rozjaśniało. Moja przyjaciółka miała wyraźnie dobry humor.
-Masz jakiś konkretny plan, gdzie pójdziemy? – zapytałam.
-Nie, tak będzie zabawniej! 
Cała Lidka…
-O, podoba mi się to miejsce! – wskazałam na przytulnie wyglądającą kawiarnię.
Lidka zrobiła skwaszoną minę.
-Byłam tu jakiś czas temu. Chyba chcieli mnie otruć.
Poszłyśmy dalej, jak zwykle przepychając się i krzycząc na cały głos. W końcu doszłyśmy do kolejnej kawiarenki. Rozsiadłyśmy się wygodnie w fotelach, zamówiłyśmy kawę i lekkie śniadanie i czekałyśmy. Z głośników leciała melodia nowej piosenki Carly Rae Japsen. 
-Good morning and good night – zaczęła od razu śpiewać moja przyjaciółka, a ja starałam się ją uciszyć. Chociaż jedno nasze wyjście mogłoby się zakończyć bez żadnego wstydu…
Po jakimś czasie dostałyśmy nasze zamówienia, a następnie ruszyłyśmy w stronę domu. Było około trzynastej więc na ulicach pojawiło się znacznie więcej ludzi, a my mogłyśmy komentować każdą osobę przechodzącą obok nas. Nikt nas nie rozumiał, bo miałyśmy tą przewagę, że mogłyśmy mówić po polsku. W tak miły sposób dotarłyśmy do domu, gdzie panował totalny rozgardiasz. Niall ganiał Liama, który podobno coś mu zabrał, Alice siedziała wtulona w Harrego, który zacięcie komentował pościg Nialla. Jedynie Zayn siedział cicho wyraźnie zamyślony.
-Cześć wszystkim! – krzyknęłyśmy powitalnie.
Do Lidki zadzwonił telefon i momentalnie zniknęła.
-Co powiecie na mały seans filmowy? – zapytałam domowników.
Odparli zgodnie, gorzej było z wyborem. Liam upierał się na Disney’a, Alice wolała komedię romantyczną, a Harry dołożył horror wypinając jej język. Kiedy wróciła Lidka także poparła pomysł Harrego. Jedynie Zaynowi było wszystko jedno. W końcu podjęliśmy decyzję obejrzenia komedii, następnie Disney’a a potem horroru.
-Ja zajmę się popcornem – powiedział ochoczo Niall i poszedł do kuchni. 
Zajęliśmy wygonie miejsca i zaczęliśmy oglądać – komentować każdą postać, przewidywać jego zachowania i radzić mu co powinien zrobić. Niall z dziesięć razy podnosił się i przynosił nową porcję popcornu. W końcu nadszedł czas na horrory. Lidka i Harry byli bardzo zadowoleni i cały nas uciszali, żeby mogli w skupieniu obejrzeć. Jednak po jakiś dwudziestu minutach stwierdziliśmy, że to bez sensu, bo i tak każdy będzie się śmiał.
-A może by tak… impreza? – zaproponowała Lidka.
To był strzał w dziesiątkę. Ruszyliśmy na przygotowywania. Lidka podeszła do Zayna i po chwili także i on, w nieco lepszym humorze poszedł się przygotować. 
Pół godziny wszyscy zapakowaliśmy się do samochodu.
-Kierunek Ibiza*! – krzyknął Harry i ruszyliśmy.


___
*Ibiza - mój wymysł nazwy clubu. Nie wiem czy istnieje, w tym opowiadaniu tak :D


Okej, także jest kolejny rozdział po baaaardzo długiej przerwie. Są wakacje (jakby ktoś nie wiedział :o) więc nie miałam czasu pisać. Pobyt na Chorwacji zaliczam do bardzo udanych, na wsi... trochę mniej xd
Ale ogólnie wakacje jak najbardziej TAK.

A Wasze? :) 




+ A to ta piosenka, co Lidka nuciła :) 
Klik!


No to do następnego! 




niedziela, 10 czerwca 2012

Rozdział XXV


Rozdział XXV


Panicznie spoglądałam na zegarek. Mieliśmy dwudziesto minutowe spóźnienie i nadal staliśmy w korku. Już wyobrażałam sobie zawiedzioną minę Anny. Chciałam do niej zadzwonić, ale oczywiście zapomniałam wziąć telefon z domu.
-Spokojnie. Przecież nic się nie stanie jak chwilę na nas poczeka – mówił Louis i w międzyczasie podał mi swój telefon z wybranym numerem Anny, jakby czytał mi w myślach. Czekałam, aż odbierze wsłuchując się w lecącą muzyczkę. Nie odbierała. Zadzwoniłam jeszcze kilka razy.
-Pierwsze, co kurwa zrobię jak ją zobaczę to rozkaz, żeby zmieniła tą popierdoloną piosenkę! – powiedziałam ze wściekłością. Tomlinson tylko się śmiał i spokojnie prowadził samochód. 
 Po setnej próbie nawiązania kontaktu z ciocią poddałam się. 
-Boooże, może lepiej zawróćmy. Pewnie jest już na maksa zdenerwowana – burknęłam pod nosem. 
   W żółwim tempie docieraliśmy do celu. Postanowiłam jeszcze raz zadzwonić do coci. Jak tylko usłyszałam melodyjkę, miałam ochotę rzucić telefonem.
-Halo? – głos Anny skrócił moje cierpienie.
-Boże! Ciociu! Moja kochana ciociu! – zaczęłam przepraszającym tonem, a Lou znowu zaczął się śmiać – już za chwilę będziemy! Przepraszam cię bardzo, że musisz tyle na nas czekać.
-Kochanie dopiero wylądowaliśmy. Przyjeżdżajcie szybko. Muszę kończyć. Do zobaczenia! 
Odetchnęłam z ulgą.
-No i po co było tak dramatyzować? – zaczął Louis.
Już chciałam coś powiedzieć na swoją obronę, ale miał rację.
-Musiało być tak jakoś bardziej dramatycznie! – znalazłam wymówkę.
-Jak zawsze – pokręcił głową i wypiął mi język. 
  W końcu dotarliśmy na miejsce. Mieliśmy problem z odnalezieniem Anny. Wszędzie było pełno ludzi. W końcu ujrzałam wysoką szatynkę w krótkiej, turkusowej sukience. 
Ciocia mocno nas wyściskała i ruszyliśmy z powrotem do samochodu. Anna rozgadała się na dobre. Widać było, że jest szczęśliwa. Od dawna nie widziałam jej tak uśmiechniętej i zadowolonej. Wyjazd bardzo jej pomógł. Od razu poprawił mi się nastrój.
-Nie uwierzycie, ale spotkałam cudownego mężczyznę! – opowiadała z prędkością karabinu maszynowego.
-No to już wiadomo czemu masz taki dobry humor – wtrąciłam się jej.
-Jak myślisz, spodobałam mu się? – kontynuowała dalej Anna, nawet nie zwracając uwagi na to co powiedziałam.
-Hola, hola! Może opiszesz nam swojego księcia? – wtrąciłam się po raz kolejny.
-Brunet, 1.90m, piękne, zielone oczy, powalający uśmiech i do tego ta klata! – rozmarzyła się.
Nie wytrzymaliśmy o po prostu wybuchnęliśmy śmiechem.
-Przepraszam bardzo, uważacie, że nie mam szans? – na twarzy Anny pojawił się dziwny grymas.
-Oczywiście, że nie! Wręcz przeciwnie – zaczęłam się tłumaczyć – dziwne, że nie zobaczyliśmy go z tobą. 
-Powiedział, że jak najszybciej mnie odwiedzi – szczebiotała.
 Opowieść o cudnym, tajemniczym mężczyźnie nie miała końca. Anna opowiadała nam o ich każdej wspólnej kolacji, każdym spacerze, a także nie pogardziła krótkim streszczeniem niejednej gorącej nocy.
  W takiej miłej atmosferze dotarliśmy na miejsce.
-A i jeszcze jedno! – przypomniałam sobie – zmień tą zajebiście wkurwiającą piosenkę podczas nawiązywania połączenia. Jeśli chcesz, żeby ten twój facet chciał do ciebie kiedykolwiek zadzwonić.
-Okej! – powiedziała przez ramię, chyba nawet nie słuchając tego co mówię. 
-Koniec męczarni – wyszeptał z ulgą Lou i złapał mnie w talii – ale teraz, po opowieściach twojej cioci mam ochotę na bardzo gorącą noc.
-Zobaczymy co da się zrobić – powiedziałam ze śmiechem i czule go pocałowałam – nie pogardziłabym.
-W takim razie… - zaczął i wziął mnie na ręce. Nie miałam zamiaru mu się wyrywać. „Przeszliśmy” przez salon gdzie siedziało całe zgromadzenie. 
-Cześć wam! – krzyknął Harry, a ja w odpowiedzi mu odmachałam. 
Chwilę później byliśmy już w pokoju. Louis przywarł mnie do ściany i namiętnie całował. 
Trzeba przyznać, że ten człowiek zawsze wie czego pragnę.


_______
Mam nadzieję, że się podoba. :)
Liczę na kom. 
xxx

sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział XXIV




Rozdział XXIV

*Oliwka*

Wstałam chwilę później, kiedy Lidka i Lou wyszli z domu. Przez kilka poprzednich dni prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiałyśmy. Miałam nadzieję, że jak wrócą z powrotem do domu, będziemy miały okazję spędzić wspólnie czas. W powolnym tempie ubrałam się i jako tako ogarnęłam włosy. Zeszłam na dół, skąd dochodził cudowne zapachy i śmiechy chłopaków.
-Cześć wszystkim – powiedziałam kiedy tylko ich zobaczyłam.
-Cześć! – krzyknęli chórem, a Niall podszedł do mnie i dał buziaka w policzek.
-Mam nadzieję, że nie masz planów na dziś? – zapytał z nadzieją w głosie.
-Jak na razie nie. Masz zamiar to zmienić?
-Jak najbardziej – przytaknął i znowu dał mi buziaka, a potem poszedł do chłopaków. 
  Zjadłam śniadanie i dołączyłam do nich.
-Tak w ogóle to gdzie nasze zakochańce? – zapytałam bo tak naprawdę nie miałam pojęcia. Brak rozmów z Lidką zaczął coraz bardziej doskwierać. 
-Pojechali po Annę. Miała wrócić później, ale nastąpiła zmiana planów – wyjaśnił mi Liam. 
-A wiesz może o której najwcześniej będą w domu? –dopytywałam dalej.
-Nie mam pojęcia, ale pewnie za jakieś dwie, trzy godziny. 
Siedzieliśmy całą gromadką w salonie i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Czas płynął wolno, a my miło spędzaliśmy czas. 
-Czemu ja nie mam dziewczyny? – palnął nagle Zayn, a my spojrzeliśmy na niego lekko zdziwieni. Tylko Harry nie zwracał na nic uwagi, pisał sms’y i słodko się uśmiechał – no popatrzcie na niego! Zakochał się po uszy. Może byś nam łaskawie przedstawił tą pannę?! 
-W sumie to… Nie mielibyście nic przeciwko gdyby dzisiaj do nas przyszła? – odparł Loczek odrywając się od telefonu.
-Według mnie to świetny pomysł – powiedziałam, a reszta zgodnie mi przytaknęła.
-A my w tym czasie pójdziemy na spacer – szepnął mi Niall.
-Ten pomysł też bardzo mi się podoba – odpowiedziałam mu równo cicho. 
-Dobra. Alice będzie za godzinę – krzyknął radośnie Hazza i pobiegł się wystroić. 
   Po jakimś czasie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Styles natychmiastowo znalazł się przy wejściu i zaprosił dziewczynę do środka. Chwilę później na naszych oczach pojawiła się… Alice!
-Ali? – Zayn zrobił zdezorientowaną minę.
-Tak. Ja i Alice jesteśmy razem. – powiedział dumnie Harry, a potem wszyscy zaczęliśmy ich ściskać. 
Szczerze mówiąc nie znałam zbytnio tej dziewczyny, ale na pierwszy rzut oka wydawała się bardzo miła. No i trzeba przyznać, że twarz miała jak z obrazka. Nic dziwnego, że Harry zwrócił na nią uwagę. Według mnie tworzyli słodką parę. 
-Okej. No to miło było, ale ja i Oliwka uciekamy! Do zobaczenia – pożegnał się Niall i wyszliśmy z domu.
Było strasznie gorąco. Nie zaszliśmy daleko, a już powitało nas stado fanek. O dziwo, zostałam poproszona o autograf i wspólne zdjęcia. Naprawdę, bardzo mnie to zszokowało, ale i ucieszyło. 
-Proszę, pojawiajcie się częściej z Niellem! Tak słodko razem wyglądacie! – powiedziała mi śliczna, czarnowłosa dziewczyna. 
-Możesz być tego pewna – odpowiedziałam jej i posłałam szczery uśmiech. 
Kiedy już udało nam się uwolnić od fanek udaliśmy się do kawiarni, żeby móc trochę odetchnąć. Po jakimś czasie postanowiliśmy powoli kierować się w stronę domu.
-Mam coś dla ciebie – powiedział blondyn łapiąc mnie w pasie. – zamknij oczy.
Posłusznie zamknęłam oczy i poczułam jak zakłada mi coś na szyję. 
-Już - powiedział po chwili.
Szybko otworzyłam oczy. Na szyi miałam śliczny srebrny wisiorek z dużym sercem. Przyjrzałam się bliżej. Były na nim wyryte nasze imiona. Spojrzałam na chłopaka ze łzami w oczach. 
-Niall, nie trzeba było – powiedziałam i mocno się w niego wtuliłam.
-Pamiętaj, że bardzo mocno cię kocham. Niezależnie od tego, czy dzieli nas kilka kroków, czy tysiące kilometrów – powiedział Horan i pocałował mnie – i nie płacz, bo zaraz sam się rozpłacze.  
Staliśmy wtuleni na środku chodnika z dobre kilka minut. W końcu dalej się przytulając, ruszyliśmy w stronę domu.


____
Zapuściłam się strasznie z rozdziałami, i daawno nie dodawałam.!
Więc muszę to zmienić. Rozdział ani za ciekawy... i za długi zbytnio też nie. ogółem według mnie jest NIEUDANY! no, ale musiałam przerwać jakoś tą przerwę. :DD
Pooozdrawiam wszystkich czytających <3

wtorek, 22 maja 2012

Rozdział XXIII


Rozdział XXIII


*Lidka

Obudziły mnie ciche kroki i głosy na schodach. Nie mogłam zasnąć, więc wyszłam po cichu z pokoju i spotkałam Stylesa.
-Lidka! – zaczął skakać radośnie i mnie ściskać. Byłam lekko zdezorientowana, ale odwzajemniłam uścisk.
-Tak? – powiedziałam w końcu i nagle mnie olśniło. – Alice! No tak! – powiedziałam dosyć głośno a Loczek zaczął mnie uciszać. Bezszelestnie poszliśmy do jego pokoju. Wpakowałam się na łóżko i otuliłam kołdrą.
-Opowiadaj! Ze szczegółami!
-No w ogóle – mamrotał cicho i zamknął oczy. – ona jest taka cudowna.
-Pocałowałeś ją? – zapytałam zniecierpliwiona a jego spojrzenie samo za siebie dawało odpowiedź. – ooo! Jak słodko!
Hazza rzucił się na łóżko.
-Uszczypnij mnie, bo nie wierzę…
-No okej – wykonałam posłusznie polecenie, a za chwilę mało nie zleciałam z łóżka, bo Harry zaczął się rzucać na wszystkie strony.
-Nie tak mocno! – udał obrażonego.
-No dobra, dobra – powiedziałam i poczochrałam jego czuprynę.
W drzwiach stanął Louis.
-Nie za dobrze wam? – powiedział i zaspany podszedł, odepchnął Harrego nie zwracając uwagi na jego oburzenie i położył się obok mnie.
-Teraz już jest bardzo dobrze – powiedziałam i cmoknęłam go lekko. – wiesz, że Harry się zakochał?
Louis zrobił wielkie oczy i popatrzył na loczka.
-No pięknie! To o takich rzeczach gadasz z moją dziewczyną, a nie ze mną?
-Jak widzisz lepiej się sprawdza w roli słuchacza – powiedział Hazza i ślicznie się uśmiechnął. – i na dodatek powaliła mnie sowim wyglądem – ciągnął dalej opowieści o Ali.
 Louis powoli zasypiał, a my prowadziliśmy zaciętą konwersację. Na pierwszy rzut oka, Alice wydała mi się troszkę przemądrzała, ale jak widać pozory mylą.
-Następnym razem zabierasz mnie ze sobą! – powiedziałam dając mu lekkiego kuksańca.
-Oczywiście. Usiądziesz obok mnie i będziesz nasz obserwować i pouczać – powiedział ironicznie i zaczął się śmiać.
-Podoba mi się ta opcja! – stwierdziłam.
-Dobra, nie to był zły pomysł. W ostateczności schowam cię w krzakach.
-No w ostateczności mógłbyś mi dać spiżarnię i wygodne siedzenie. Wtedy się zgodzę.
-Wybredna jesteś – powiedział i też dał mi kuksańca.
-Przyzwyczajaj się! A teraz idź spać – powiedziałam i odwróciłam się do Louiego.
-Co mi się wydaję, że chyba nie będę miał tu dzisiaj miejsca – mamrotał jeszcze Styles.
-Nasze łóżko też jest wolne, masz wybór – powiedziałam cicho, a oczy same mi się zamykały.
-No dobra. Zostaję… - powiedział w końcu chłopak, a po jakimś czasie zasnął.


Wcześnie rano obudził mnie telefon. Harry podskoczył z przerażenia a Louis nawet nie usłyszał dźwięków.
-Halo? – powiedziałam zaspana.
-Cześć skarbie! Przepraszam, że cię obudziłam. Ta zmiana czasowa jest okropna. Jest jedna mała zmiana i wracam już dzisiaj. Za godzinę mam samolot. Mam nadzieję, że mogę liczyć na ciebie?
-Oczywiście ciociu – powiedziałam dalej nie za bardzo ogarniając co się dzieje. – Będziemy na czas.
Rozłączyłam się i miałam dylemat – iść dalej spać czy wstawać… Ostatecznie wybrałam tą pierwszą wersję z postanowieniem, że wstaję za pół godziny, ale pół godziny zamieniło się w dwie i pół godziny.
-Wstajemy! – szeptał słodko Lou.
-Mhm –mamrotałam pod nosem.
-Mówię serio. Wolisz po dobroci czy mam użyć drastycznych środków? – powiedział głośniej Tomlinson.
-Dobrze – gadałam pod nosem.
-No dobra – powiedział Louis z zadowoleniem w głosie i wyszedł z pokoju. Przekręciłam się na drugi bok i próbowałam znowu zapaść w głęboki sen. Nagle poczułam na całym ciele gwałtowne zimno. Podniosłam się z prędkością światła, a Louis bardzo z siebie zadowolony stał z pół pełnym wiadrem wody.
-Zwariowałeś?! – krzyczałam i wycierałam mokrą twarz.
-Nie. Mówiłem, że zastosuje drastyczne środki! – powiedział i wyszczerzył się. Po chwili usiadł blisko mnie i objął moją twarz. – tak też wyglądasz przepięknie – dodał, po czym czule pocałował.
Podczas jego nieuwagi wzięłam delikatnie wiadro, nie mając pojęcia skąd je wytrzasnął i powoli podniosłam do góry a później przechyliłam je na tyle, że większość wody znalazła się na Louisie.  
-Masz za swoje – powiedziałam i wylałam na niego resztę wody. Jego mina była nie do opisania. Jak by miał się za chwilę rozpłakać. Momentalnie zaczęłam się śmiać i nie mogłam tego opanować.
-Jeszcze się śmiejesz?! –krzyknął, rzucił się na mnie i zaczął łaskotać.
-Nie proszę, nie – mówiłam ze łzami w oczach. – Louis do cholery!
Zaczęłam krzyczeć, a on uciszył mnie pocałunkiem. Poczułam jak się uśmiecha. Przyciągnął mnie do siebie bardzo blisko.
-Jesteś okropna – powiedział w końcu.
-Ty też! Nienawidzę cię! –„szlochałam” – ale nie masz prawa sobie teraz iść, bo mi zimno.
Louis zaśmiał się słodko.
-Nawet nie zamierzam – dodał i przytulił mnie mocno.
-Chooodźcie już! – darł się Niall – chyba, że żegnacie się ze śniadaniem! Macie 5 minut!
Powoli zwlekliśmy się z łóżka. Miałam krótkie spodenki i za dużą, Louisową bluzkę, która była prawie całkowicie mokra. Złapałam bluzę, która leżała na krześle i zeszłam z chłopakiem na dół.
-No, nareszcie – powiedział Daddy na powitanie. – trochę wam się przedłużyło te 10 minut –zaśmiał się i spojrzał na Louisa, który wzruszył tylko ramionami i z ogromnym zacieszem zaczął się zajadać.
-Miałem małe problemy z obudzeniem tego śpiocha – powiedział i spojrzał na mnie swoimi cudownymi oczami.
-Nie jestem śpiochem! –odpowiedziałam oburzona.
-Jesteś! – przekomarzał się ze mną Tomlinson.
-Wcale nie! – kłóciłam się dalej.
-Em, Lidka – wtrącił się Harry – z tego co mi się wydaję to rozmawiałaś dziś rano z ciocią i…
-O mój Boże – krzyknęłam nie dając mu dokończyć. – Cholera! Lou zjesz to później. Jedziemy! – powiedziałam szybko i złapałam go za rękę gotowa wyjść z domu.
-Chwila! Przydałoby się jakoś ubrać… - stwierdził.
-No też racja –przewróciłam oczami i pobiegłam do pokoju – za minutę widzę cię tu z powrotem!
-Spokojnie, idę przecież tam gdzie ty, głuptasie – powiedział ze śmiechem i złapał mnie w talii.
-No tak. Dobrze cieszę się, a teraz daj mi się chociaż przebrać.
Lou stał dalej, patrząc mi się w oczy i cudownie uśmiechając. W końcu zbliżył swoje usta do moich i obdarzył jednym z najsłodszych pocałunków.
-Dobra, dobra! Koniec tego dobrego, idę się przebrać – krzyknęłam i szybko wbiegłam do pokoju zmieniając szorty na jasne rurki i zakładając stare najcze. Wróciłam szybko na dół.
-Louis rusz się! – krzyczałam zniecierpliwiona.
Po chwili po schodach zszedł Lou. Patrzyłam na niego chwilę otępiała. W końcu zorientowałam się, że coś jest nie tak. Założył białą koszulkę z dużym napisem „ I Lidka”. To było… słodkie.
-Nie podoba ci się? – powiedział i zrobił smutną minkę.
-Nie no… wręcz przeciwnie! Dziękuję! –powiedziałam zdumiona i dałam mu buziaka w policzek.
   Chwilę później byliśmy w drodze, a dosłownie, w ciągnącym się, długim korku…



____
NO I JEST!
baardzo przepraszam, za tak długi okres ciszy ale nie miałam weny, czasu i NETA! </3
Teraz dodaję, chyba troszkę dłuższy tak w ramach przeprosin ^^
I BARDZO DZIĘKUJĘ ZA TĄ MAŁĄ, ALE JEDNAK POMOC - WIERNEJ CZYTELNICZCE I DOBREJ KOLEŻANCEE! 1DirectionLovee <3 
I PROSZĘ O KOMENTARZE! :D
+ Za wszystkie błędy bardzo przepraszam :c




niedziela, 6 maja 2012

Rozdział XXII


Rozdział XXII


*Ali*


Szybko poprawiłam włosy, które były upięte w kok. Założyłam na siebie krótką, zwiewną, żółtą sukienkę i szare buty na koturnie. Cały czas przeglądałam się w lustrze i upewniałam, czy dobrze wyglądam, czy makijaż jest perfekcyjny i czy z włosami wszystko dobrze.
-Uuuu, randka?! – wpadła do pokoju moja siostra.
-Ade! – wrzeszczałam na cały dom. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Serce zabiło mi mocniej, jakby miało zaraz wyskoczyć.
-Ja otworzę! – powiedziałam, złapałam torebkę i zbiegłam po schodach. Spotykaliśmy się tyle razy, ale teraz czułam, że wydarzy się coś niesamowitego. Na sam widok tego chłopaka rumieniłam się, a po ciele przechodziły mi ciarki. Po prostu… Zauroczył mnie. W jego towarzystwie czułam się wyjątkowo, a kiedy na mnie spoglądał byłam w siódmym niebie. Zakochałam się! Zakochałam się, gdy tylko zobaczyłam go na imprezie. Ja chyba też wpadłam mu w oko… przynajmniej miałam taką nadzieję. Według mojego horoskopu, dzisiaj miał być mój szczęśliwy dzień i postanowiłam w to uwierzyć. Jeszcze raz spojrzałam na siebie w lustrze i otworzyłam drzwi. Zobaczyłam jego cudowną, jak zwykle zadowoloną twarz i ciarki ponownie przeszyły moje ciało.
-Cześć – powiedział chłopak i uśmiechnął się szeroko pokazując przy tym cudowne, białe ząbki – wyglądasz fantastycznie!
-Dz-dzięki – wyjąkałam – ty też, zresztą jak zawsze!
Chłopak ponownie się uśmiechnął. 
-To co? Gotowa?
-Jasne! – przytaknęłam radośnie i ruszyłam z nim do samochodu. Kiedy wpakowałam się do środka, spojrzałam na dom. W oknie wystawała głowa Adele, która obserwowała wszystko jak mały szpieg. Przewróciłam oczami, a chwilę później ruszyliśmy.
-Tak w ogóle to gdzie jedziemy? – przerwałam ciszę.
-Hmm… - zaczął brunet – co powiesz na kino?
-Bardzo chętnie – zgodziłam się. 
Rozmowa zaczęła się rozwijać. Gawędziliśmy i śmialiśmy się w najlepsze. Co chwila wpatrywałam się w jego cudowne, zielone oczy, ale kiedy spoglądał na mnie odwracałam głowę. W końcu nasze spojrzenia zetknęły się. Zamilkliśmy na chwilę i uśmiechaliśmy się do siebie. Harry jakby zaczął się do mnie przysuwać. Ocieraliśmy się ramionami.
-Już jesteśmy – krzyknęłam nagle i szybko tego pożałowałam.
-Rzeczywiście – powiedział Harry i znowu posłał mi czarujący uśmiech, ale widać było, że jest zawiedziony.
Weszliśmy do budynku.
-Komedia? – zapytałam z nadzieją.
-Horror! – krzyknął chłopak.
-Horror?! O nie – zaprzeczyłam stanowczo.
-Ja chcę horror! – zaczął krzyczeć Harry jak małe dziecko, które chce zabawkę.
-No dobrze – poddałam się.
Odebraliśmy bilety. Mieliśmy jeszcze trochę czasu. Kupiliśmy popcorn i colę i poszliśmy do sali. 
-Harry… ja się boję – zaczęłam lamentować kiedy rozsiedliśmy się wygodnie.
-Jeszcze się nie zaczęło! – zaśmiał się Loczek  - spokojnie, jestem tutaj. Przy mnie nic ci się nie stanie.
Spojrzałam na niego. Pomimo tego, że było ciemno, zauważyłam jego uśmiech  dołeczki. Automatycznie pojawił mi się banan na mordce.
Zaczął się film. Wcale nie był straszny, a nawet bardzo mnie zainteresował. Ale z czasem zaczęło się robić coraz gorzej. 
„Idiotko! To tylko film, Harry siedzi obok” powtarzałam sobie w myślach. Zapragnęłam się do niego przytulić. Powoli wysunęłam rękę w jego stronę. Nie zdążyłam położyć jej wystarczająco daleko, a Harry przykrył ją delikatnie swoją dłonią. Znowu przeszły mnie ciarki i cudowne uczucie. Spojrzałam na niego kątem oka. Patrzył się w ekran, lecz na twarzy pojawiał mu się coraz szerszy uśmiech. Powróciłam do oglądania. Bałam się naprawdę strasznie i nie potrafiłam tego ukryć. Powoli ogarniała mnie fala ciepła. 
-Nie bój się, jest okej. To tylko koleś oblany farbą – szepnął mi do ucha i objął ramieniem. W odpowiedzi pokiwałam tylko głową, ale chwilę później chowałam głowę i wtulałam się w jego bluzę, i znowu… Nie powiem, że nie, bardzo mi się to podobało. W końcu nadeszła najstraszniejsza scena filmu i znowu wtuliłam się w Harrego, a on oparł swoją głowę o moją. Poczułam jakby czas stanął w miejscu, jakbyśmy byli tylko my, we dwoje… Rozmarzyłam się na chwilę.
-I co? Było tak źle? – Hazza wyrwał mnie z zadumy. Seans się skończył, a my ruszyliśmy do samochodu. Drogę przebyliśmy w prawie całkowitym milczeniu. W głowie snuły mi się cudowne sceny z romantycznych filmów ze mną i z Harrym w rolach głównych. Wyobrażałam sobie jak podchodzi do mnie i delikatnie całuje. Niestety, rzeczywistość była troszeczkę inna.
Dojechaliśmy pod mój dom. Było już sporo po 23. Powoli wygramoliłam się z auta. Zamknęłam drzwi, a przede mną pojawił się Harry. Oparłam się o samochód i spojrzałam na niego. Nasze spojrzenia znowu się spotkały.
-Tak naprawdę, to wcale nie interesował mnie ten film. Oglądałem go setki razy – mówił cały czas wpatrując mi się w oczy – ty mnie interesowałaś.
Poczułam, że się rumienie. Harry oparł rękę o samochód a nasze twarze dzieliły milimetry.
-Cały czas cię obserwowałem – mówił dalej – każdy twój ruch, przerażenie w oczach. Kiedy się do mnie przytuliłaś… czułem to coś. Cudowne uczucie. Ciepło, którym mnie darzysz. To po prostu miłość… 
Serce prawie nie wyskoczyło mi z piersi. Nie mogłam wydusić żadnego słowa. Harry objął moją twarz. 
-Działasz na mnie jak narkotyk. Wydaje mi się, że już się uzależniłem, popadłem w nałóg – szeptał a nasze twarze stykały się, żeby chwilę później móc złączyć się w namiętnym, słodkim pocałunku. Tego nie mogłam sobie wyobrazić w najlepszych snach. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie.
-Mój horoskop miał rację – powiedziałam wreszcie.
Harry spojrzał na mnie ze zdziwieniem i ponownie mnie pocałował. Oddałam pocałunek i powoli kierowałam się do domu. Weszłam jak zaczarowana. 
-Wszystko widziałam! – wrzeszczała Adele
-Kocham cię, Ade – powiedziałam i dałam jej buziaka w policzek, po czym zamknęłam się w pokoju zostawiając oszołomioną dziewczynę samą. Rzuciłam się na łóżko.
-Harry, Harry, Harry – piszczałam radośnie, a potem wykonałam taniec radości. Cieszyłam się jak głupia, ale byłam strasznie przemęczona. Wzięłam szybki prysznic i szybko wskoczyłam pod cieplutką pościel. Nagle zawibrował mój telefon.
-Dobranoc – wyszeptał słodkim głosem Harry.
-Dobranoc – odpowiedziałam – dziękuję za ten cudowny dzień.
-To ja ci dziękuję. Śpij słodko – powiedział i rozłączył się, a ja zapadłam w głęboki, cudowny sen.


____
Trololoolo, tak Hazzowato :D
Mam nadzieję, że się podoba. Wieczorna wena :>


sobota, 5 maja 2012

Rozdział XXI


Rozdział XXI

-Tak w ogóle to… jak zareagowała Anna? Byłam pewna, że tu przyjedzie i zrobi mi awanturę – zapytałam Louisa, który zacięcie próbował zrobić coś do jedzenia.
-Jak wróciła do domu, to Liam powiedział jej, że jesteśmy gdzieś na mieście i kazała przekazać, że musi wyjechać na spotkanie – powiedział chłopak dalej wczytując się w przepis.
-O, a kiedy wraca?
-50 mililitrów, nie więcej… - mówił coś pod nosem.
-Głuptasie! Pytam kiedy wraca ciocia – powiedziałam stając przed nim.
-A! Chyba za tydzień – odpowiedział – powinna do ciebie zadzwonić.
Uderzyłam się ręką w czoło
-Mój telefon… Muszę go złożyć w całość. A ty tu gotuj! – przytuliłam go i dałam buziaka.
Poszłam szybko do salonu i pozbierałam wszystkie kawałki. Nie były w najlepszym stanie, ale miałam to gdzieś. Złożyłam je w jedno i wróciłam do Louisa.
-I jak ci idzie? – zapytałam i chciałam podejść do niego.
-Nie podchodź! – krzyknął i stanął mi na drodze.
-Ale tak ślicznie pachnie – próbowałam dalej, ale nie przynosiło to żadnego skutku – no dobra – powiedziałam w końcu i opadłam na krzesło. Próbowałam włączyć telefon. Za którymś z kolei razem zareagował. Pomimo tego, że „trochę” się potłukł, to rozlał się ekran i niewiele widziałam.
-Chyba by się przydał nowy – stwierdził Tomlinson.
-No chyba… I tak chciałam kupić nowy.
Louis uśmiechnął się i postawił przede mną talerz.
-No to kupimy – powiedział nachylając się – a teraz jedz!
W końcu mogłam zobaczyć jego artystyczne dzieło. Było to duże okrągłe coś, przypominające naleśnika. Na środku widniał napis „kocham cię mocno” zrobiony z koślawych, czekoladowych literek.
-Ooo, jak słodko – powiedziałam i dałam Louisowi buziaka – też cię kocham. Bardzo, bardzo, bardzo mocno – dodałam i znowu czule go pocałowałam.
Wszystko przerwał telefon Louiego. Z poirytowaniem odebrał telefon:
- Któż to jak zwykle dzwoni do mnie w najmniej odpowiednim momencie? O, Harry! Skąd ja wiedziałem, że to ty.
Louis wyszedł z pokoju i pokazał mi na migi, że zaraz wraca. W tym czasie zdążyłam zjeść pyszne śniadanie i sprawdzić stan telefonu.. Kilkadziesiąt nieodebranych wiadomości i połączeń. Większość była od Louisa, Harrego i cioci. Napisałam jej szybko sms’a, że ze mną wszystko okej. Chwilę później przyszedł Lou.
-Harry przyjedzie po nas za około godzinę – powiedział łapiąc mnie w pasie i mocno przytulając. Zaczął mnie całować. Czule i namiętnie co bardzo mi się podobało. Wtedy z kolei zadzwonił mój telefon. Chciałam go odebrać, ale Louis był szybszy.
-Lidka jest teraz zajęta. Oddam ją za godzinę, albo dwie – powiedział i rozłączył się.
-Skąd wiesz kto to dzwonił? – zapytałam, chociaż wcale mnie to nie interesowało.
-Nie mam pojęcia, ale to ja jestem teraz ważniejszy – powiedział i zatopił swoje usta w moich.

*Harry*

-Dobra, jadę po tych zakochańców – rzuciłem i wybiegłem z domu. Kiedy znalazłem się w samochodzie, szybko wykręciłem numer Alice.
-Cześć, to ja, Harry – powiedziałem jak tylko usłyszałem jej słodki głos – masz jakieś plany na dziś?
-Nie. Chyba, że coś zaproponujesz – powiedziała dziewczyna
-No to w takim razie bardzo chciałbym cię dziś zobaczyć i będę u ciebie pod domem za jakąś godzinę.
-Bardzo podoba mi się ten pomysł i mam nadzieję, że będziesz wcześniej – powiedziała radośnie Ali.
-No to do zobaczenia!
Rozłączyłem się i jeszcze szybko zatelefonowałem do Louiego.
-Ja już jadę – rzuciłem od razu.
-Okej – powiedział zdyszany Lou.
-Emm… przeszkadzam wam?
-No, może tak trochę.
-Domyśliłem się – powiedziałem i przewróciłem oczami – od razu mówię, że nie będę czekać!
-Okej – powiedział szybko i się rozłączył.
Zaśmiałem się cicho pod nosem. Po dwudziestu minutach byłem na miejscu. Czekam, czekam i nikogo nie widać. W końcu usłyszałem śmiech Lidki. Wpakowali się do samochodu.
-Spóźniliście się! Powinienem was tu zostawić – powiedziałem udając obrażonego.
-Dobra, przepraszam. Wynagrodzę ci to! – zaczął Louis.
-Mam taką nadzieję – krzyknąłem – i tak na marginesie, chyba nie na tą stronę co trzeba założyłeś koszulkę.
-O, no chyba masz rację – stwierdził Lou, a Lidka zaczęła się śmiać. Po kilkunastu minutach drogi wysadziłem zakochańców i w szaleńczym tempie ruszyłem do Alice.
-Nareszcie! – powiedziałem pod nosem a na twarzy pojawił mi się szeroki uśmiech.


_____
Taki trochę krótki rozdział, no ale.! ;DD
Mam nadzieję, że się podoba. ;))
+ Dziękuję za ponad 1000 wyświetleń. Jak dla mnie to naprawdę dużo. 
xxx.

niedziela, 29 kwietnia 2012

Rozdział XX



Rozdział XX


-Po prostu nie mogę uwierzyć, że zrobiłeś jej coś takiego – burzył się po raz kolejny Harry – jesteś debilem. Debilem!
Nie kłóciłem się z nim . Oparłem głowę o szybo i patrzyłem przed siebie. Wszystko co powiedział było prawdą. Zachowałem się jak cholerny dupek. Nie wiem co mnie podkusiło.
-No wysiadaj! – Styles krzyknął machając mi ręką i przywołując do porządku. Powoli wysiadłem z samochodu i ruszyłem w stronę bloku. Co chwila odwracałem się do tyłu, czy Hazza aby na pewno dalej tam stoi. Akurat ktoś wychodził z klatki, więc szybji wszedłem do środka. Wtedy zorientowałem się, że Harry odjechał. „Nie zrób kolejnego głupstwa!” napisał mi. Stałem chwilę w miejscu. Przemogłem się i ruszyłem. Wybrałem schody, ponieważ miałem więcej czasu na obmyślenie tego co powiedzieć. Pierwsze piętro, kolejne… W końcu dotarłem na miejsce. Wziąłem głęboki wdech i zapukałem. Zero odpowiedzi. Zapukałem jeszcze raz. To samo. Nacisnąłem lekko klamkę, a drzwi otworzyły się. Wszedłem do środka niepewnym krokiem. Rozejrzałem się, ale nigdzie nie było dziewczyny. Podszedłem głębiej. Salon był pusty. Słyszałem jakieś dźwięki dobiegające z innego pokoju. Usiadłem na kanapie. Chwilę później drzwi na końcu korytarza otworzyły się i wyszła Liska. Jak mnie zauważyła, stanęła jak wyryta. Nie wiedziała, czy wrócić do pokoju, czy podejść do mnie. Widziałem radość w jej oczach. Chciała to ukryć, ale przede mną nigdy jej się to nie uda. Wstałem, a serce waliło mi jak młotem. Chciałem powiedzieć to, co ułożyłem wcześniej, ale zapomniałem wszystko.
-Lidka… ja – dukałem – dziewczyno, ja cię kocham!
Ona stała wpatrując się we mnie. Oczy zaczynały jej błyszczeć.
-Naprawdę, żałuję tego co zrobiłem – wykrztusiłem – wiem. Jestem po prostu dupkiem. Cierpisz prze ze mnie… My cierpimy prze ze mnie. Jestem po prostu chujem.
Spojrzałem na nią. Po policzkach spływały jej łzy.
-Nie zasługuję na ciebie – kontynuowałem – ale proszę cię. Spróbuj dać mi jeszcze jedną szansę. Chcę ci pokazać, że to ty jesteś dla mnie najważniejsza. Zawsze tak było! A to co zobaczyłaś… wtedy w kawiarni – głos uwiązł mi w gardle – przyrzekam ci. Nigdy więcej. Nigdy, po prostu nigdy nie zachowam się w ten sposób. Nie pozwolę, żebyś cierpiała. Chcę ciebie! Nie mogę już wytrzymać. Każda noc bez ciebie obok… proszę cię. Uwierz mi, kocham cię!
Patrzyłem głęboko w jej zapłakane oczy. Miałem wielką ochotę znowu ją przytulić, pocałować… Bałem się, że mnie odrzuci. Stała przede mną cała zapłakana. Czułem się podle widząc ją w takim stanie, przeze mnie. Dziewczyna powoli cofała się w tył. Chowała twarz w dłoniach i odwróciła się. Czułem, że moje serce rozpadnie się zaraz na miliony kawałków. Tego się bałem. Tego, że nie da mi drugiej szansy. Potrafiła zrobić coś takiego. Jednak głęboko w sercu czułem, że mnie kocha. Pomimo tego co zrobiłem.
Lidka stała przed drzwiami. W końcu odwróciła się do mnie i podbiegła. 
-Kocham cię, idioto – szeptała rzucając mi się w ramiona. Objąłem ją mocno. Tak bardzo mi tego brakowało. Tej jej miłości, którą czułem, kiedy była blisko.
-Przepraszam cię – powiedziałem i zacząłem ją namiętnie całować. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do pokoju. Położyłem delikatnie na łóżku i zacząłem całować, a chwilę później zdejmować ubrania. 
-Na pewno tego chcesz? – zapytałem.
W odpowiedzi pokiwała głową. Całowałem ją po nagim ciele.
-To będzie cudowna noc – rozmarzyłem się tylko.


*Harry*
-Gdzie Lou? – zapytał Liam schodząc ze schodów.
-Mówiłem ci, że zostanie u niej – powiedziałem i pokiwałem znacząco brwiami – zresztą, nie miał wyboru. I tak od razu odjechałem.
Payne uśmiechnął się szeroko.
-No to chyba wszystko wraca do normy – powiedział.
-Zobaczymy jak wróci! Może mu nie wybaczyła i spał gdzieś w krzakach – pomyślałem.
-Lidka miałaby mu nie wybaczyć? Ona jest wpatrzona w niego jak w obrazek i jestem pewny, że tą noc spędzili razem – stwierdził Daddy i znowu się uśmiechnął.
-Kto był razem? – zapytał Zayn zbiegając po schodach.
- O Lou i Lidka… Czy byli razem tej nocy – odpowiedziałem i dopiero teraz zaczęło mi się wydawać, że nasze tematy rozmów są dość dziwne.
- E tam! Pewnie, że razem. I na pewno było gorąco! – stwierdził mulat i zaczął wykonywać dziwne ruchy a ja i Liam nie mogliśmy opanować śmiechu.


*Lidka*
Obudziłam się w objęciach Louisa. Byłam po prostu szczęśliwa i cieszyłam się jak dziecko. Byliśmy znowu razem, przynajmniej tak to odebrałam. To czego tak mi brakowało, nareszcie powróciło.
-Cześć kotku – powiedział Lou, dał mi buziaka i przycisnął mocno do siebie – jak się spało?
-Cudownie! – odparłam – trochę się nie wyspałam, ale i tak cudownie, bo z tobą.
Louis uśmiechnął się słodko. 
Leżeliśmy jeszcze chwilę. Wysunęłam się z jego objęć i poszłam do łazienki, żeby się ogarnąć. W błyskawicznym tempie wróciłam do pokoju. Loui siedział na łóżku i uśmiechał się do mnie. Wskoczyłam na łóżko i usiadłam na nim. Zaczęłam go czule całować.
-To lubię – wyszeptał Tomlinson i złapał mnie w pasie. Leżeliśmy na łóżku a on zaczął mnie łaskotać.
-Proszę, tylko nie to! – krzyczałam dławiąc się śmiechem. Jakimś cudem udało mi się „zamienić rolami”. Louis bronił się wytrwale i w końcu wylądowaliśmy na podłodze. Najpierw ja, a potem on.
-Idiota – powiedziałam wypinając mu język.
-Dziewczyna moich marzeń – odpowiedział i pocałował mnie.


_____
Mam nadzieję, że się podoba. Wyszło jak wyszło... Według mnie rozdział trochę nie udany, ale czekam na Wasze opinie :) xx

czwartek, 19 kwietnia 2012

Rozdział XIX


Rozdział XIX

Po jakimś czasie udało mi się powstrzymać łzy. Tępo wpatrywałam się w przesuwające się reklamy w TV. Przypominałam sobie co chwila, co było kiedyś a co jest teraz. W jak głupi sposób można utracić to, co było w naszym życiu jednym z najważniejszych. Próbowałam nie myśleć o Louisie, ale to było silniejsze ode mnie. Tylko to mi pozostało. Ktoś znowu zadzwonił do drzwi. Miałam malutkę nadzieję, że to on. Otworzyłam drzwi. Nie znalazłam tam Louisa, ale Oliwkę. Przytuliłam się do niej jak najmocniej. Nie dałam rady ukrywać, że mi nie zależy… nie przed nią.
Siedziałam wtulona w przyjaciółkę. Czekała, aż się uspokoję. Naprawdę, podziwiałam jej cierpliwość.
-To jest jakiś koszmar… - wydukałam w końcu.
-Masz rację. Ale przecież możecie go skończyć – zaczęła Oliwia – kocha cię. Ile jeszcze będziesz mu to robić?
-Czy ty słyszysz co ty mówisz?! – wybuchnęłam ze złości i odsunęłam się od niej – pomyślałaś może, co ja czuję?! Wiem, wiem. To nie ja jestem gwiazdą, więc co ty się dziwić, że macie mnie gdzieś.
-Gdyby tak było nie byłoby nas tu! – usprawiedliwiała się moja przyjaciółka – chcę ci wytłumaczyć tylko, jak on bardzo cierpi. Wróć do niego, no!
-Sam sobie załatwił to cierpienie! – krzyczałam. Czułam, że zaraz znowu zacznę płakać. – czemu go tak bronisz?! Może ciebie też już zaliczył, co? Czemu sobie z nim nie ułożysz cudownego życia z happy endem?!
Oliwka patrzyła na mnie bez słowa. Chciała coś powiedzieć, ale po prostu odwróciła się i szybko wybiegła z mieszkania trzaskając za sobą drzwiami. Zostałam sama. Całkowicie sama.
*Oliwka*
Nie miałam ochoty słuchać dłużej głupot, jakie wygadywała. Wsiadłam do samochodu pod blokiem, gdzie czekał na mnie Niall.
-I jak? – zapytał od razu.
-Jedźmy stąd –powiedziałam od razu – zabiję tego debila, no! Co on z nią zrobił?! To wcale nie będzie takie łatwe, jak nam się wydawało. Ona jest załamana. Nic do niej nie dociera.
-Mi się wydaję, że jednak brakuje jej tego debila – wtrącił się Niall – tylko nie chce tego pokazać.
-Obyś miał rację – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
Po jakimś czasie dojechaliśmy do domu. Nie było za ciekawie. W całym domu było słychać kłotnie Hazzy i Louisa.
-I co? Udało ci się z nią porozmawiać? – zapytał Liam kiedy mnie zobaczył. W odpowiedzi pokiwałam tylko głową. Chwilę później wszyscy zwrócili uwagę na zbiegającego po schodach, wkurzonego Louisa. Trzasnął za sobą drzwiami i już go nie było. Po chwili zjawił się Harry.
-Mam go dość. Co za idiota. Przez jego głupi wybryk cierpimy wszyscy –krzyczał wkurzony. Siedzieliśmy w milczeniu.
Spotkanie z Lidką nie zaliczało się do najprzyjemniejszych, szczególnie ostatnie słowa skierowane do mnie.
-Nie martw się tak – szepnął mi na ucho Niall przytulając od tyłu.
-To jest moja przyjaciółka… - zaczęłam.
-A ty jesteś moją dziewczyną i nie pozwolę, żebyś była w tak złym humorze – powiedziałam i czule pocałował – zobaczysz, za chwilę Lidka i Lou znowu będą razem.
-Mam taką nadzieję… nie wyobrażam sobie innej sytuacji – powiedziałam i mocno się do niego przytuliłam – z nami tak nie będzie, prawda?
-Nigdy, przenigdy tak nie myśl! – powiedział i patrzył na mnie poważnie – obiecuję, że nigdy ci czegoś takiego nie zrobię! Nigdy!
Po tych słowach czułam się tak… wyjątkowo. To było takie słodkie!
-Kocham Cię – powiedziałam tuląc się do niego.
-Ja ciebie też – powiedział słodkim głosem i dał buziaka.
-Ja też was kocham! – krzyknął Malik i podbiegł do nas, po czym dołączyli do niego Harry i Liam.
-Ej, wiecie co? –zaczął Niallerek.
-Mhm? – usłyszał w odpowiedzi.
-Zamówimy pizzę? – powiedział z nadzieją w głosie.
-Dobry pomysł – powiedział Daddy szturchając go. Zadowolony blondas szybko sięgnął po telefon i zamówił pizzę.
Cały wieczór siedzieliśmy w salonie i zajadaliśmy się pizzą. Oczywiście większość zjadł Niall. Pomimo całej, chorej sytuacji było naprawdę bardzo miło. Harry miał lepszy humor, ja miałam lepszy humor i Niall miał lepszy humor. Niestety, kiedy wrócił Louis, Harry przestał się odzywać, a później poszedł na górę i zamknął się w pokoju.
-Pójdę porozmawiać z Lou – powiedział Liam i poszedł na górę.
Czekaliśmy na dole. Nie schodzili dość długo.
-Dobra, chodź do nich – powiedziałam i pociągnęłam Nialla za rękę. Powoli zbliżaliśmy się do jego pokoju. Drzwi były lekko uchylone. Zajrzałam przez nie do środka. Na łóżku siedział Liam i przytulał załamanego Louisa. Weszliśmy do środka. Chłopak spojrzał na nas. Po raz pierwszy widziałam go płaczącego.
-Kocham ją. Tak bardzo ją kocham! – krzyczał – co ja zrobiłem?!
-Powinieneś do niej pójść – zaczął blondas – ona pewnie czuje teraz to samo. Brakuje jej ciebie.
-Sama mi to powiedziała – powiedział Harry, który stał w drzwiach – nie chciała, ale jednak. Musisz spróbować! To jedyny sposób.
-Ale ona nawet nie będzie chciała mnie wysłuchać! – mówił zrozpaczony.
-Louis do cholery! – krzyknął Hazza i stanął przed nim – zawiozę cię tam. Teraz! Chodź! – powiedział i w końcu udało mu się przekonać Louisa.
-Ale jest późno! – zaczął znowu Tomlinson.
-No to będziesz jej towarzyszył w nocy – powiedział Harry i już ich nie było.

____
no więc, mam nadzieję, że się podoba! :)
Zostawcie po sobie komentarz :D ;*
xxx.

Rozdział XVIII


Rozdział XVIII

Obudziłam się w moim pokoju przy łóżku. Kompletnie zdrętwiała mi ręka, która leżała w dosyć nietypowy sposób. Głowa bolała mnie jak nigdy. Podniosłam się powoli, a ból odezwał się dwa razy mocniej. Ruszyłam w kierunku kuchni. Przeszukałam szafki i lodówkę i w końcu znalazłam coś do picia. Wzięłam kilka łyków soku i włączyłam radio. Akurat kończyła się piosenka One Direction. Chwilę później odezwał się głos jakiegoś mężczyzny.
-Louis,  coś jest z tobą nie tak! Zdradzisz nam powody?
-Em… - odpowiedział głos, który rozpoznałabym wszędzie. Jednak nie spowodował on u mnie żadnej radości. Czułam się okropnie. Przed oczami miałam ten sam obraz, który prześladował mnie dzień wcześniej.
-Po prostu mam zły dzień – odpowiedział w końcu chłopak.
-Ta, pewnie Dominika nie spełniła oczekiwań – powiedziałam z irytacją – żałosne
-Podobno ktoś widział wczoraj twoją dziewczynę. Była cała zapłakana – kontynuował dziennikarz.
Nastąpiła chwila ciszy.
-Nie, to na pewno tylko jakaś podobna dziewczyna – odpowiedział Tomlinson z lekkim przerażeniem w głosie.
Nie chciało mi się tego słuchać. Wyłączyłam radio i poszłam do łazienki. Po drodze musiałam oczywiście nadepnąć na coś.
-Cholera! – krzyknęłam krzywiąc się z bólu. Nadepnęłam na komórkę, a raczej na jej kawałek. Pomarudziłam jeszcze chwilę i weszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Oczy miałam całkowicie rozmazane. Wyglądałam jakbym nie spała kilka dni. Rozczesałam szybko splątane włosy i poszłam się przebrać. Stanęłam osłupiała na środku pokoju. Nie wzięłam ciuchów. Na szczęście szybko poradziłam sobie z tym kłopotem. W szafie Anny znalazłam trochę krótką, czarną sukienkę.
-Ciekawe jak to jest wyglądać jak Dominisia – powiedziałam żałosnym tonem.
Byłam coraz bardziej głodna. Lodówka wyglądała, jakby czekała na moje przyjście. Szybko zjadłam śniadanie. Głowa niestety cały czas o sobie przypominała. Usiadłam na barowym krześle, położyłam głowę na blat i przysnęłam.

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek. Co za kretyn nachodził mnie tak rano?! Okazało się, że jednak trochę sobie przysnęłam. Była już czternasta. Bez zastanowienia otworzyłam drzwi. To był Harry Jednak nie ten sam co zawsze. Nie uśmiechał i wyglądał nienajlepiej.
-Cześć? – powiedziałam lekko zaskoczona i wpuściłam go do środka. Odwrócił się do mnie.
-Proszę cię, wróć do nas – powiedział załamany.
Patrzyłam na niego tępo. Zaraz potem zaczęłam się śmiać.
-To nie jest śmieszne – powiedział nieco ostrzej – to jest jakiś koszmar! Teraz wszystko jest inne!
-Zanim się pojawiłam, było bardzo dobrze. Namieszałam wam trochę w życiu. To znaczy, jemu namieszałam w życiu, ale tylko na chwilę. Teraz będzie już tylko lepiej – powiedziałam nie przejęta.
-Nie będzie lepiej! Louis do nikogo się nie odzywa! Siłą wyciągnąłem go na ten wywiad. Zresztą, niepotrzebnie… - powiedział zawiedziony – on jest po prostu inny. Tylko ty możesz to zmienić.
-Niech Dominika o uleczy. Podobno jest świetna w łożku – powiedziałam zachęcająco -  zresztą, on już pewnie dobrze o tym wie.
-Przestań! – krzyknął Harry – on potrzebuje ciebie! Jest zawiedziony, zraniony…
-On jest zraniony?! – zaczęłam krzyczeć – On  jest zraniony?! To nie ja lizałam się z jakąś lafiryndą na jego oczach. Skrzywdził mnie! Ja go kochałam, a on się mną po prostu bawił. Mogłeś mnie uprzedzić! – krzyczałam a do oczu napłynęły mi łzy.
Hazza przytulił mnie mocno.
-Przepraszam cię za niego – wyszeptał.
-To on powinien mnie przeprosić, nie ty – mówiłam dławiąc się łzami – powinien tu być, ze m… - nie dokończyłam.
-Przecież wiem, że ci go brakuje. Zauważyłem to jak tylko tu wszedłem. – powiedział i spojrzał na butelki walające się po całym pokoju.
-To nie moje – powiedziałam szybko próbując wyglądać na prawdomówną.
Harry spjrzał tylko na mnie z błagalną miną.
-Nie umiecie kłamać. Oboje – podsumował.
-Koniec tej głupiej rozmowy – powiedziałam i szybko wyprosiłam go z mieszkania, po czym skuliłam się pod kocem na kanapie, a łzy ponownie napłynęły mi do oczu.


____
Podoba się? :)

niedziela, 15 kwietnia 2012

Rozdział XVII


Rozdział XVII


Otworzyłam powoli drzwi. Zauważyłam uradowaną dziewczynkę biegającą ze swoim Łatkiem. Automatycznie się uśmiechnęłam.  Mała była naprawdę urocza. Szłam powoli w stronę stolika. Pomyślałam, że zamówię sobie sok. Podeszłam do barku, zapłaciłam i ruszyłam do Louisa… i Dominiki. Musiałam przejść całą kawiarenkę, ponieważ siedzieliśmy na dworze. Byłam już coraz bliżej. Wyszłam przez wielkie, tarasowe drzwi. To co zobaczyłam zupełnie mnie załamało. Dominika namiętnie całowała Louisa, który wcale się nie opierał. Nogi zaczęły mi drżeć, a do oczu napływały łzy. Podeszłam do nich w błyskawicznym tempie i wylałam cały sok na twarz dziewczyny.
-Ty dziwko! – krzyknęłam jej prosto w twarz. Louis wstał i próbował złapać mnie za rękę.
-Lidka, proszę – zaczął.
-Zostaw mnie! Nie chcę cię znać! – krzyczałam mu w twarz. Nie chciał mnie przepuścić. Szarpałam się z nim przez chwilę. W końcu nie wytrzymałam i plunęłam mu w twarz, tak jak to zrobiła Rose w Titanicu. Nie spodziewał się tego. Wyrwałam się i zaczęłam biec. Łzy spływały mi strugami. Na szczęście kawiarenka nie była daleko od domu. Wbiegłam tam. Miałam kompletną pustkę w głowie. Nie wiedziałam co robić. Wpadłam do pokoju cioci i wzięłam jej klucze od mieszkania. Równie szybko wybiegłam z mieszkania i zapłakana szłam w stronę jeziora.



(czytaj przy muzyce.klik )

Siedziałam na pomoście nie mogąc przestać płakać. Miałam rozmazane oczy i było mi coraz zimniej. Nie zważałam na to. Siedziałam i płakałam. Nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Nigdy nie spodziewałabym się po nim czegoś takiego. Nigdy! Każdy uważał nas za przykładową parę, a teraz co? Całował się napotkaną dziewczyną, która na dodatek była moją koleżanką. Kolejny chłopak zranił mnie tak samo. Zrobił mi to, co Bartek, ale to bolało bardziej. Kochałam go. Tak cholernie go kochałam.
-Boże, jaka ja jestem naiwna – mówiłam przez łzy

Byłam dla niego nikim. Łudziłam się, że taki mega przystojny gwiazdor może pokochać taką zwykłą dziewczynę. Myliłam się. Był taki sam jak inny. Nie mogłam powstrzymać łez. Tak okropnie nie czułam się jeszcze nigdy. Wstałam powoli i poszłam inną drogą, żeby dotrzeć do mieszkania. Potykałam się o własne nogi. Nic nie widziałam przez łzy. W głowie miałam kompletną pustkę. Dręczył mnie obraz całującej się nowej zakochanej pary. Płakałam jeszcze bardziej. Miałam ochotę wskoczyć do tej wody i nigdy więcej nie wypłynąć. Miałam nadzieję, że to wszystko było tylko okropnym koszmarem. Szczypałam się ile można. Niestety, cały czas miałam przed sobą drogę, a w głowie ten sam obraz. Zbliżałam się coraz bliżej mieszkania. Ludzie patrzyli na mnie jak na debila.
-Pierdolona miłość! – krzyczałam przez łzy. Dotarłam do celu. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i zamknęłam na klucz. Byłam załamana. Bezsilnie osunęłam się na podłogę. Łzy nie przestały mi lecieć. Komórka dzwoniła po raz setny. Miałam dosyć. Wyjęłam nią i cisnęłam przed siebie. Uderzyła o szafę i rozpadła po całym pokoju. Powoli poczołgałam się w stronę salonu. Usiadłam na kanapie. Skuliłam się i próbowałam pozbyć się tych okropnym myśli. Usłyszałam pukanie do drzwi. Po chwili zamieniło się okropne walenie.
-Lidka proszę cię! Wiem dobrze, że tam jesteś! – krzyczał Louis. Łzy mocniej napłynęły mi do oczu. Przede mną stały butelki wódki. Jak widać, nie tylko ja siedziałam w tym miejscu, zapłakana i cholernie załamana. Zaczęłam pić. Jedna butelka, druga… kręciło mi się w głowie, pukanie i krzyki Louisa nie ustawały. Nie dałam się. Piłam dalej. Chciałam odreagować. Łzy i tak spływały po policzkach. Huczało mi w głowie z podwojoną siłą. Widziałam wszystkie nasze wspólne chwile. Nie chciałam już płakać, ale to było silniejsze ode mnie. Kochałam go zbyt mocno. Zawiodłam się i to złamało moje serce. Wydawało mi się, że on zamieni moje życie w bajkę. Że dzięki niemu poczuję się jak najszczęśliwsza osoba na świecie. Że spełnię swoje marzenia. Boże, jaka ja byłam głupia. Ślepo wierzyłam w to, że jakaś gwiazda odmieni moje życie. Odmieniła. Na gorsze.
-Kocham cię! Lidka proszę! – krzyczał dalej Louis.
-Dupek – powiedziałam i zaczęłam się śmiać. Wypiłam kolejny łyk, potem jeszcze jeden. Wzięłam się za kolejną butelkę i piłam ile się dało. Jeden człowiek zamienił moje życie w horror, w jednej chwili. Wszystko się posypało. Nie pamiętam, kiedy przestał zakłócać mój spokój waląc w te jebane drzwi. Myślał, że będzie mógł sobie tak o, przyjść i wyznawać, że kocha? Miał nadzieję, że przyjmę go z otwartymi rękoma i rzucę na szyję? Nic bardziej mylnego.













Rozdział XVI


Rozdział XVI


Obudziłam się rano w bardzo dobrym humorze. Louis spał słodko obok mnie.
-Wstawaj śpiochu – szturchałam go lekko.
-Mhm… - usłyszałam w odpowiedzi. Przewróciłam oczami.
-No wstawaj! – powiedziałam i rzuciłam w niego poduszką.
-Jeszcze minutka, proszę – mówił pod nosem.
-Okej, czekam na dole – rzuciłam i poszłam się ubrać. 
Po chwili znalazłam się na dole. Anna siedziała w salonie.
-Cześć słonko – przywitała mnie radośnie.
-Cześć ciociu. Jak się spało? – zapytałam i przysiadłam się do niej.
-Wspaniale – powiedziała z uśmiechem – zrobiłam śniadanie.
-O jak miło – rzuciłam i ruszyłam do kuchni i zaczęłam się zajadać pysznościami. 
-Muszę już lecieć. Jest dziewiąta, a o jedenastej muszę być w biurze – powiedziała pośpiesznie ciocia.
-Idziesz dziś do pracy? –zapytałam zdziwiona – miałaś odpoczywać!
-Czuję się świetnie –odparła – będę około dwudziestej! – krzyknęła i wyszła z domu. Dokończyłam śniadanie i podeszłam do dużych, szklanych drzwi na taras. Obserwowałam ciocię, która szybko pakuje się do taksówki. W końcu zjawił się Louis i objął mnie mocno. 
-Wiesz która jest godzina? - zapytałam.
-Oj, nie marudź – odpowiedział i pocałował mnie. 
-Masz jakieś plany na dziś? – zapytałam wskakując na kanapę przed TV.
-Oczywiście. Z tobą – krzyczał z kuchni – porywam cię dziś. Gdziekolwiek.
-Oo, kiedy? – zapytałam radośnie.
-Jak najszybciej.
Poszłam szybciutko na górę. Za dwadzieścia minut mieliśmy wyjść z domu. Luźno spięłam włosy i lekko się umalowałam. Zbiegłam po schodach. 
-Gotowa? – zapytał Lou ślicznie się uśmiechając.
-Jasne – odparłam i odwzajemniłam uśmiech.
Wsiedliśmy do samochodu. Na początku krążyliśmy bez sensu. W końcu postanowiliśmy iść do parku. Louis zostawił samochód na parkingu. W parku na szczęście nie było zbyt dużo ludzi. Poszliśmy i usiedliśmy na jednej z ławek. Po jakimś czasie zaczęło się zbierać coraz więcej ludzi, a do nas podchodziło coraz więcej fanek. Powoli budziliśmy sensację, więc postanowiliśmy się wynieść. Podjechaliśmy do jednej z kawiarenek. Zdążyłam wygodnie usiąść i usłyszałam wołanie.
-Lidka! – słyszałam kobiecy głos za plecami. Louis wpatrywał się na zbliżającą postać i uśmiechał promiennie. Nie rozumiałam do końca czemu, w końcu ktoś wołał mnie, nie jego. Odwróciłam się i zobaczyłam kogoś, kogo nawet nie miałam zamiaru oglądać przez najbliższy czas. To była Dominika. Dziewczyna, z którą męczyłam się w szkole. Nienawidziłam jej. Zarywała do każdego napotkanego na drodze chłopaka. Oczywiście zaliczyła też Bartka. Zawsze ubierała się zbyt wyzywająco. Nic się nie zmieniła. Stała przede mną w króciutkiej, obcisłej czarnej sukience. Nie pytając nikogo dostawiła krzesło do naszego stolika. Nachyliła się do mnie i wypięła tyłkiem do Louisa. 
-Jak ja cię dawno nie widziałam! – piszczała – tak się stęskniłam. 
Zaczęła mnie przytulać. Nawet nie miałam zamiaru mówić jakichkolwiek komplementów w jej stronę. Lala odwróciła się w stronę Louisa. 
-Cześć, jestem Domi. Nie mogę uwierzyć, że mogę się z tobą spotkać. Wyglądasz jeszcze bardziej seksownie niż na zdjęciach – szczebiotała i przysuwała się do niego – mogłabyś nam zrobić zdjęcie? – zapytała podając mi aparat. 
-Okej – odpowiedziałam bez entuzjazmu. 
Dominika stanęła obok Louisa. Zrobiłam zdjęcie i chciałam oddać aparat.
-Jeszcze jedno! – powiedziała. Udając opanowaną chciałam zrobić kolejne zdjęcie. Dominika dała Louisowi buziaka. Myślałam, że zaraz wyjdę z siebie, ale zrobiłam to o co zostałam poproszona. Oddałam jej aparat bez słowa. 
-Jak pięknie wyszedłeś! – krzyczała piskliwym głosem i pokazywała zdjęcia Louisowi. 
-Ty też naprawdę bardzo ładnie – powiedział do niej Lou spoglądając na zdjęcia. 
-Dziękuję! – powiedziała udając zaskoczoną i dała mu kolejnego buziaka. Byłam wściekła, ale Louis nawet nie zwrócił na to uwagi. Widać było, że bardzo jemu bardzo się podobała zaistniała sytuacja. 
-Idę do łazienki – rzuciłam wkurzona i wyszłam. Dominika nawet nie zwróciła na to uwagi, a Lou tylko spojrzał na mnie chwilowo. Weszłam do łazienki. Spoglądałam na siebie w lustrze. Niczym nie dorównywałam Dominice. Piękne, długie, brązowe włosy, ładna twarz, idealna figura. Mogła mieć wszystko… Patrzyłam na siebie jeszcze przez chwilę. Nagle weszła jakaś mała dziewczynka i wyglądała na przerażoną. Obserwowałam ją chwilkę. Do dużych, niebieskich oczu napływały łzy. 
-Hej, co się stało? – kucnęłam i zapytałam się. Dziewczynka nie chciała nic mówić. Zaczynała płakać. Próbowałam ją pocieszyć – nie płacz! Proszę cię, bo ja też zacznę płakać.
Mała spojrzała na mnie i przytuliła się. 
-Zgubiłam Łatka… - mówiła po cichu. Zastanawiałam się chwilę, kim może być zagubiony Łatek.
-To twój piesek? 
-Tak! I chyba był gdzieś tutaj – mówiła przez łzy.
-Chodź poszukamy go – powiedziałam i wzięłam dziewczynkę za rękę. Łazienka była dość duża. Przeszukiwałam każdą kabinę. Nic nie przypominało tam psa. Mała znowu zaczynała płakać.
-Ej no nie płacz! Zaraz znajdziemy Łatka! – mówiłam i próbowałam ją uspokoić. Sama nie wierzyłam w to, że znajdę w kiblu jakiegokolwiek psa. To by było dziwne. – na pewno gdzieś tu jest! 
Weszłam odruchowo do kolejnej kabiny, ale nic tam nie znalazłam. Poszłam do następnej. 
-Jest tutaj! – krzyknęłam do dziewczynki i spojrzałam na pluszowego pieska w kąciku. Mała wbiegła do kabiny i przytuliła do siebie maskotkę. 
-No widzisz? Już wszystko dobrze – powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej – i nie płacz już więcej.
Dziewczynka przytuliła mnie raz jeszcze i wybiegła z łazienki. Zorientowałam się, że ja też muszę iść, bo już jakiś czas siedzę w tej łazience.

____
Taki jakiś oooo rozdział . :D
Za chwilę następny .;)

xxx.

sobota, 14 kwietnia 2012

Rozdział XV


Rozdział XV

Dotarliśmy do szpitala lekko nieogarnięci. Po drodze zdążyliśmy na szczęście kupić śliczny bukiet kwiatów i czekoladki, które uparł się nieść Niall. Całą gromadką czekaliśmy na ciocię. W końcu pojawiła się i stanęła jak wyryta. Nie wiedziała co powiedzieć. Zaczęliśmy ją ściskać i wręczyliśmy podarunki. Po miłym powitaniu zabraliśmy się do domu. Na szczęście byliśmy dwoma samochodami, bo Lou zabrał swój po drodze. Ja, ciocia i Oliwka z Nialem zapakowaliśmy się do niego, a Liam i Zayn pojechali z Harrym. Po kilkunasto minutowej podróży dotarliśmy na miejsce. Anna była zachwycona, kiedy zobaczyła, gdzie będzie mieszkać.
-Jak tu ślicznie. – powiedziała i rozejrzała się po okolicy.
-Masz rację. Jest naprawdę cudownie – przytaknęłam.
Potem wszyscy weszliśmy do środka. Wnętrze spodobało się cioci równie bardzo. Poszłam pokazać jej gdzie jest jej pokój. Był urządzony w pastelowych odcieniach, tak jak lubi.
-Na pewno nie będę dla was kłopotem? – zapytała kobieta.
-Oczywiście, że nie –zaprzeczyłam – teraz liczy się tylko to, abyś czuła się jak najlepiej. I dokładnie powiedziała co chciał od ciebie ten facet. – dodałam po chwili.
Anna patrzyła na mnie smutnym, a zarazem przerażonym wzrokiem. Nie miałam zamiaru dłużej czekać. Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się kim był ten facet i dlaczego potraktował tak ją potraktował.
-Jestem bardzo zmęczona… Mogłybyśmy o tym porozmawiać później? – zapytała ciocia.
-No dobrze – powiedziałam niezbyt zadowolona – mój pokój jest naprzeciwko. Oliwki obok. – dodałam i wyszłam z pokoju. Na schodach zobaczyłam Hazzę rozmawiającego przez telefon.
-No to za jakieś pół godziny? –mówił i uśmiechał się do mnie – okej, no to jesteśmy umówieni. Przyjadę po ciebie.
-Oo, uciekasz gdzieś? – zapytałam – z Alice?
Harry nic nie powiedział, tylko się zarumienił
-Naprawdę?! – krzyknęłam radośnie – no to super! Trzymam za was kciuki.
-Dzięki! – powiedział i wyszczerzył się uroczo – a ty lepiej idź już do Louisa, bo zaraz zacznie się całować z poduszką.  Spojrzałam na niego ze śmiechem i wygoniłam do pokoju. Zbiegłam powoli ze schodów. Louis siedział z Zanem w salonie na kanapie. Spostrzegł mnie od razu. Wstał zostawiając oburzonego Zayna samego i przytulił mnie.
-No nie, znowu?! – krzyczał załamany Malik.
-Cicho siedź – powiedział spokojnie Louis.
-Co się dzieję? – zapytał Liam wychodząc z kuchni. Zayn przytulił się do niego udając, że płacze.
-Oni rujnują mi psychikę!
-Ojeejku, chodź tu do mnie dziecko – powiedział opiekuńczo Daddy i przytulił go mocniej. Louis przewrócił oczami, a ja zaczęłam chichotać.
-Kocham cię! – krzyczał Zayn.
-Eh… Chodźmy stąd – powiedział Lou i złapał mnie za rękę. Wyszliśmy na taras. Słońce chyliło się ku ziemi i robiło się chłodno. Odruchowo zaczęła mi dygotać noga. Od zawsze miałam ten problem. Dla Louisa była to tylko kolejna porcja śmiechu.
-Zamknij się – syknęłam – to nie moja wina, no!
-Ale no… To jest śmieszne – wypowiedział z trudem i znowu zaczął się śmiać. Usłyszałam jakieś dźwięki. Kazałam mu się wyciszyć, ale nie wiele to pomogło. W końcu przestał się śmiać i też usłyszał muzykę. Bezszelestnie ruszyliśmy w kierunku, z którego dochodziła. Stanęliśmy przy ścianie. Zza rogu słychać było, że ktoś gra na gitarze. Wychyliłam się lekko. To był Niall. Niall i Oliwka, która spała a jego kolanach. Blondyn grał i śpiewał po cichu.
-Jakie to słodkie – wyszeptałam obserwując ich – naucz się grać na gitarze.
Louis zrobił oburzoną minę. Miał zamiar coś powiedzieć, ale w porę mu przerwałam. Odeszliśmy kawałek, żeby nie przeszkadzać zakochańcom.
-Wątpisz w moje umiejętności?! – zapytał w końcu.
-Chyba troszeczkę – przyznałam i zaczęłam się śmiać.
-Jak możesz?! Przecież ja jestem świetny!
-Nie! – odezwał się nadchodzący Zayn – to ja jestem świetny.
Louis złapał się za głowę załamany.
-Boże, widzisz a nie grzmisz! – powiedział tylko.


____
jest kolejny rozdział. :3
Mały bark weny, no ale jakoś wyszło. :) Jeśli się podoba too komentarzee ! ;**