Łączna liczba wyświetleń
niedziela, 15 kwietnia 2012
Rozdział XVI
Rozdział XVI
Obudziłam się rano w bardzo dobrym humorze. Louis spał słodko obok mnie.
-Wstawaj śpiochu – szturchałam go lekko.
-Mhm… - usłyszałam w odpowiedzi. Przewróciłam oczami.
-No wstawaj! – powiedziałam i rzuciłam w niego poduszką.
-Jeszcze minutka, proszę – mówił pod nosem.
-Okej, czekam na dole – rzuciłam i poszłam się ubrać.
Po chwili znalazłam się na dole. Anna siedziała w salonie.
-Cześć słonko – przywitała mnie radośnie.
-Cześć ciociu. Jak się spało? – zapytałam i przysiadłam się do niej.
-Wspaniale – powiedziała z uśmiechem – zrobiłam śniadanie.
-O jak miło – rzuciłam i ruszyłam do kuchni i zaczęłam się zajadać pysznościami.
-Muszę już lecieć. Jest dziewiąta, a o jedenastej muszę być w biurze – powiedziała pośpiesznie ciocia.
-Idziesz dziś do pracy? –zapytałam zdziwiona – miałaś odpoczywać!
-Czuję się świetnie –odparła – będę około dwudziestej! – krzyknęła i wyszła z domu. Dokończyłam śniadanie i podeszłam do dużych, szklanych drzwi na taras. Obserwowałam ciocię, która szybko pakuje się do taksówki. W końcu zjawił się Louis i objął mnie mocno.
-Wiesz która jest godzina? - zapytałam.
-Oj, nie marudź – odpowiedział i pocałował mnie.
-Masz jakieś plany na dziś? – zapytałam wskakując na kanapę przed TV.
-Oczywiście. Z tobą – krzyczał z kuchni – porywam cię dziś. Gdziekolwiek.
-Oo, kiedy? – zapytałam radośnie.
-Jak najszybciej.
Poszłam szybciutko na górę. Za dwadzieścia minut mieliśmy wyjść z domu. Luźno spięłam włosy i lekko się umalowałam. Zbiegłam po schodach.
-Gotowa? – zapytał Lou ślicznie się uśmiechając.
-Jasne – odparłam i odwzajemniłam uśmiech.
Wsiedliśmy do samochodu. Na początku krążyliśmy bez sensu. W końcu postanowiliśmy iść do parku. Louis zostawił samochód na parkingu. W parku na szczęście nie było zbyt dużo ludzi. Poszliśmy i usiedliśmy na jednej z ławek. Po jakimś czasie zaczęło się zbierać coraz więcej ludzi, a do nas podchodziło coraz więcej fanek. Powoli budziliśmy sensację, więc postanowiliśmy się wynieść. Podjechaliśmy do jednej z kawiarenek. Zdążyłam wygodnie usiąść i usłyszałam wołanie.
-Lidka! – słyszałam kobiecy głos za plecami. Louis wpatrywał się na zbliżającą postać i uśmiechał promiennie. Nie rozumiałam do końca czemu, w końcu ktoś wołał mnie, nie jego. Odwróciłam się i zobaczyłam kogoś, kogo nawet nie miałam zamiaru oglądać przez najbliższy czas. To była Dominika. Dziewczyna, z którą męczyłam się w szkole. Nienawidziłam jej. Zarywała do każdego napotkanego na drodze chłopaka. Oczywiście zaliczyła też Bartka. Zawsze ubierała się zbyt wyzywająco. Nic się nie zmieniła. Stała przede mną w króciutkiej, obcisłej czarnej sukience. Nie pytając nikogo dostawiła krzesło do naszego stolika. Nachyliła się do mnie i wypięła tyłkiem do Louisa.
-Jak ja cię dawno nie widziałam! – piszczała – tak się stęskniłam.
Zaczęła mnie przytulać. Nawet nie miałam zamiaru mówić jakichkolwiek komplementów w jej stronę. Lala odwróciła się w stronę Louisa.
-Cześć, jestem Domi. Nie mogę uwierzyć, że mogę się z tobą spotkać. Wyglądasz jeszcze bardziej seksownie niż na zdjęciach – szczebiotała i przysuwała się do niego – mogłabyś nam zrobić zdjęcie? – zapytała podając mi aparat.
-Okej – odpowiedziałam bez entuzjazmu.
Dominika stanęła obok Louisa. Zrobiłam zdjęcie i chciałam oddać aparat.
-Jeszcze jedno! – powiedziała. Udając opanowaną chciałam zrobić kolejne zdjęcie. Dominika dała Louisowi buziaka. Myślałam, że zaraz wyjdę z siebie, ale zrobiłam to o co zostałam poproszona. Oddałam jej aparat bez słowa.
-Jak pięknie wyszedłeś! – krzyczała piskliwym głosem i pokazywała zdjęcia Louisowi.
-Ty też naprawdę bardzo ładnie – powiedział do niej Lou spoglądając na zdjęcia.
-Dziękuję! – powiedziała udając zaskoczoną i dała mu kolejnego buziaka. Byłam wściekła, ale Louis nawet nie zwrócił na to uwagi. Widać było, że bardzo jemu bardzo się podobała zaistniała sytuacja.
-Idę do łazienki – rzuciłam wkurzona i wyszłam. Dominika nawet nie zwróciła na to uwagi, a Lou tylko spojrzał na mnie chwilowo. Weszłam do łazienki. Spoglądałam na siebie w lustrze. Niczym nie dorównywałam Dominice. Piękne, długie, brązowe włosy, ładna twarz, idealna figura. Mogła mieć wszystko… Patrzyłam na siebie jeszcze przez chwilę. Nagle weszła jakaś mała dziewczynka i wyglądała na przerażoną. Obserwowałam ją chwilkę. Do dużych, niebieskich oczu napływały łzy.
-Hej, co się stało? – kucnęłam i zapytałam się. Dziewczynka nie chciała nic mówić. Zaczynała płakać. Próbowałam ją pocieszyć – nie płacz! Proszę cię, bo ja też zacznę płakać.
Mała spojrzała na mnie i przytuliła się.
-Zgubiłam Łatka… - mówiła po cichu. Zastanawiałam się chwilę, kim może być zagubiony Łatek.
-To twój piesek?
-Tak! I chyba był gdzieś tutaj – mówiła przez łzy.
-Chodź poszukamy go – powiedziałam i wzięłam dziewczynkę za rękę. Łazienka była dość duża. Przeszukiwałam każdą kabinę. Nic nie przypominało tam psa. Mała znowu zaczynała płakać.
-Ej no nie płacz! Zaraz znajdziemy Łatka! – mówiłam i próbowałam ją uspokoić. Sama nie wierzyłam w to, że znajdę w kiblu jakiegokolwiek psa. To by było dziwne. – na pewno gdzieś tu jest!
Weszłam odruchowo do kolejnej kabiny, ale nic tam nie znalazłam. Poszłam do następnej.
-Jest tutaj! – krzyknęłam do dziewczynki i spojrzałam na pluszowego pieska w kąciku. Mała wbiegła do kabiny i przytuliła do siebie maskotkę.
-No widzisz? Już wszystko dobrze – powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej – i nie płacz już więcej.
Dziewczynka przytuliła mnie raz jeszcze i wybiegła z łazienki. Zorientowałam się, że ja też muszę iść, bo już jakiś czas siedzę w tej łazience.
____
Taki jakiś oooo rozdział . :D
Za chwilę następny .;)
xxx.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz