Rozdział
XXIII
*Lidka
Obudziły mnie ciche kroki i głosy na schodach. Nie mogłam zasnąć, więc wyszłam po cichu z pokoju i spotkałam Stylesa.
Obudziły mnie ciche kroki i głosy na schodach. Nie mogłam zasnąć, więc wyszłam po cichu z pokoju i spotkałam Stylesa.
-Lidka! – zaczął skakać
radośnie i mnie ściskać. Byłam lekko zdezorientowana, ale odwzajemniłam uścisk.
-Tak? – powiedziałam w końcu
i nagle mnie olśniło. – Alice! No tak! – powiedziałam dosyć głośno a Loczek
zaczął mnie uciszać. Bezszelestnie poszliśmy do jego pokoju. Wpakowałam się na
łóżko i otuliłam kołdrą.
-Opowiadaj! Ze szczegółami!
-No w ogóle – mamrotał cicho
i zamknął oczy. – ona jest taka cudowna.
-Pocałowałeś ją? – zapytałam
zniecierpliwiona a jego spojrzenie samo za siebie dawało odpowiedź. – ooo! Jak
słodko!
Hazza rzucił się na łóżko.
-Uszczypnij mnie, bo nie
wierzę…
-No okej – wykonałam
posłusznie polecenie, a za chwilę mało nie zleciałam z łóżka, bo Harry zaczął
się rzucać na wszystkie strony.
-Nie tak mocno! – udał obrażonego.
-No dobra, dobra –
powiedziałam i poczochrałam jego czuprynę.
W drzwiach stanął Louis.
-Nie za dobrze wam? –
powiedział i zaspany podszedł, odepchnął Harrego nie zwracając uwagi na jego
oburzenie i położył się obok mnie.
-Teraz już jest bardzo dobrze
– powiedziałam i cmoknęłam go lekko. – wiesz, że Harry się zakochał?
Louis zrobił wielkie oczy i
popatrzył na loczka.
-No pięknie! To o takich
rzeczach gadasz z moją dziewczyną, a nie ze mną?
-Jak widzisz lepiej się
sprawdza w roli słuchacza – powiedział Hazza i ślicznie się uśmiechnął. – i na
dodatek powaliła mnie sowim wyglądem – ciągnął dalej opowieści o Ali.
Louis powoli zasypiał, a my prowadziliśmy
zaciętą konwersację. Na pierwszy rzut oka, Alice wydała mi się troszkę
przemądrzała, ale jak widać pozory mylą.
-Następnym razem zabierasz
mnie ze sobą! – powiedziałam dając mu lekkiego kuksańca.
-Oczywiście. Usiądziesz obok
mnie i będziesz nasz obserwować i pouczać – powiedział ironicznie i zaczął się
śmiać.
-Podoba mi się ta opcja! –
stwierdziłam.
-Dobra, nie to był zły
pomysł. W ostateczności schowam cię w krzakach.
-No w ostateczności mógłbyś
mi dać spiżarnię i wygodne siedzenie. Wtedy się zgodzę.
-Wybredna jesteś – powiedział
i też dał mi kuksańca.
-Przyzwyczajaj się! A teraz
idź spać – powiedziałam i odwróciłam się do Louiego.
-Co mi się wydaję, że chyba
nie będę miał tu dzisiaj miejsca – mamrotał jeszcze Styles.
-Nasze łóżko też jest wolne,
masz wybór – powiedziałam cicho, a oczy same mi się zamykały.
-No dobra. Zostaję… -
powiedział w końcu chłopak, a po jakimś czasie zasnął.
Wcześnie rano obudził mnie
telefon. Harry podskoczył z przerażenia a Louis nawet nie usłyszał dźwięków.
-Halo? – powiedziałam
zaspana.
-Cześć skarbie! Przepraszam,
że cię obudziłam. Ta zmiana czasowa jest okropna. Jest jedna mała zmiana i
wracam już dzisiaj. Za godzinę mam samolot. Mam nadzieję, że mogę liczyć na
ciebie?
-Oczywiście ciociu – powiedziałam
dalej nie za bardzo ogarniając co się dzieje. – Będziemy na czas.
Rozłączyłam się i miałam
dylemat – iść dalej spać czy wstawać… Ostatecznie wybrałam tą pierwszą wersję z
postanowieniem, że wstaję za pół godziny, ale pół godziny zamieniło się w dwie
i pół godziny.
-Wstajemy! – szeptał słodko
Lou.
-Mhm –mamrotałam pod nosem.
-Mówię serio. Wolisz po
dobroci czy mam użyć drastycznych środków? – powiedział głośniej Tomlinson.
-Dobrze – gadałam pod nosem.
-No dobra – powiedział Louis
z zadowoleniem w głosie i wyszedł z pokoju. Przekręciłam się na drugi bok i
próbowałam znowu zapaść w głęboki sen. Nagle poczułam na całym ciele gwałtowne
zimno. Podniosłam się z prędkością światła, a Louis bardzo z siebie zadowolony
stał z pół pełnym wiadrem wody.
-Zwariowałeś?! – krzyczałam i
wycierałam mokrą twarz.
-Nie. Mówiłem, że zastosuje
drastyczne środki! – powiedział i wyszczerzył się. Po chwili usiadł blisko mnie
i objął moją twarz. – tak też wyglądasz przepięknie – dodał, po czym czule
pocałował.
Podczas jego nieuwagi wzięłam
delikatnie wiadro, nie mając pojęcia skąd je wytrzasnął i powoli podniosłam do
góry a później przechyliłam je na tyle, że większość wody znalazła się na Louisie.
-Masz za swoje – powiedziałam
i wylałam na niego resztę wody. Jego mina była nie do opisania. Jak by miał się
za chwilę rozpłakać. Momentalnie zaczęłam się śmiać i nie mogłam tego opanować.
-Jeszcze się śmiejesz?!
–krzyknął, rzucił się na mnie i zaczął łaskotać.
-Nie proszę, nie – mówiłam ze
łzami w oczach. – Louis do cholery!
Zaczęłam krzyczeć, a on
uciszył mnie pocałunkiem. Poczułam jak się uśmiecha. Przyciągnął mnie do siebie
bardzo blisko.
-Jesteś okropna – powiedział
w końcu.
-Ty też! Nienawidzę cię!
–„szlochałam” – ale nie masz prawa sobie teraz iść, bo mi zimno.
Louis zaśmiał się słodko.
-Nawet nie zamierzam – dodał
i przytulił mnie mocno.
-Chooodźcie już! – darł się
Niall – chyba, że żegnacie się ze śniadaniem! Macie 5 minut!
Powoli zwlekliśmy się z
łóżka. Miałam krótkie spodenki i za dużą, Louisową bluzkę, która była prawie
całkowicie mokra. Złapałam bluzę, która leżała na krześle i zeszłam z
chłopakiem na dół.
-No, nareszcie – powiedział
Daddy na powitanie. – trochę wam się przedłużyło te 10 minut –zaśmiał się i
spojrzał na Louisa, który wzruszył tylko ramionami i z ogromnym zacieszem
zaczął się zajadać.
-Miałem małe problemy z
obudzeniem tego śpiocha – powiedział i spojrzał na mnie swoimi cudownymi
oczami.
-Nie jestem śpiochem!
–odpowiedziałam oburzona.
-Jesteś! – przekomarzał się
ze mną Tomlinson.
-Wcale nie! – kłóciłam się
dalej.
-Em, Lidka – wtrącił się
Harry – z tego co mi się wydaję to rozmawiałaś dziś rano z ciocią i…
-O mój Boże – krzyknęłam nie
dając mu dokończyć. – Cholera! Lou zjesz to później. Jedziemy! – powiedziałam
szybko i złapałam go za rękę gotowa wyjść z domu.
-Chwila! Przydałoby się jakoś
ubrać… - stwierdził.
-No też racja –przewróciłam
oczami i pobiegłam do pokoju – za minutę widzę cię tu z powrotem!
-Spokojnie, idę przecież tam
gdzie ty, głuptasie – powiedział ze śmiechem i złapał mnie w talii.
-No tak. Dobrze cieszę się, a
teraz daj mi się chociaż przebrać.
Lou stał dalej, patrząc mi
się w oczy i cudownie uśmiechając. W końcu zbliżył swoje usta do moich i
obdarzył jednym z najsłodszych pocałunków.
-Dobra, dobra! Koniec tego
dobrego, idę się przebrać – krzyknęłam i szybko wbiegłam do pokoju zmieniając
szorty na jasne rurki i zakładając stare najcze. Wróciłam szybko na dół.
-Louis rusz się! – krzyczałam
zniecierpliwiona.
Po chwili po schodach zszedł
Lou. Patrzyłam na niego chwilę otępiała. W końcu zorientowałam się, że coś jest
nie tak. Założył białą koszulkę z dużym napisem „ I ♥ Lidka”. To było… słodkie.
-Nie
podoba ci się? – powiedział i zrobił smutną minkę.
-Nie
no… wręcz przeciwnie! Dziękuję! –powiedziałam zdumiona i dałam mu buziaka w
policzek.
Chwilę później byliśmy w drodze, a
dosłownie, w ciągnącym się, długim korku…
____
NO I JEST!
baardzo przepraszam, za tak długi okres ciszy ale nie miałam weny, czasu i NETA! </3
Teraz dodaję, chyba troszkę dłuższy tak w ramach przeprosin ^^
I BARDZO DZIĘKUJĘ ZA TĄ MAŁĄ, ALE JEDNAK POMOC - WIERNEJ CZYTELNICZCE I DOBREJ KOLEŻANCEE! 1DirectionLovee <3
I PROSZĘ O KOMENTARZE! :D
+ Za wszystkie błędy bardzo przepraszam :c
super :DD
OdpowiedzUsuńdzieeki :D
OdpowiedzUsuńOgólnie to przepraszam za to białe coś pod koniec rozdziału O___o nie moge tego zmienic. -,-
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, romantyk Louis . <3 mmmm. ;) Genialnie, genialniee ! Niecierpliwię się, więc oszczędź mi tego i dodaj następny szybciuteńko. ;DD
OdpowiedzUsuńgenialny
OdpowiedzUsuńŚwietny blog! Zostawiam link do siebie, mam nadzieję że pomożesz mi trochę i wpadniesz :) http://you-tell-me-you-dont-love-me.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń