Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 25 marca 2012

Rozdział X



Rozdział X


Po wejściu do domu, od razu skierowałam się w stronę „mojego” pokoju. Wskoczyłam na łóżko i wyjęłam telefon. Chciałam porozmawiać z Bartkiem. Strasznie mi go brakowało. Nie odezwałam się do niego odkąd przyjechałam. Wybrałam numer i zadzwoniłam.
-Halo? –odezwał się ledwo słyszalny Bartek. Było strasznie głośno i prawie go nie słyszałam. –kto mówi?
-Jak to kto mówi? To ja, Lidka. –powiedziałam. W słuchawce słyszałam jakiś kobiecy głos.
-Kochanie, kto to? Kończ tą rozmowę i wracaj do nas.–całkowicie zbiło mnie to z tropu.
-Możesz mi wytłumaczyć co się tam dzieje? –czułam, że zaraz wybuchnę złością. Kto to był? Gdzie ty jesteś?!
-Sory mała, nie powinno cię to obchodzić. Daj mi w końcu święty spokój. Już mi się znudziłaś.
Do oczu napłynęły mi łzy. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
-Słucham? Jak to ci się znudziłam? –powiedziałam drżącym głosem. –co ty w ogóle mówisz? A te wszystkie wspólnie spędzone dni, spacery, pocałunki?
-Muszę przyznać, że to było naprawdę bardzo zabawne. –zaczął się śmiać.
-Jeszcze kilka dni temu mówiłeś, że mnie kochasz! –zaczęłam krzyczeć i płakać. W słuchawce usłyszałam tylko śmiech.
-Musisz się chyba jeszcze wiele nauczyć. – odparł i się rozłączył. Odłożyłam powoli telefon i zalałam się łzami. Nie mogłam uwierzyć, że te wszystkie jego słowa były kłamstwem. Wybiegłam z pokoju i potykając się o wszystko co możliwe zbiegłam po schodach. W mgnieniu oka przeszłam przez salon, w którym siedział Louis.
-Co się dzieje? –spytał od razu. Nie odpowiedziałam. Wybiegłam z domu trzaskając drzwiami. Biegłam na oślep. Łzy leciały mi strugami. Kiedy byłam już dość daleko, zwolniłam. Dotarłam nad wodę i weszłam na długi, ciągnący się obok pomost. Przykucnęłam na samym końcu. Nie mogłam się uspokoić. Płakałam i cała się trzęsłam. Miałam dość. Nagle usłyszałam za sobą kroki. To był Louis. Usiadł obok mnie i mocno mnie przytulił. Nic nie mówił, tylko czekał, aż się uspokoję.
-Już dobrze –powiedział w końcu i pocałował mnie w czoło. – nie płacz.
-Czemu wszystko mi się jebie? – powiedziałam przez łzy. Jedyne co mnie wtedy pocieszało to to, że mogłam mocno wtulić się w Louisa. On głaskał mnie po głowie i uspakajał. Nagle sięgnął po coś.
-Marchewkę? –zapytał z nadzieją. Popatrzyłam na niego i pojawił mi się uśmiech. Chwilę później nie mogłam opanować śmiechu.
-Wiedziałem, że to pomoże. – powiedział w międzyczasie.
Chwilę później ogarnęliśmy się i powiedziałam Louisowi o mojej rozmowie z Bartkiem. Zauważyłam, że strasznie się wkurzył.
-Nie przejmuj się nim, zwykły dupek. –pocieszał mnie. – nie rozumiem, jak mógł zrobić coś takiego. Przyrzekam, że tylko jak go zobaczę…
-Spokojnie! –przerwałam, kładąc palec na jego ustach. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę. To była najdłuższa i najpiękniejsza chwila w moim życiu. Zaraz potem Louis nachylił się i pocałował mnie. Tylko kiedy jego usta dotknęły moich, poczułam dreszczyk na całym ciele. Zarzuciłam mu ręce na szyję i pocałowałam czule.
-Dziękuję. – powiedziałam po chwili i wtuliłam się w niego.
-Za co? – zapytał i przyciągnął mnie mocniej do siebie.
-Za to, że jesteś tak cudownym chłopakiem i zawsze jesteś przy mnie. – odpowiedziałam i ponownie go pocałowałam. Siedzieliśmy wtuleni jakiś czas. Było coraz później i powoli robiło się chłodno.
-Chodźmy już. Zaczyna się robić zimno, obiecałem, że będziesz pod najlepszą opieką, więc nie możesz mi tu teraz chorować. – powiedział Louis i wziął mnie za rękę. Szliśmy powoli napajając się swoją obecnością. W końcu doszliśmy do domu. Zaczęliśmy się całować, a z salonu wparował Harry.
-Nareszcie jesteście. – powiedział i uśmiechnął się znacząco do Louisa. – wiedziałem, że tak będzie. Jak już skończycie to chodźcie coś zjeść.
-Okej, idź już sobie. – powiedział Louis i znowu mnie całował.
-Chodź już, Hazza się wkurzy. – powiedziałam po chwili i poszłam do kuchni. Po jak zwykle pysznym jedzeniu przygotowanym przez Loczka, chciałam wziąć prysznic. Poszłam na górę, a w drodze do łazienki zgarnęłam „louisową” bluzkę, którą miałam na sobie rano.

*Louis*
-Od początku wiedziałem, że tak będzie! –krzyczał radośnie Harry. – Ale to nie zmienia faktu, że mnie zdradzasz. –dodał i zrobił obrażoną minę.
-Przepraszam, to silniejsze ode mnie. –odpowiedziałem i usiadłem przed TV. – Mam nadzieję, że mi to wybaczysz?
-O ile o mnie nie zapomnisz. – powiedział i rzucił się na kanapę obok mnie. – tak w ogóle to po co tu siedzisz?
-A co według ciebie powinienem robić? – spytałem.
-Widzę, że muszę cię jeszcze dużo nauczyć. No idź do niej! –powiedział udając załamanego Harry.
-Wiem co mam robić! –krzyknąłem i poszedłem na górę. Po cichu wszedłem do pokoju i czekałem na nią nie zapalając światła. Nagle drzwi się otworzyły. Podszedłem do niej, zanim zapaliła światło i złapałem w talii.
-Ślicznie wyglądasz. Zresztą to żadna nowość. – powiedziałem ciągnąc ją w stronę łóżka. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Chwilę później nachylałem się nad nią i wpatrywałem w te niebieskie oczy.
-Od razu mi się spodobałaś. Tak słodko wyglądałaś w kawiarni. Przerażona i cicha. –powiedziałem, a Lidka zaczęła się śmiać. – po prostu, uwielbiam cię.
-Ja ciebie też. –odpowiedziała cicho i delikatnie pocałowała. Leżałem obok niej i głaskałem po włosach. Po jakimś czasie zasnęła. Przykryłem ją kołdrą i po cichu wymknąłem z pokoju. Wziąłem szybki prysznic i jak najszybciej wróciłem do pokoju. Chciałem być przy niej. Tak słodko wyglądała podczas snu. Położyłem się obok niej.
-Czekałam na ciebie. –wyszeptała i wtuliła się we mnie. Patrzyłem jak powoli zasypia.
-Kocham Cię. – nachyliłem się i pocałowałem na dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz