Rozdział VI
Po telefonie, trochę
oszołomiona poszłam do cioci.
-Mogłabym wyjść o 18? –
zapytałam patrząc na smutną kobietę.
-Oczywiście, że tak. Cieszę
się, że tak szybko udało ci się z kimś zaprzyjaźnić. – odpowiedziała i
próbowała się uśmiechnąć.
-Ale… Na pewno dasz sobie
radę? Nie chcę cię widzieć w takim stanie!
-Oczywiście, że dam. Nie
musisz się o mnie martwić. – rzekła i nareszcie zobaczyłam ten śliczny uśmiech.
Wróciłam do pokoju i
popatrzyłam na zegarek. Miałam pół godziny. Założyłam koszulę, ciemne rurki i
conversy. Poszłam do łazienki, żeby poprawić włosy i makijaż. Po piętnastu
minutach byłam gotowa. Wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Spojrzałam na
telefon, który właśnie zawibrował. Dostałam sms’a od Oliwki.
,, Jak tam u ciebie kochana?
Mam nadzieję, że jakoś beze mnie wytrzymujesz. Tęsknie.” Odpisałam szybko i
powoli kierowałam się w stronę wyjścia.
-Postaram się wrócić jak
najszybciej. – powiedziałam do Anny.
-Jeżeli będziesz przed
północą będzie dobrze. –odpowiedziała i zniknęła w kuchni.
Wyszłam z mieszkania i
skierowałam się do windy. Za chwilę znalazłam się na dole i wyszłam z bloku.
Było pięć po osiemnastej, ale nigdzie nie mogłam dostrzec Davida. Nagle
usłyszałam dźwięk klaksonu samochodu. Odwróciłam się i w dużym, czarnym
samochodzie zobaczyłam chłopaka. Pomachał mi i podjechał.
-Okej, możesz mi teraz
powiedzieć gdzie jedziemy? –zapytałam pakując się do samochodu.
-Chciałbym żebyś poznała
moich przyjaciół. Sądzę, że od razu bardzo cię polubią. –odpowiedział i ruszył.
Zajęliśmy się rozmową. Nawet nie zorientowałam się, kiedy David podjechał pod
małą kawiarenkę i zaparkował auto. Wysiedliśmy i skierowaliśmy się w stronę
budynku.
-Zawsze się tu spotykamy.
Oprócz nas nie ma tu chyba tłumów klientów, ale jest naprawdę bardzo
przytulnie. –powiedział David i uśmiechnął powalająco. Weszliśmy do środka.
Rozejrzałam się i…
-O ja pierdole. –powiedziałam
do siebie. Przy stoliku w kąciku zobaczyłam pięć znanych mi osób. Nagle jeden z
chłopaków siedzących tyłem odwrócił się. Zobaczyłam twarz Nialla. W jednej
chwili ogarnęła mnie panika.
-David, chodź może jednak. –
pociągnęłam go w stronę wyjścia.
-Czekaj, czekaj! – powiedział
i zawrócił się. – No siema głodomorze. –usłyszałam po chwili. Odwróciłam się i
zobaczyłam, że David wita się z Niallem. Zamurowało mnie. Totalnie mnie
zamurowało. David popatrzył na mnie i powiedział.
-To jest Lidka. Poznaliśmy
się dzisiaj w parku, ale mogę chyba przyznać, że jesteśmy dobrymi
znajomymi.-uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. – no a tych panów to chyba
znasz. – dodał.
-Tak. Znam – wydukałam.
Chwilę później dosiedliśmy
się do chłopaków, a ja zajęłam miejsce naprzeciwko Lou. Moi towarzysze
rozgadali się na dobre. Nie wiedziałam czy mam dołączyć do konwersacji, więc
siedziałam cicho. Przechodziły mnie ciarki za każdym razem jak patrzyłam na
Louisa. Był taki cudowny. Co chwila na niego patrzyłam. W końcu zatrzymałam na
chwilę wzrok. Wtedy on odwrócił się i zorientował, że go obserwuję. Uśmiechnął
się i zapytał:
-A tak właściwie to od dawna
jesteś w Anglii?
-Nie. Dzisiaj przyleciałam. –
powiedziałam i poczułam, że się rumienie. Zwykła wymiana zdań doprowadzała mnie
do szaleństwa.
-No to chyba muszę pokazać ci
wszystkie najciekawsze miejsca tego miasta. –powiedział i znowu się uśmiechnął.
Coraz bardziej zaczęłam się
rozkręcać. Chłopaki byli naprawdę bardzo zabawni i cudownie spędzało mi się z
nimi czas. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Nagle poczułam wibrację telefonu.
Zadzwoniła ciocia. Nawet nie zdążyłam odebrać, bo się rozłączyła. Od razu
wiedziałam, że jest coś nie tak.
-Musze szybko wrócić do domu!
– powiedziałam z paniką. Spojrzałam na Davida. Niestety był on już po kilku
piwach. Nie zastanawiając się wybiegłam z kawiarni. Nie wiedziałam zupełnie w
którą stronę mam się udać.
-Co się dzieje? –usłyszałam
zatroskany głos Louisa.
-Muszę wrócić do domu.
Natychmiast! Co złego dzieje się z ciocią. –odpowiedziałam a do oczu napłynęły
mi łzy.
-Wsiadaj –powiedział chłopak
i ruszył do jednego z samochodów. Podbiegłam do niego i wskoczyłam do
samochodu. Podałam Louisowi dokładny adres i ruszyliśmy. Całą drogę próbowałam
dodzwonić się do cioci. Nie odbierała. Nie mogłam powstrzymać łez. Po jakimś
czasie dojechaliśmy na miejsce. Pędem wybiegłam z samochodu i ruszyłam w
kierunku bloku. Nie chciało mi się czekać na windę i zaczęłam wbiegać po
schodach. Po chwili dogonił mnie Lou. Dotarliśmy na szóste piętro a drzwi
mieszkania cioci były uchylone. Otworzyłam je i zobaczyłam leżącą na podłodze
ciocię. Nie mogłam powstrzymać płaczu. Podbiegłam do Anny nie wiedząc co robić.
Nie reagowała na nic. Tomlinson natychmiast zadzwonił po karetkę. Mijały
minuty, a ciocia ciągle nie odzyskała przytomności. Nie mogłam pojąć co zaszło
w mieszkaniu. Rozejrzałam się po pokoju. Potłuczone szklanki, rozrzucone
przedmioty. Doszło do mnie, że ciocia została napadnięta. Była cała potłuczona,
a miejscami leciała jej krew. Od razu domyśliłam się, kto jej to zrobił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz