Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 22 maja 2012

Rozdział XXIII


Rozdział XXIII


*Lidka

Obudziły mnie ciche kroki i głosy na schodach. Nie mogłam zasnąć, więc wyszłam po cichu z pokoju i spotkałam Stylesa.
-Lidka! – zaczął skakać radośnie i mnie ściskać. Byłam lekko zdezorientowana, ale odwzajemniłam uścisk.
-Tak? – powiedziałam w końcu i nagle mnie olśniło. – Alice! No tak! – powiedziałam dosyć głośno a Loczek zaczął mnie uciszać. Bezszelestnie poszliśmy do jego pokoju. Wpakowałam się na łóżko i otuliłam kołdrą.
-Opowiadaj! Ze szczegółami!
-No w ogóle – mamrotał cicho i zamknął oczy. – ona jest taka cudowna.
-Pocałowałeś ją? – zapytałam zniecierpliwiona a jego spojrzenie samo za siebie dawało odpowiedź. – ooo! Jak słodko!
Hazza rzucił się na łóżko.
-Uszczypnij mnie, bo nie wierzę…
-No okej – wykonałam posłusznie polecenie, a za chwilę mało nie zleciałam z łóżka, bo Harry zaczął się rzucać na wszystkie strony.
-Nie tak mocno! – udał obrażonego.
-No dobra, dobra – powiedziałam i poczochrałam jego czuprynę.
W drzwiach stanął Louis.
-Nie za dobrze wam? – powiedział i zaspany podszedł, odepchnął Harrego nie zwracając uwagi na jego oburzenie i położył się obok mnie.
-Teraz już jest bardzo dobrze – powiedziałam i cmoknęłam go lekko. – wiesz, że Harry się zakochał?
Louis zrobił wielkie oczy i popatrzył na loczka.
-No pięknie! To o takich rzeczach gadasz z moją dziewczyną, a nie ze mną?
-Jak widzisz lepiej się sprawdza w roli słuchacza – powiedział Hazza i ślicznie się uśmiechnął. – i na dodatek powaliła mnie sowim wyglądem – ciągnął dalej opowieści o Ali.
 Louis powoli zasypiał, a my prowadziliśmy zaciętą konwersację. Na pierwszy rzut oka, Alice wydała mi się troszkę przemądrzała, ale jak widać pozory mylą.
-Następnym razem zabierasz mnie ze sobą! – powiedziałam dając mu lekkiego kuksańca.
-Oczywiście. Usiądziesz obok mnie i będziesz nasz obserwować i pouczać – powiedział ironicznie i zaczął się śmiać.
-Podoba mi się ta opcja! – stwierdziłam.
-Dobra, nie to był zły pomysł. W ostateczności schowam cię w krzakach.
-No w ostateczności mógłbyś mi dać spiżarnię i wygodne siedzenie. Wtedy się zgodzę.
-Wybredna jesteś – powiedział i też dał mi kuksańca.
-Przyzwyczajaj się! A teraz idź spać – powiedziałam i odwróciłam się do Louiego.
-Co mi się wydaję, że chyba nie będę miał tu dzisiaj miejsca – mamrotał jeszcze Styles.
-Nasze łóżko też jest wolne, masz wybór – powiedziałam cicho, a oczy same mi się zamykały.
-No dobra. Zostaję… - powiedział w końcu chłopak, a po jakimś czasie zasnął.


Wcześnie rano obudził mnie telefon. Harry podskoczył z przerażenia a Louis nawet nie usłyszał dźwięków.
-Halo? – powiedziałam zaspana.
-Cześć skarbie! Przepraszam, że cię obudziłam. Ta zmiana czasowa jest okropna. Jest jedna mała zmiana i wracam już dzisiaj. Za godzinę mam samolot. Mam nadzieję, że mogę liczyć na ciebie?
-Oczywiście ciociu – powiedziałam dalej nie za bardzo ogarniając co się dzieje. – Będziemy na czas.
Rozłączyłam się i miałam dylemat – iść dalej spać czy wstawać… Ostatecznie wybrałam tą pierwszą wersję z postanowieniem, że wstaję za pół godziny, ale pół godziny zamieniło się w dwie i pół godziny.
-Wstajemy! – szeptał słodko Lou.
-Mhm –mamrotałam pod nosem.
-Mówię serio. Wolisz po dobroci czy mam użyć drastycznych środków? – powiedział głośniej Tomlinson.
-Dobrze – gadałam pod nosem.
-No dobra – powiedział Louis z zadowoleniem w głosie i wyszedł z pokoju. Przekręciłam się na drugi bok i próbowałam znowu zapaść w głęboki sen. Nagle poczułam na całym ciele gwałtowne zimno. Podniosłam się z prędkością światła, a Louis bardzo z siebie zadowolony stał z pół pełnym wiadrem wody.
-Zwariowałeś?! – krzyczałam i wycierałam mokrą twarz.
-Nie. Mówiłem, że zastosuje drastyczne środki! – powiedział i wyszczerzył się. Po chwili usiadł blisko mnie i objął moją twarz. – tak też wyglądasz przepięknie – dodał, po czym czule pocałował.
Podczas jego nieuwagi wzięłam delikatnie wiadro, nie mając pojęcia skąd je wytrzasnął i powoli podniosłam do góry a później przechyliłam je na tyle, że większość wody znalazła się na Louisie.  
-Masz za swoje – powiedziałam i wylałam na niego resztę wody. Jego mina była nie do opisania. Jak by miał się za chwilę rozpłakać. Momentalnie zaczęłam się śmiać i nie mogłam tego opanować.
-Jeszcze się śmiejesz?! –krzyknął, rzucił się na mnie i zaczął łaskotać.
-Nie proszę, nie – mówiłam ze łzami w oczach. – Louis do cholery!
Zaczęłam krzyczeć, a on uciszył mnie pocałunkiem. Poczułam jak się uśmiecha. Przyciągnął mnie do siebie bardzo blisko.
-Jesteś okropna – powiedział w końcu.
-Ty też! Nienawidzę cię! –„szlochałam” – ale nie masz prawa sobie teraz iść, bo mi zimno.
Louis zaśmiał się słodko.
-Nawet nie zamierzam – dodał i przytulił mnie mocno.
-Chooodźcie już! – darł się Niall – chyba, że żegnacie się ze śniadaniem! Macie 5 minut!
Powoli zwlekliśmy się z łóżka. Miałam krótkie spodenki i za dużą, Louisową bluzkę, która była prawie całkowicie mokra. Złapałam bluzę, która leżała na krześle i zeszłam z chłopakiem na dół.
-No, nareszcie – powiedział Daddy na powitanie. – trochę wam się przedłużyło te 10 minut –zaśmiał się i spojrzał na Louisa, który wzruszył tylko ramionami i z ogromnym zacieszem zaczął się zajadać.
-Miałem małe problemy z obudzeniem tego śpiocha – powiedział i spojrzał na mnie swoimi cudownymi oczami.
-Nie jestem śpiochem! –odpowiedziałam oburzona.
-Jesteś! – przekomarzał się ze mną Tomlinson.
-Wcale nie! – kłóciłam się dalej.
-Em, Lidka – wtrącił się Harry – z tego co mi się wydaję to rozmawiałaś dziś rano z ciocią i…
-O mój Boże – krzyknęłam nie dając mu dokończyć. – Cholera! Lou zjesz to później. Jedziemy! – powiedziałam szybko i złapałam go za rękę gotowa wyjść z domu.
-Chwila! Przydałoby się jakoś ubrać… - stwierdził.
-No też racja –przewróciłam oczami i pobiegłam do pokoju – za minutę widzę cię tu z powrotem!
-Spokojnie, idę przecież tam gdzie ty, głuptasie – powiedział ze śmiechem i złapał mnie w talii.
-No tak. Dobrze cieszę się, a teraz daj mi się chociaż przebrać.
Lou stał dalej, patrząc mi się w oczy i cudownie uśmiechając. W końcu zbliżył swoje usta do moich i obdarzył jednym z najsłodszych pocałunków.
-Dobra, dobra! Koniec tego dobrego, idę się przebrać – krzyknęłam i szybko wbiegłam do pokoju zmieniając szorty na jasne rurki i zakładając stare najcze. Wróciłam szybko na dół.
-Louis rusz się! – krzyczałam zniecierpliwiona.
Po chwili po schodach zszedł Lou. Patrzyłam na niego chwilę otępiała. W końcu zorientowałam się, że coś jest nie tak. Założył białą koszulkę z dużym napisem „ I Lidka”. To było… słodkie.
-Nie podoba ci się? – powiedział i zrobił smutną minkę.
-Nie no… wręcz przeciwnie! Dziękuję! –powiedziałam zdumiona i dałam mu buziaka w policzek.
   Chwilę później byliśmy w drodze, a dosłownie, w ciągnącym się, długim korku…



____
NO I JEST!
baardzo przepraszam, za tak długi okres ciszy ale nie miałam weny, czasu i NETA! </3
Teraz dodaję, chyba troszkę dłuższy tak w ramach przeprosin ^^
I BARDZO DZIĘKUJĘ ZA TĄ MAŁĄ, ALE JEDNAK POMOC - WIERNEJ CZYTELNICZCE I DOBREJ KOLEŻANCEE! 1DirectionLovee <3 
I PROSZĘ O KOMENTARZE! :D
+ Za wszystkie błędy bardzo przepraszam :c




niedziela, 6 maja 2012

Rozdział XXII


Rozdział XXII


*Ali*


Szybko poprawiłam włosy, które były upięte w kok. Założyłam na siebie krótką, zwiewną, żółtą sukienkę i szare buty na koturnie. Cały czas przeglądałam się w lustrze i upewniałam, czy dobrze wyglądam, czy makijaż jest perfekcyjny i czy z włosami wszystko dobrze.
-Uuuu, randka?! – wpadła do pokoju moja siostra.
-Ade! – wrzeszczałam na cały dom. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Serce zabiło mi mocniej, jakby miało zaraz wyskoczyć.
-Ja otworzę! – powiedziałam, złapałam torebkę i zbiegłam po schodach. Spotykaliśmy się tyle razy, ale teraz czułam, że wydarzy się coś niesamowitego. Na sam widok tego chłopaka rumieniłam się, a po ciele przechodziły mi ciarki. Po prostu… Zauroczył mnie. W jego towarzystwie czułam się wyjątkowo, a kiedy na mnie spoglądał byłam w siódmym niebie. Zakochałam się! Zakochałam się, gdy tylko zobaczyłam go na imprezie. Ja chyba też wpadłam mu w oko… przynajmniej miałam taką nadzieję. Według mojego horoskopu, dzisiaj miał być mój szczęśliwy dzień i postanowiłam w to uwierzyć. Jeszcze raz spojrzałam na siebie w lustrze i otworzyłam drzwi. Zobaczyłam jego cudowną, jak zwykle zadowoloną twarz i ciarki ponownie przeszyły moje ciało.
-Cześć – powiedział chłopak i uśmiechnął się szeroko pokazując przy tym cudowne, białe ząbki – wyglądasz fantastycznie!
-Dz-dzięki – wyjąkałam – ty też, zresztą jak zawsze!
Chłopak ponownie się uśmiechnął. 
-To co? Gotowa?
-Jasne! – przytaknęłam radośnie i ruszyłam z nim do samochodu. Kiedy wpakowałam się do środka, spojrzałam na dom. W oknie wystawała głowa Adele, która obserwowała wszystko jak mały szpieg. Przewróciłam oczami, a chwilę później ruszyliśmy.
-Tak w ogóle to gdzie jedziemy? – przerwałam ciszę.
-Hmm… - zaczął brunet – co powiesz na kino?
-Bardzo chętnie – zgodziłam się. 
Rozmowa zaczęła się rozwijać. Gawędziliśmy i śmialiśmy się w najlepsze. Co chwila wpatrywałam się w jego cudowne, zielone oczy, ale kiedy spoglądał na mnie odwracałam głowę. W końcu nasze spojrzenia zetknęły się. Zamilkliśmy na chwilę i uśmiechaliśmy się do siebie. Harry jakby zaczął się do mnie przysuwać. Ocieraliśmy się ramionami.
-Już jesteśmy – krzyknęłam nagle i szybko tego pożałowałam.
-Rzeczywiście – powiedział Harry i znowu posłał mi czarujący uśmiech, ale widać było, że jest zawiedziony.
Weszliśmy do budynku.
-Komedia? – zapytałam z nadzieją.
-Horror! – krzyknął chłopak.
-Horror?! O nie – zaprzeczyłam stanowczo.
-Ja chcę horror! – zaczął krzyczeć Harry jak małe dziecko, które chce zabawkę.
-No dobrze – poddałam się.
Odebraliśmy bilety. Mieliśmy jeszcze trochę czasu. Kupiliśmy popcorn i colę i poszliśmy do sali. 
-Harry… ja się boję – zaczęłam lamentować kiedy rozsiedliśmy się wygodnie.
-Jeszcze się nie zaczęło! – zaśmiał się Loczek  - spokojnie, jestem tutaj. Przy mnie nic ci się nie stanie.
Spojrzałam na niego. Pomimo tego, że było ciemno, zauważyłam jego uśmiech  dołeczki. Automatycznie pojawił mi się banan na mordce.
Zaczął się film. Wcale nie był straszny, a nawet bardzo mnie zainteresował. Ale z czasem zaczęło się robić coraz gorzej. 
„Idiotko! To tylko film, Harry siedzi obok” powtarzałam sobie w myślach. Zapragnęłam się do niego przytulić. Powoli wysunęłam rękę w jego stronę. Nie zdążyłam położyć jej wystarczająco daleko, a Harry przykrył ją delikatnie swoją dłonią. Znowu przeszły mnie ciarki i cudowne uczucie. Spojrzałam na niego kątem oka. Patrzył się w ekran, lecz na twarzy pojawiał mu się coraz szerszy uśmiech. Powróciłam do oglądania. Bałam się naprawdę strasznie i nie potrafiłam tego ukryć. Powoli ogarniała mnie fala ciepła. 
-Nie bój się, jest okej. To tylko koleś oblany farbą – szepnął mi do ucha i objął ramieniem. W odpowiedzi pokiwałam tylko głową, ale chwilę później chowałam głowę i wtulałam się w jego bluzę, i znowu… Nie powiem, że nie, bardzo mi się to podobało. W końcu nadeszła najstraszniejsza scena filmu i znowu wtuliłam się w Harrego, a on oparł swoją głowę o moją. Poczułam jakby czas stanął w miejscu, jakbyśmy byli tylko my, we dwoje… Rozmarzyłam się na chwilę.
-I co? Było tak źle? – Hazza wyrwał mnie z zadumy. Seans się skończył, a my ruszyliśmy do samochodu. Drogę przebyliśmy w prawie całkowitym milczeniu. W głowie snuły mi się cudowne sceny z romantycznych filmów ze mną i z Harrym w rolach głównych. Wyobrażałam sobie jak podchodzi do mnie i delikatnie całuje. Niestety, rzeczywistość była troszeczkę inna.
Dojechaliśmy pod mój dom. Było już sporo po 23. Powoli wygramoliłam się z auta. Zamknęłam drzwi, a przede mną pojawił się Harry. Oparłam się o samochód i spojrzałam na niego. Nasze spojrzenia znowu się spotkały.
-Tak naprawdę, to wcale nie interesował mnie ten film. Oglądałem go setki razy – mówił cały czas wpatrując mi się w oczy – ty mnie interesowałaś.
Poczułam, że się rumienie. Harry oparł rękę o samochód a nasze twarze dzieliły milimetry.
-Cały czas cię obserwowałem – mówił dalej – każdy twój ruch, przerażenie w oczach. Kiedy się do mnie przytuliłaś… czułem to coś. Cudowne uczucie. Ciepło, którym mnie darzysz. To po prostu miłość… 
Serce prawie nie wyskoczyło mi z piersi. Nie mogłam wydusić żadnego słowa. Harry objął moją twarz. 
-Działasz na mnie jak narkotyk. Wydaje mi się, że już się uzależniłem, popadłem w nałóg – szeptał a nasze twarze stykały się, żeby chwilę później móc złączyć się w namiętnym, słodkim pocałunku. Tego nie mogłam sobie wyobrazić w najlepszych snach. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie.
-Mój horoskop miał rację – powiedziałam wreszcie.
Harry spojrzał na mnie ze zdziwieniem i ponownie mnie pocałował. Oddałam pocałunek i powoli kierowałam się do domu. Weszłam jak zaczarowana. 
-Wszystko widziałam! – wrzeszczała Adele
-Kocham cię, Ade – powiedziałam i dałam jej buziaka w policzek, po czym zamknęłam się w pokoju zostawiając oszołomioną dziewczynę samą. Rzuciłam się na łóżko.
-Harry, Harry, Harry – piszczałam radośnie, a potem wykonałam taniec radości. Cieszyłam się jak głupia, ale byłam strasznie przemęczona. Wzięłam szybki prysznic i szybko wskoczyłam pod cieplutką pościel. Nagle zawibrował mój telefon.
-Dobranoc – wyszeptał słodkim głosem Harry.
-Dobranoc – odpowiedziałam – dziękuję za ten cudowny dzień.
-To ja ci dziękuję. Śpij słodko – powiedział i rozłączył się, a ja zapadłam w głęboki, cudowny sen.


____
Trololoolo, tak Hazzowato :D
Mam nadzieję, że się podoba. Wieczorna wena :>


sobota, 5 maja 2012

Rozdział XXI


Rozdział XXI

-Tak w ogóle to… jak zareagowała Anna? Byłam pewna, że tu przyjedzie i zrobi mi awanturę – zapytałam Louisa, który zacięcie próbował zrobić coś do jedzenia.
-Jak wróciła do domu, to Liam powiedział jej, że jesteśmy gdzieś na mieście i kazała przekazać, że musi wyjechać na spotkanie – powiedział chłopak dalej wczytując się w przepis.
-O, a kiedy wraca?
-50 mililitrów, nie więcej… - mówił coś pod nosem.
-Głuptasie! Pytam kiedy wraca ciocia – powiedziałam stając przed nim.
-A! Chyba za tydzień – odpowiedział – powinna do ciebie zadzwonić.
Uderzyłam się ręką w czoło
-Mój telefon… Muszę go złożyć w całość. A ty tu gotuj! – przytuliłam go i dałam buziaka.
Poszłam szybko do salonu i pozbierałam wszystkie kawałki. Nie były w najlepszym stanie, ale miałam to gdzieś. Złożyłam je w jedno i wróciłam do Louisa.
-I jak ci idzie? – zapytałam i chciałam podejść do niego.
-Nie podchodź! – krzyknął i stanął mi na drodze.
-Ale tak ślicznie pachnie – próbowałam dalej, ale nie przynosiło to żadnego skutku – no dobra – powiedziałam w końcu i opadłam na krzesło. Próbowałam włączyć telefon. Za którymś z kolei razem zareagował. Pomimo tego, że „trochę” się potłukł, to rozlał się ekran i niewiele widziałam.
-Chyba by się przydał nowy – stwierdził Tomlinson.
-No chyba… I tak chciałam kupić nowy.
Louis uśmiechnął się i postawił przede mną talerz.
-No to kupimy – powiedział nachylając się – a teraz jedz!
W końcu mogłam zobaczyć jego artystyczne dzieło. Było to duże okrągłe coś, przypominające naleśnika. Na środku widniał napis „kocham cię mocno” zrobiony z koślawych, czekoladowych literek.
-Ooo, jak słodko – powiedziałam i dałam Louisowi buziaka – też cię kocham. Bardzo, bardzo, bardzo mocno – dodałam i znowu czule go pocałowałam.
Wszystko przerwał telefon Louiego. Z poirytowaniem odebrał telefon:
- Któż to jak zwykle dzwoni do mnie w najmniej odpowiednim momencie? O, Harry! Skąd ja wiedziałem, że to ty.
Louis wyszedł z pokoju i pokazał mi na migi, że zaraz wraca. W tym czasie zdążyłam zjeść pyszne śniadanie i sprawdzić stan telefonu.. Kilkadziesiąt nieodebranych wiadomości i połączeń. Większość była od Louisa, Harrego i cioci. Napisałam jej szybko sms’a, że ze mną wszystko okej. Chwilę później przyszedł Lou.
-Harry przyjedzie po nas za około godzinę – powiedział łapiąc mnie w pasie i mocno przytulając. Zaczął mnie całować. Czule i namiętnie co bardzo mi się podobało. Wtedy z kolei zadzwonił mój telefon. Chciałam go odebrać, ale Louis był szybszy.
-Lidka jest teraz zajęta. Oddam ją za godzinę, albo dwie – powiedział i rozłączył się.
-Skąd wiesz kto to dzwonił? – zapytałam, chociaż wcale mnie to nie interesowało.
-Nie mam pojęcia, ale to ja jestem teraz ważniejszy – powiedział i zatopił swoje usta w moich.

*Harry*

-Dobra, jadę po tych zakochańców – rzuciłem i wybiegłem z domu. Kiedy znalazłem się w samochodzie, szybko wykręciłem numer Alice.
-Cześć, to ja, Harry – powiedziałem jak tylko usłyszałem jej słodki głos – masz jakieś plany na dziś?
-Nie. Chyba, że coś zaproponujesz – powiedziała dziewczyna
-No to w takim razie bardzo chciałbym cię dziś zobaczyć i będę u ciebie pod domem za jakąś godzinę.
-Bardzo podoba mi się ten pomysł i mam nadzieję, że będziesz wcześniej – powiedziała radośnie Ali.
-No to do zobaczenia!
Rozłączyłem się i jeszcze szybko zatelefonowałem do Louiego.
-Ja już jadę – rzuciłem od razu.
-Okej – powiedział zdyszany Lou.
-Emm… przeszkadzam wam?
-No, może tak trochę.
-Domyśliłem się – powiedziałem i przewróciłem oczami – od razu mówię, że nie będę czekać!
-Okej – powiedział szybko i się rozłączył.
Zaśmiałem się cicho pod nosem. Po dwudziestu minutach byłem na miejscu. Czekam, czekam i nikogo nie widać. W końcu usłyszałem śmiech Lidki. Wpakowali się do samochodu.
-Spóźniliście się! Powinienem was tu zostawić – powiedziałem udając obrażonego.
-Dobra, przepraszam. Wynagrodzę ci to! – zaczął Louis.
-Mam taką nadzieję – krzyknąłem – i tak na marginesie, chyba nie na tą stronę co trzeba założyłeś koszulkę.
-O, no chyba masz rację – stwierdził Lou, a Lidka zaczęła się śmiać. Po kilkunastu minutach drogi wysadziłem zakochańców i w szaleńczym tempie ruszyłem do Alice.
-Nareszcie! – powiedziałem pod nosem a na twarzy pojawił mi się szeroki uśmiech.


_____
Taki trochę krótki rozdział, no ale.! ;DD
Mam nadzieję, że się podoba. ;))
+ Dziękuję za ponad 1000 wyświetleń. Jak dla mnie to naprawdę dużo. 
xxx.