Rozdział XX
-Po prostu nie mogę uwierzyć, że zrobiłeś jej coś takiego – burzył się po raz kolejny Harry – jesteś debilem. Debilem!
Nie kłóciłem się z nim . Oparłem głowę o szybo i patrzyłem przed siebie. Wszystko co powiedział było prawdą. Zachowałem się jak cholerny dupek. Nie wiem co mnie podkusiło.
-No wysiadaj! – Styles krzyknął machając mi ręką i przywołując do porządku. Powoli wysiadłem z samochodu i ruszyłem w stronę bloku. Co chwila odwracałem się do tyłu, czy Hazza aby na pewno dalej tam stoi. Akurat ktoś wychodził z klatki, więc szybji wszedłem do środka. Wtedy zorientowałem się, że Harry odjechał. „Nie zrób kolejnego głupstwa!” napisał mi. Stałem chwilę w miejscu. Przemogłem się i ruszyłem. Wybrałem schody, ponieważ miałem więcej czasu na obmyślenie tego co powiedzieć. Pierwsze piętro, kolejne… W końcu dotarłem na miejsce. Wziąłem głęboki wdech i zapukałem. Zero odpowiedzi. Zapukałem jeszcze raz. To samo. Nacisnąłem lekko klamkę, a drzwi otworzyły się. Wszedłem do środka niepewnym krokiem. Rozejrzałem się, ale nigdzie nie było dziewczyny. Podszedłem głębiej. Salon był pusty. Słyszałem jakieś dźwięki dobiegające z innego pokoju. Usiadłem na kanapie. Chwilę później drzwi na końcu korytarza otworzyły się i wyszła Liska. Jak mnie zauważyła, stanęła jak wyryta. Nie wiedziała, czy wrócić do pokoju, czy podejść do mnie. Widziałem radość w jej oczach. Chciała to ukryć, ale przede mną nigdy jej się to nie uda. Wstałem, a serce waliło mi jak młotem. Chciałem powiedzieć to, co ułożyłem wcześniej, ale zapomniałem wszystko.
-Lidka… ja – dukałem – dziewczyno, ja cię kocham!
Ona stała wpatrując się we mnie. Oczy zaczynały jej błyszczeć.
-Naprawdę, żałuję tego co zrobiłem – wykrztusiłem – wiem. Jestem po prostu dupkiem. Cierpisz prze ze mnie… My cierpimy prze ze mnie. Jestem po prostu chujem.
Spojrzałem na nią. Po policzkach spływały jej łzy.
-Nie zasługuję na ciebie – kontynuowałem – ale proszę cię. Spróbuj dać mi jeszcze jedną szansę. Chcę ci pokazać, że to ty jesteś dla mnie najważniejsza. Zawsze tak było! A to co zobaczyłaś… wtedy w kawiarni – głos uwiązł mi w gardle – przyrzekam ci. Nigdy więcej. Nigdy, po prostu nigdy nie zachowam się w ten sposób. Nie pozwolę, żebyś cierpiała. Chcę ciebie! Nie mogę już wytrzymać. Każda noc bez ciebie obok… proszę cię. Uwierz mi, kocham cię!
Patrzyłem głęboko w jej zapłakane oczy. Miałem wielką ochotę znowu ją przytulić, pocałować… Bałem się, że mnie odrzuci. Stała przede mną cała zapłakana. Czułem się podle widząc ją w takim stanie, przeze mnie. Dziewczyna powoli cofała się w tył. Chowała twarz w dłoniach i odwróciła się. Czułem, że moje serce rozpadnie się zaraz na miliony kawałków. Tego się bałem. Tego, że nie da mi drugiej szansy. Potrafiła zrobić coś takiego. Jednak głęboko w sercu czułem, że mnie kocha. Pomimo tego co zrobiłem.
Lidka stała przed drzwiami. W końcu odwróciła się do mnie i podbiegła.
-Kocham cię, idioto – szeptała rzucając mi się w ramiona. Objąłem ją mocno. Tak bardzo mi tego brakowało. Tej jej miłości, którą czułem, kiedy była blisko.
-Przepraszam cię – powiedziałem i zacząłem ją namiętnie całować. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do pokoju. Położyłem delikatnie na łóżku i zacząłem całować, a chwilę później zdejmować ubrania.
-Na pewno tego chcesz? – zapytałem.
W odpowiedzi pokiwała głową. Całowałem ją po nagim ciele.
-To będzie cudowna noc – rozmarzyłem się tylko.
*Harry*
-Gdzie Lou? – zapytał Liam schodząc ze schodów.
-Mówiłem ci, że zostanie u niej – powiedziałem i pokiwałem znacząco brwiami – zresztą, nie miał wyboru. I tak od razu odjechałem.
Payne uśmiechnął się szeroko.
-No to chyba wszystko wraca do normy – powiedział.
-Zobaczymy jak wróci! Może mu nie wybaczyła i spał gdzieś w krzakach – pomyślałem.
-Lidka miałaby mu nie wybaczyć? Ona jest wpatrzona w niego jak w obrazek i jestem pewny, że tą noc spędzili razem – stwierdził Daddy i znowu się uśmiechnął.
-Kto był razem? – zapytał Zayn zbiegając po schodach.
- O Lou i Lidka… Czy byli razem tej nocy – odpowiedziałem i dopiero teraz zaczęło mi się wydawać, że nasze tematy rozmów są dość dziwne.
- E tam! Pewnie, że razem. I na pewno było gorąco! – stwierdził mulat i zaczął wykonywać dziwne ruchy a ja i Liam nie mogliśmy opanować śmiechu.
*Lidka*
Obudziłam się w objęciach Louisa. Byłam po prostu szczęśliwa i cieszyłam się jak dziecko. Byliśmy znowu razem, przynajmniej tak to odebrałam. To czego tak mi brakowało, nareszcie powróciło.
-Cześć kotku – powiedział Lou, dał mi buziaka i przycisnął mocno do siebie – jak się spało?
-Cudownie! – odparłam – trochę się nie wyspałam, ale i tak cudownie, bo z tobą.
Louis uśmiechnął się słodko.
Leżeliśmy jeszcze chwilę. Wysunęłam się z jego objęć i poszłam do łazienki, żeby się ogarnąć. W błyskawicznym tempie wróciłam do pokoju. Loui siedział na łóżku i uśmiechał się do mnie. Wskoczyłam na łóżko i usiadłam na nim. Zaczęłam go czule całować.
-To lubię – wyszeptał Tomlinson i złapał mnie w pasie. Leżeliśmy na łóżku a on zaczął mnie łaskotać.
-Proszę, tylko nie to! – krzyczałam dławiąc się śmiechem. Jakimś cudem udało mi się „zamienić rolami”. Louis bronił się wytrwale i w końcu wylądowaliśmy na podłodze. Najpierw ja, a potem on.
-Idiota – powiedziałam wypinając mu język.
-Dziewczyna moich marzeń – odpowiedział i pocałował mnie.
_____
Mam nadzieję, że się podoba. Wyszło jak wyszło... Według mnie rozdział trochę nie udany, ale czekam na Wasze opinie :) xx